niedziela, 27 kwietnia 2014

Grizzlies vs. Thunder runda IV, czyli do trzech razy sztuka

Game 4, drugie spotkanie w świątyni zwycięstwa. To już piętnaście spotkań bez porażki w FedEx Forum. Grindhouse wypełniony po brzegi. Na hali jak zwykle panuje gorąca atmosfera. Kibice są żądni wygranej.


Zaczęli! Oba zespoły grają wolno i męczą każde posiadanie w ataku. Czas akcji jest wykorzystywany do maksimum, czyli coś co Niedźwiadki lubią najbardziej. Po 12 minutach siermiężnej gry gospodarze prowadzą 3 punktami.

W drugiej kwarcie z pomocą dla Grzmotów przybywają rezerwowi, a mianowicie Reggie Jackson oraz Caron Butler, którzy swoimi celnymi trójkami wyprowadzają gości na 10 punktowe prowadzenie. Dzień konia ma tej nocy zwłaszcza ten pierwszy, który od niecelnego lay-upu (3-21 z gry w całej serii) zaczął trafiać na potęgę. Mamy szczęście, że liderzy Thunder zostali w hotelu, bo gdyby wpadła im chociaż połowa tego co rzucali, prawdopodobnie przeżywalibyśmy to co w Game 1.

W drugiej połowie obraz meczu się nie zmienił. Jackson nadal punkuje, a Grizzlies męczą każde posiadanie w ofensywie. Mecz się pomału kończy, a Miśki wciąż nie mogą trafić zza pomalowanego. Sygnał do ataku dwoma celnymi trójkami niespodziewanie daje fatalny w tym spotkaniu Beno Udrih. Swoje dokładają Conley oraz Gasol i już tylko cztery punkty straty. Na nasze szczęście w ważnym momencie budzi się Mike Miller, który trafia wielką trójkę na nieco ponad cztery minuty przed końcem.

Kiedy wydawało się, że Niedźwiadki mają to spotkanie w kieszeni, znowu przypomniał o sobie Reggie Jackson. Przy pięciopunktowym prowadzeniu gospodarzy, 24-letni gracz w pojedynkę doprowadza do remisu a zarazem do dogrywki. Niesamowite. Trzecia dogrywka w trzecim kolejnym meczu pierwszej rundy playoffs!

Znów gramy dodatkowe pięć minut, a tam gospodarzy punktuje nie kto inny jak młody RJ. Urodzony w północnych Włoszech zawodnik, z zimną krwią wykorzystuje swoje talenty ofensywne, żeby następnie wbić gwóźdź do trumny Grizzlies rzutami osobistymi. Koniec. Przegrywamy 92:89, przerywając tym samym najdłuższą serię zwycięstw na własnym parkiecie w historii. Jackson ze łzami szczęścia opuszcza boisko.



Mike Conley - Trzeba oddać honory defensywie OKC, która uniemożliwiała naszemu rozgrywajkowi penetracje pod kosz. Thabo Sefolosha do spółki z RJ'em ograniczyli Conleya do tylko 5/16 z gry. Martwi przede wszystkim jego skuteczność z dystansu. Aha, Mike spudłował także Game Winnera na 17 sekund przed końcem dogrywki przy stanie 88:87 dla Thunder.
Ocena: 3+

Courtney Lee - Poza dwoma trójkami, w ofensywie niczym innym się nie wyróżnił. Chylę czoła przed jego defensem na Westbrooku. Świetnie stał na nogach, nie dawał się przepchać i prowokował do oddawania trudnych rzutów z 5-6 metrów. Russell tej nocy był 6/24 z gry.
Ocena: 4

Tayshaun Prince - Trafił jeden rzut, parę razy zatrzymał Duranta w obronie. Tyle.
Ocena: 3

Zach Randolph - Nie był to dobry występ Z-Bo. Klocek Perkins nie dawał mu tej nocy pograć. Sporą część meczu Zach przesiedział na ławce, ponieważ na boisku panował small-ball. W 33 minuty miał 11 punktów i 7 zbiórek. Zdecydowanie musi grać lepiej.
Ocena: 2

Marc Gasol - Nie można tak w każdym meczu panie Marc? Gdyby nie Hiszpan, już po pierwszej połowie moglibyśmy się pakować na wyjazd do Oklahomy na piąte spotkanie. Dzięki swojej agresywnej a zarazem inteligentnej gry w ataku Grizzlies wciąż pozostawali w meczu. 48 minut, 23 punkty, 11 zbiórek, 4 asysty, 2 bloki. Profesor.
Ocena: 4+

Tony Allen - Zabrał wszystkie talenty jakie posiadał KD. Tony z meczu na mecz przechodzi sam siebie. Jego energia jest niesamowita. Z samych ofensywnych zbiórek (10!) uzyskał double-double. Oprócz tego miał 14 punktów, jednak tych najważniejszych zabrakło w końcówce regulaminowego czasu gry. Szkoda.
Ocena: 4


Beno Udrih - Scott Brooks odrobił pracę domową i nakazał swoim wysokim wychodzić przy pickach zza zasłony (tzw."show"), a nie jak to miało miejsce w poprzednich spotkaniach pod zasłoną. Jednak mimo kilku błędów, Beno swoją grą sprawia, że nie tęskno mi za zawieszonym za doping Nickiem Calathesem..
Ocena: 2+

Mike Miller - Nie siedziało mu praktycznie przez całe spotkanie, ale w najważniejszych momentach zaczął trafiać. Wielka szkoda tych dwóch niecelnych osobistych w dogrywce.
Ocena: 3+
   
Badylos

wtorek, 22 kwietnia 2014

Grizzlies vs. Thunder runda II, czyli cześć, to my, Grizzlies

Cóż to był za mecz. Mógłbym tu przywołać pierdyliard zmyślnych porównań, epitetów i innych, a i tak nie oddałbym w pełni tego, co działo się wczoraj w Chesapeake Arena. O samym przebiegu spotkania pisałem już na zkrainynba.com (TUTAJ), więc wybaczcie, ale nie będę się powtarzał. Moje serce nie wytrzyma tych emocji po raz trzeci. Poniżej przeczytacie o Memphis Grizzlies. O zwycięzcach tego meczu, o których nikt nie mówi. Bo przecież Kevin Durant trafił niesamowitą trójkę.


Tak, tak 3+1 Durantuli było świetne. Ale co z tego? Czy naprawdę z rzutu, który nic nie dał, chcemy zrobić największą historię tego meczu? Największą historią tego meczu nie był Kevin Durant. Byli nią Grizzlies. Ci sami Grizzlies, którzy według wielu mieli przegrać ten pojedynek do zera. Ci sami Grizzlies, którzy rok temu przypadkiem awansowali do finału swojej konferencji.

Ile ekip w lidze, po tak pechowej końcówce regulaminowego czasu gry, jak gdyby nigdy nic kontynuowali swoją świetną grę w dogrywce? Ja jestem w stanie wymienić jedną. Problem Thunder polega na tym, że to właśnie z nią przyszło im się zmierzyć w pierwszej rundzie.

Tutaj największy szacunek należy się człowiekowi, którego ja także różnie oceniałem w tym sezonie. David Joerger miał swój statement-game w roli szkoleniowca Grizzlies. Scott Brooks wyglądał przy nim jak zagubiony gimnazjalista szykujący się do egzaminu. Fantastyczne rotowanie i szukanie odpowiedzi na każdą zaistniałą sytuację na boisku + WIELKA akcja rozrysowana na 36 sekund przed końcem dogrywki. Jesteś trenerem Dave, szacun.

Mike Conley - Co ten gość ma jeszcze zrobić, aby udowodnić, że należy do ścisłej czołówki rozgrywających w lidze? Wczoraj znów był mistrzem kontrolowania tempa i kierowania grą swojego zespołu. Przy Westbrooku wygląda jak profesor Harvardu.
Ocena: 4+

Courtney Lee - Dobra skuteczność, niezła defensywa i 16 punktów z dziewięciu rzutów. Takiego Courtneya potrzebujemy w tej serii.
Ocena: 4

Tayshaun Prince - Wirus żołądka znowu zebrał swoje żniwo, ograniczając Tejszona do 14 minut na parkiecie. Przez ten czas Prince niczego nie zepsuł, co można uznać za niemały sukces.
Ocena: 3

Zach Randolph - Pan Clutch. W dogrywce zdobył więcej punktów (8) i zbiórek (4) niż cała ekipa Thunder (6 pkt, 3 zb.). W całym meczu zanotował 25 oczek z 20 rzutów i był ciężkim match-upem dla kryjącego go Kendricka Perkinsa.
Ocena: 4+

Marc Gasol - Nawet z Beno Udriha potrafi zrobić świetnego gracza z piłką w grze na pick&rollach. Zasłony Hiszpana był nie do przejścia dla obrońców Thunder. Brakuje gry tyłem do kosza, jednak miejmy nadzieję, że i na to przyjdzie pora.
Ocena: 4

Tony Allen - Kevin Durant jest 6/20 z gry w tej serii, gdy kryje go Kevin Durant. Czy trzeba mówić coś więcej?
Ocena: 4+

Beno Udrih - Benosanity unosiło się w powietrzu. 14 punktów to najlepszy w karierze wynik Słoweńca w play-offach. Fani Knicks mogli się tylko pytać, kim jest ten gość, do cholery?
Ocena: 5

Mike Miller - Mike Miller, the Thunder Killer. Wielka trójka przy stanie 93:92 dla Thunder, gdy wydawało się, że gospodarze odjadą w końcówce. Mike zrobił swoje, trafił trzy trójki, szkoda, że nie mieliśmy go w zeszłym sezonie.
Ocena: 4

Ed Davis - 6 zbiórek i 2 bloki w 10 minut. Bez wątpienia nasz najlepszy rezerwowy wysoki na serię z Thunder.
Ocena: 3+



niedziela, 20 kwietnia 2014

Grizzlies vs. Thunder, czyli porażka na własne życzenie

W ostatnich 27 pojedynkach przeciwko Thunder Grizzlies są 14-13 wliczając playoffs. Mówi David Joerger: "To będzie bardzo wyrównana i fizyczna seria. Spodziewamy się mocnego uderzenia OKC od samego początku spotkania."

Miał rację, gospodarze wyszli na parkiet niezwykle zmotywowani i skoncentrowani. Trafiają wszystko i zmuszają Coacha Niedźwiadków do wzięcia szybkich dwóch przerw na żądanie. Miażdżąca przewaga Thunder w punktach z kontry. Chłopaki każdą zbiórkę zamieniają na łatwe kosze z szybkiego ataku. Grizzlies nie bronią. Grizzlies nie trafiają. Grizzlies nie istnieją. Jedyne punkty spoza trumny dla gości zdobywa James Johnson na sekundę przed zakończeniem pierwszej połowy!


W przerwie Joerger mówi zawodnikom: "Po prostu zacznijmy grać w koszykówkę!" Tony Allen siedzi na Durancie. Nawet nie zauważyłem, że Tejszon nie wyszedł na boisko. Co za defense Grindfathera! Za samą trzecią kwartę przyznaję mu nagrodę Defensive Player of the Year. OKC się gubią. Mnożą się kolejne straty. Timeout! Z -25 nagle zrobiło się -6. Niesamowite. Gospodarze utrzymują 4-5 punktowe prowadzenie. Brooks wie, że jeśli straci prowadzenie, będzie po meczu. Miller odpala z dystansu... Bang! Już tylko 2 punkty przewagi. Co za mecz.


Tymczasem Mike Conley z grymasem bólu na twarzy opuszcza ławkę rezerwowych i zmierza w kierunku szatni. Niedobrze. Pod nieobecność generała, Thunder odjeżdżają na 10 punktów. Tego meczu już nie wygramy. Koniec.


Ze względu na to, że Grizzlies byli drużyną tylko przez jakieś 1,5 kwarty, nie ma sensu wystawiać im ocen. Przypomnę tylko, że w dwóch poprzednich seriach tych zespołów to zwycięzca pierwszego meczu wypadał z gry. Do poniedziałku!

Badylos


wtorek, 1 kwietnia 2014

Grizzlies vs. Nuggets, czyli ważne zwycięstwo

Wiedzieliście, że od 2001 roku Niedźwiadki wygrały w Kolorado tylko trzy razy? Sprawy nie ułatwiało także to, że po raz kolejny w tym sezonie graliśmy spotkanie z serii must-win. Na szczęście zawodnicy stanęli na wysokości zadania i nie bez problemów rozbili młodziutkie Bryły.

Zaczęliśmy zaskakująco dobrze i już po pierwszych dwunastu minutach prowadziliśmy dziewięcioma punktami głównie za sprawą Courtney'a Lee i jego trójek. Nieźle spisywali się także nasi rezerwowi i to właśnie dzięki nim utrzymywaliśmy spokojną przewagę, która w pewnym momencie drugiej kwarty wynosiła aż 16 punktów. Jednak wtedy Coach Joerger postanowił zastąpić energiczny drugi garnitur starterami, którzy w obliczu meczu back-to-back nie wyglądali na tak żwawych.

Mecz był niezwykle ciężki do oglądania. Przeważała walka podkoszowa czego konsekwencją były kolejne faule. Czyli kolejny dzień w pracy Memphis Grizzlies. W drugiej połowie nasza gra w ataku opierała się głównie na Z-Bo grającym tyłem do kosza. Wspomagał go Mike Conley swoimi niezwykle skutecznymi penetracjami oraz rzutami z półdystansu.


Aż do końcowej syreny, spotkanie toczyło się punkt za punkt, jednak ostatecznie to Grizzlies zachowali więcej zimnej krwi w końcówce dopisując sobie tym samym niezwykle cenne zwycięstwo.

Mike Conley - Niby niewidoczny, a jednak zdobył aż 20 punktów, no i przede wszystkim trafił daggera na 40 sekund przed zakończeniem meczu. Dobrze spisywał się także na bronionej połowie, gdzie zatrzymał gorącego Ty Lawson'a na tylko 8 punktach i 33% z gry.
Ocena: 4

Courtney Lee - Zagrał bez zarzutu. Prowadził nasz zespół w pierwszej połowie zdobywając w niej 12 punktów oraz walczył na obu tablicach zaliczając 7 zbiórek. Podobała mi się jego praca nóg w defensywie. Oby więcej takich występów.
Ocena: 4+

Tayshaun Prince - 29(!) minut, 1 punkt, 0-4 z gry, -6 z nim na parkiecie. Serio David, serio? Gdzie jest James Johnson?! Czy tylko ja nie rozumiem tych rotacji?
Ocena: 1

Zach Randolph - Po bezproduktywnej pierwszej części, w drugiej pokazał, że potrafi być liderem nawet w ciężkich chwilach. W 34 minuty udało mu się zdobyć 43 już double-double w tych rozgrywkach w postaci 20 punktów i 11 zbiórek. Tylko te osobiste...
Ocena: 4+

Marc Gasol - Wszystkie jego "jumpery" wykręcały się z kosza, stąd mizerne 31% z gry, jednak Katalończyk znów był ostoją naszej defensywy. Oprócz 13 punktów uzbierał 8 zbiórek i 4 asysty, ale bezpośredni pojedynek hiszpańsko-rosyjski zdecydowanie dla chłopaka z Petersburga.
Ocena: 3+


Nick Calathes - Z powodzeniem zastępował odpoczywającego na ławce Conley'a. Był skuteczny (4/7 z gry), przyzwoicie kierował grą w ataku (3 asysty), niemniej jednak wciąż mogą martwić głupie straty jakie popełnia.
Ocena: 3

Mike Miller - Bezbarwny występ naszego najlepszego strzelca. Widać Nuggets odrobili pracę domową i nie pozwolili Mike'owi się rozbujać. Warto wspomnieć, że w ostatnich sześciu spotkaniach pochodzący z Dakoty Południowej niski skrzydłowy gra na ponad 50% skuteczności z gry.
Ocena: 2

Kosta Koufos - Łysiejący Grek powrócił na stare śmieci i zagrał tak jak nas do tego przyzwyczaił. Per36 znów miał double-double.
Ocena: 3+

Tony Allen - Dużo w nim pasji i energii co się ceni, ale mógłby popracować nad lay-up'ami i rzutami z półdystansu. Na bronionej połowie jak zwykle bez zarzutu.
Ocena: 3-




Badylos