Zaczęliśmy to spotkanie od szybkiego prowadzenia 8-2, żeby za moment równie szybko stracić całą przewagę. Do przerwy mecz był dość wyrównany, z lekkim wskazaniem na Grizzlies.
Po zmianie stron sygnał do ataku dał Miśkom Mike Conley, który swoimi pięcioma rekordowymi trójkami, siał spustoszenie w szeregach obronnych gości. Podopieczni Dave Joergera już do samego końca kontrolowali przebieg spotkania.
Po raz kolejny z dobrej strony pokazali się nasi rezerwowi, którzy łącznie zdobyli aż 48 punktów. W swoim stylu zniszczyliśmy rywali także w pomalowanym, gdzie wypunktowaliśmy Bobcats 60-46.
W następnym meczu Niedźwiedzi czeka ciężki pojedynek z zespołem "Portlandu", a już dziś liczymy na porażkę Dallas, którzy grają na ciężkim terenie z ekipą Indiany Pacers. W innym dzisiejszym spotkaniu Golden State Warriors będą podejmować Phoenix Suns. W obliczu porażki Słońc oraz Mavericks, automatycznie wskakujemy na siódmą pozycję w tabeli. Trzymamy kciuki!
Mike Conley - Powoli Mike wybudza się nam ze snu zimowego. W ostatnich dwóch meczach zdobył łącznie 32 punkty oraz 11 asyst. Jednak jego skuteczność wciąż pozostawia wiele do życzenia. Trafił wspomniane wcześniej pięć trójek, wyrównując tym samym swój życiowy rekord.
Ocena: 4
Courtney Lee - Mało miał okazji do pokazania publiczności swoich talentów ofensywnych, jednak dzięki jego (i nie tylko) staraniom na bronionej połowie, Grizzlies mogli sukcesywnie budować swoją przewagę.
Ocena: 4
Tayshaun Prince - Typwy Tejszon. 4 punkty w 18 minut. Miejmy nadzieję, że z Jamesem Johnsonem już wszystko w porządku, bo nasz ulubieniec gra ostatnio zdecydowanie za długo.
Ocena: 1+
Zach Randolph - Oddał tylko siedem rzutów, ale za to grał na dobrej 71% skuteczności. Wprawdzie nie zaliczył kolejnego double-double, jednakże wczorajszej nocy z walki na desce wyręczali go koledzy.
Ocena: 4
Marc Gasol - Podobnie jak reszta starterów zagrał zdecydowanie krócej. Nie przeszkodziło mu to jednak w zdobyciu przyzwoitych 14 punktów oraz 9 zbiórek. Jak zwykle świetnie dyrygował naszą defensywą.
Ocena: 4
Mike Miller - W drugiej kwarcie zamarli wszyscy fani Memphis Grizzlies, po tym jak nasz najlepszy shooter padł na parkiet jak rażony piorunem. Na szczęście w przerwie, masażyści odświeżyli kostki sędziwego Mike'a, dzięki czemu ten znowu mógł rzucać swoje, niezwykle skuteczne ostatnio, jumpery.
Ocena: 3+
Tony Allen - Grindtata może pochwalić się po tym meczu niezwykle imponującą linijką. W 22 minuty uzbierał 8 punktów, 6 zbiórek i 4 finalne podania. Ozdobą spotkania był przede wszystkim jego putback slam z początku drugiej kwarty.
Ocena: 3+
Nick Calathes - Ciężko patrzeć na jego drewniane (choć często skuteczne) ruchy w ataku. Niestety Grek nie jest demonem szybkości, a tego wydaje mi się bardzo na pozycji drugiego rozgrywającego potrzebujemy.
Ocena: 2
Kosta Koufos - Niezwykle produktywne minuty z ławki. Po nieco słabszej pierwszej połowie, w drugiej wielkolud znad Morza Śródziemnego dominował po obu stronach boiska, zdobywając ostatecznie znakomite 12 punktów i 10 zbiórek w niecałe 20 minut.
Ocena: 4+
Jon Leur - Gdyby grał w piłkę nożną, nazwałbym go prawdziwym lisem pola karnego. Janek ma niesamowitą łatwość w zdobywaniu punktów. Jednak, żeby nie było tak pięknie, muszę go także zganić za fatalne ruchy w defensywie. Obrona to jest coś nad czym musi zdecydowanie pracować.
Ocena: 4
James Johnson, Ed Davis, Beno Udrih - Zagrali kilka minut w tzw. garbage-time, a temu ostatniemu udało się nawet przysmażyć dwie triple..
Ocena: Brak
Badylos
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz