sobota, 23 listopada 2013

Grizzlies vs. Spurs, czyli kogo obchodzi jakiś tam mecz...

Są takie chwile w życiu każdego kibica koszykówki (a już szczególnie w życiu kogoś, kto o niej pisze), w których najchętniej rzuciłbyś to wszystko w kąt, zamknął się w małym pokoju z telewizorem i zmienił swój ulubiony sport na golf lub jakiś inny curling. Taki moment przeżyliśmy właśnie wczoraj. Gdy wszystko wydawało się iść w dobrym kierunku i gdy Grizzlies Basketball znowu zaczęło nas w sobie powoli rozkochiwać, los postanowił spłatać nam figla.


Na pierwszy rzut oka nie wyglądało to groźnie. Lewe kolano Marca Gasola ledwo musnęło tyłek Jeffa Ayresa, który z łatwością umieścił później piłkę w koszu. W 99% przypadków o tej akcji szybko byśmy zapomnieli. Niestety. Koszykarscy bogowie postanowili, że będzie ona spędzać nam sen z powiek przez najbliższe kilka tygodni. 

M, C, L - trzy, na pierwszy rzut oka normalnie wyglądające literki. Połączone razem szerzą jednak popłoch w szatni Memphis Grizzlies. Dwa lata temu więzadło poboczne przyśrodkowe zerwał Zach Randolph, opuścił 10 tygodni gry. Rok temu naderwał je Quincy Pondexter, który pauzował przez 7 tygodni. Wczoraj klątwa dotknęła Marca Gasola, który opuści podobną ilość czasu. 

Na ok. dwa miesiące zostaniemy więc bez podstawowego centra i bez podstawowego katalizatora naszej gry ofensywnej. Marc od czterech spotkań zaliczał średnio 19 punktów, 9 zbiórek i 7 asyst na mecz. Zastanówcie się jak bardzo będzie nam go brakowało. W obwodzie pozostaje na szczęście Kosta Koufos, którego ściągnięcie w te wakacje momentalnie stało się jeszcze lepszym ruchem niż mogliśmy to sobie wyobrażać (szkoda, że przekonaliśmy się o tym w ten sposób). Koufos nie wejdzie oczywiście w buty Gasola, jednak powinien pozwolić mu na spokojną rehabilitację, podczas której my nie będziemy się martwić, że Grizzlies tracą szansę nie tylko na kolejny wielki sezon, ale także na sam awans do play-offów. Otworzą się także minuty dla Eda Davisa, który będzie miał okazję, aby pokazać nam, że powinniśmy przedłużyć z nim kontrakt w najbliższe wakacje. 

Optymistycznie (o ile w ogóle można tak mówić) przed najbliższymi dwoma miesiącami nastraja początek trzeciej kwarty wczorajszego meczu ze Spurs. W pewnym momencie zaliczyliśmy run 24-10 i graliśmy najlepszą defensywę, jaką widziałem od nas w tym sezonie. Koufos dobrze blokował dojście do obręczy i choć później parę razy gubił się w pojedynkach z Tiago Splitterem, jego występ można uznać za całkiem udany. Miejmy nadzieję, że przez najbliższe kilka tygodni będę mógł tak pisać jak najczęściej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz