niedziela, 23 marca 2014

Grizzlies vs. Pacers, czyli demony uciekły

Pisałem wczoraj o kalejdoskopie, pamiętacie? Z piekła znów trafiliśmy do nieba. Kontuzja kostki Marca Gasola na całe szczęście nie okazała się zbyt poważna. Hiszpan wrócił do gry, zagrał wielkie 38 minut w defensywie i był jednym z dominujących aktorów być może naszego najlepszego meczu w tym sezonie.


Defensywa Niedźwiadków zatrzymała Pacers na season-low 71 punktach, a jej skuteczność najlepiej oddaje fakt, że barierę 50 oczek podopieczni Franka Vogela przekroczyli dopiero na samym początku czwartej kwarty.

Goście udowodnili, że znajdują się w już-nie-takim-małym kryzysie, a tylko dwóch zawodników w ich składzie (Lance Stephenson, David West) skończyło mecz z dwucyfrową liczbą oczek. Paul George znów po raz kolejny był tylko cieniem zawodnika z pierwszej połowy sezonu (Tejszon!), Roy Hibbert (20 min., 4 pkt, 0 zb., 5 fauli) zderzył się z hiszpańską ścianą i zrozumiał jak wiele brakuje mu jeszcze do bycia najlepszym środkowym w NBA, a Evan Turner wciąż nie jest w stanie znaleźć sobie miejsca na parkiecie jako rozgrywająco-rzucający obrońca. Po ostatnim miesiącu nie widzę Pacers w finale NBA. Ale powróćmy do ważniejszych spraw.

Grizzlies w starciu z jedną z najlepiej zbierających ekip w lidze, całkowicie zdominowali tablice 47:35, co w obliczu naszych niedawnych problemów na deskach powinno napawać sporym optymizmem. Wykruszyliśmy też Pacers w pomalowanym, gdzie Roy Hibbert i spółka zdobyli tylko 24 punkty, przy 46 oczkach Niedźwiadków.

Dzięki zwycięstwu oddaliliśmy się od Phoenix Suns w tabeli konferencji zachodniej na jedno spotkanie, a szklanka znowu jest do połowy pełna. Kolejne porażki Blazers i Warriors dają nawet nadzieje na coś więcej niż arcytrudny match-up w pierwszej rundzie przeciwko Spurs lub Thunder.

Mike Conley - Zaczął po profesorsku (9 pkt, 4/5 z gry w 1Q) i nie przestał szkolić George'a Hilla już do samego końca spotkania. 21 punktów i 60% z gry to jego najlepszy ofensywny występ od pierwszego marca, gdy zdobył 22 oczka w starciu przeciwko Cleveland Cavaliers. Mike wciąż narzeka na niewielki ból w kostce, jednak, jak sam przyznał, nie spodziewa się, aby coś się w tej kwestii zmieniło do końca sezonu.
Ocena: 4+

Courtney Lee - W cieniu swoich kolegów. Poza kilkoma "O, ty jednak żyjesz Courtney", całkowicie niewidoczny.
Ocena: 2

Tayshaun Prince - Znowu go pochwalę. Od jakiegoś czasu Tejszon w końcu wziął się za swoją defensywę. Na przestrzeni dwóch tygodni zatrzymał już DeMara DeRozana, LeBrona Jamesa, a wczoraj przyszła kolej na Paula George'a. Szkoda tylko, że w ataku wciąż gramy z nim na parkiecie 4 na 5.
Ocena: 3

Zach Randolph - Uważajcie wysocy na Zachodzie, ZBo wchodzi w swój play-off mode. Po raz kolejny był bestią na tablicach, gdzie zdominował Davida Westa i zanotował kolejne double-double na 18 punktów i 13 zbiórek. Raz wsadził nawet piłkę z góry.
Ocena: 4

Marc Gasol - Mało który zawodnik w lidze robi taką różnicę jak Marc. Nie ma porównania do tego co dzieje się na parkiecie z nim, a co bez niego. Hiszpan mimo kontuzji kostki rozegrał wczoraj game-high 38 minut i choć na papierze może nie zachwycił (10 pkt, 4/11 z gry, 9 zb.), to na parkiecie był jak... Tego nawet nie da się opisać. Na szczęście można oglądać. Godzinami.
Ocena: 4

Mike Miller - Wielki w drugiej kwarcie, kiedy trafił cztery trójki z rzędu i wyprowadził Grizzlies na dwucyfrowe prowadzenie, którego nie oddaliśmy już do końca meczu. Od pierwszego lutego Mike rzuca z dystansu na 53%. Oby utrzymał swoją formę na play-offy.
Ocena: 4

Tony Allen - Jednego dnia go kocham, drugiego nienawidzę. Wczoraj kochałem, choć błędów się oczywiście nie ustrzegł. Joerger coraz częściej próbuje wystawiać go na trójce, u boku Courtneya Lee. Może coś z tego wyjdzie.
Ocena: 3

Kosta Koufos - Kolejne solidne minuty, bardzo podoba mi się jego współpraca z Marciem Gasolem i Zachiem Randolphem. Dzięki Denver (powtarzam się?).
Ocena: 3+

Nick Calathes - 16 minut. Nie zachwycił, ale też niczego nie popsuł. Wystarczy.
Ocena: 3



sobota, 22 marca 2014

Grizzlies vs. Heat, czyli demony wróciły

Ten sezon jest jak kalejdoskop. W sensie wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie... Wiecie o co mi chodzi. W jednej chwili jesteś już pewny, że Niedźwiadki awansują do play-offów i z rozpędu wskoczą jeszcze nawet na 5, 6 miejsce na Zachodzie, w drugiej kontuzji doznaje Marc Gasol i nagle mamy tylko pół meczu przewagi nad dziewiątymi Suns...


No właśnie, Gasol. Nie wiem jak wy, ale od czasu powrotu Hiszpana do gry, przy niemal każdym jego kontakcie z piłką, bałem się że coś zaraz się stanie. No i wykrakałem. W trzeciej kwarcie meczu z Heat, po pozornie niegroźnym starciu z Chrisem Boshem, Gasol nie wytrzymał. Pierwsza myśl - "k*$#a kolano...  no to koniec.". Na nasze szczęście skończyło się nieco lepiej. "Tylko" kostka i Papa został wpisany do pomeczowego raportu ze statusem day-to-day. Dziś z Pacers go pewnie nie zobaczymy, ale miejmy nadzieję, że wróci w przyszłym tygodniu i pozwoli nam szybko zapomnieć o piątkowym pechu. To właśnie jego nieobecność pod koszem w czwartej kwarcie kosztowała nas bowiem zwycięstwo w bardzo ważnym meczu z aktualnymi mistrzami NBA.

Przy stanie 84:77 dla Grizzlies, na niewiele ponad 4 minuty do końca meczu, Niedźwiadki zupełnie zapomnieli o swojej koszykówce. Heat zrobili run 14-2, David Joerger zapomniał, że w tym pięknym świecie istnieje coś takiego jak przerwa na żądanie, a nasza defensywa z bardzo solidnej przez pierwsze 44 minuty, na ostatnie 240 sekund zamieniła się w kawał szwajcarskiego sera. Gospodarzom pomagali oczywiście sędziowie, ale nie oszukujmy się - przegraliśmy frajersko i na nasze własne życzenie. Błędy popełniał Tony Allen, z rotacjami zgubił się Joerger i wystarczyło. Grizzlies znowu muszą martwić się o swój play-offowy byt. Całe szczęście, że tie-breaker z Suns mamy już załatwiony.

Mike Conley - Jedyny zawodnik Grizzlies, który zdołał umieścić piłkę w koszu przez ostatnie 4 minuty spotkania. Na tym, słowa pochwały się niestety kończą. Conley nie był wczoraj sobą i przegrał bezpośredni pojedynek z Mario "GOAT" Chalmersem. Na zdobycie 12 punktów potrzebował 12 rzutów, a Grizzlies byli z nim -7 na parkiecie. Nawet Tejszon był pod tym względem lepszy.
Ocena: 2

Courtney Lee - Potransferowa magia się skończyła. Lee wciąż jest jedyną słuszną opcją w pierwszej piątce, jednak do bycia tym samym zawodnikiem, co jeszcze 6 tygodni temu, jest mu bardzo daleko. Od trzeciego marca rzuca na tragicznych 15% z dystansu. Wczoraj po raz pierwszy w ciągu tego okresu zanotował występ z dwiema celnymi trójkami.
Ocena: 2+

Tayshaun Prince - W ataku znowu niewidoczny, jednak trzeba przyznać, że odwalał solidną pracę na LeBronie Jamesie w defensywie. Król miał spore problemy ze zdobywaniem punktów i po raz kolejny w starciu z Grizzlies nie był nawet drugim najlepszym zawodnikiem Heat na parkiecie. Książę zrobił swoje.
Ocena: 3

Zach Randolph - Bez wątpienia najlepszy Niedźwiadek na parkiecie w American Airlines Arena. ZBo był na misji i w swoim stylu niszczył przeciwników pod obręczą, gdzie jak buldog walczył o każde możliwe posiadanie. Do 25 punktów dołożył 14 zbiórek i świetną pracę na atakowanej tablicy. Szkoda, że w końcówce zabrakło pomocy partnerów i nieco większej przychylności arbitrów.
Ocena: 4+

Marc Gasol - 23 minuty na bardzo przyzwoitym poziomie (14 pkt, 6 zb.), jednak prawdziwą wartość Hiszpana poznaliśmy, gdy musiał opuścić parkiet z urazem kostki. Z nim w składzie ostatnie 4 minuty mogły wyglądać zupełnie inaczej...
Ocena: 3+

Mike Miller - Nietrafiona decyzja Joergera, aby grać nim w końcówce czwartej kwarty. Mike miał wczoraj jeden świetny moment, jednak na nasze nieszczęście nastąpił on jeszcze przed rozpoczęciem meczu, gdy Heat uhonorowali go mistrzowskim pierścieniem za sezon 2012/13. Chwilę potem mogli dosypać mu coś do przedmeczowego Gatorade'a.
Ocena: 2


Kosta Koufos - Joerger postanowił na small-ball w końcówce meczu i jak już kilka razy wspominałem - odbiło mu to się czkawką. Koufos powinien zostać na parkiecie w końcówce czwartej kwarty, gdyż z nim, brak Gasola nie był aż tak widoczny. PER36 zaliczył kolejne double-double. 
Ocena: 4

Tony Allen - 


Tym jednym błędem w ostatnich sekundach podarował gospodarzom daggera na tacy i skończył to spotkanie. Nie zawsze opłaca się biegać po przechwyty Tony...
Ocena: 2

Nick Calathes - Przez 13 minut robił to, do czego nas przyzwyczaił. Kilka asyst, kilka strat. Calathes w swoim przeciętnym wydaniu.
Ocena: 2+

James Johnson - Joerger stracił chyba pomysł na miejsce JJ'a w rotacji. Coś ci podpowiem Dave - Tejszon grał wczoraj ponad 30 minut.
Ocena: -



czwartek, 20 marca 2014

Grizzlies vs. Jazz, czyli nie zadzieraj z Niedźwiedziami

Bardzo potrzebne były gospodarzom te kilka dni przerwy, dzięki którym zawodnicy mogli zregenerować swoje siły.

Grizzlies mocno weszli w mecz zaczynając od prowadzenia 12-2 i szybkiego czasu dla Jazzmanów.  Niedźwiadki utrzymywały bezpieczną przewagę przez całą pierwszą połowę, prowadząc w pewnym momencie aż 18 punktami.

 Jednak goście nie dali się stłamsić, do końca walcząc o jak najlepszy wynik. I tak na pięć minut przed końcem spotkania na tablicy wyników widniał remis - 84:84. Na szczęście Miśki odpowiedziały runem 12-2, zaliczając tym samym ósmą z rzędu wygraną na własnym parkiecie.

W całym meczu popełniliśmy tylko 12 strat oraz w swoim stylu zmiażdżyliśmy rywali w pomalowanym, skąd zdobyliśmy aż 54 punkty, głównie za sprawą dwójki: Marc Gasol & Zach Randolph, którzy łącznie uzyskali aż 41 punktów, 21 zbiórek, 6 asyst i 4 bloki.



Dzięki wygranej Minnesoty w Dallas, wskoczyliśmy na siódmą pozycję w tabeli i do szóstych Warriors tracimy już tylko 2 mecze. Kolejne spotkanie Grizzlies rozegrają już w piątek z przyżywającymi mały kryzys Miami Heat. Będzię się działo!

Mike Conley - Mieliśmy okazję oglądać ciekawą rywalizację na pozycji numer jeden. Pierwszoroczniak Trey Burke nie był łatwym przeciwnikiem dla zaprawionego w boju Mike Conleya. Obaj spisali się nieźle raz po raz demonstrując kibicom swoją szybkość, jednak ten pojedynek minimalnie dla tego drugiego.
Ocena: 4

Courtney Lee - Brakowało celnych trójek z jego strony, ale trzeba przyznać, że spisał się całkiem nieźle. W 28 minut zdobył 8 punktów na 50% skuteczności, miał 2 zbiórki oraz 3 przechwyty.
Ocena: 3+

Tayshaun Prince - Tejszon jak to Tejszon, znowu nic nie trafiał (2/7 z gry) i znowu był naszym najsłabszym (i najwolniejszym) ogniwem w defensywie. Ach, co ja bym dał żeby zobaczyć Gordona Haywarda w barwach Grizz...
Ocena: 2

Zach Randolph - Zaskakująco łatwo radził sobie z niepodwajającymi go graczami Jazz. Po świetnej pierwszej połowie (11 punktów, 8 zbiórek) liczyłem na jakieś monster double-double, jednak Z-Bo szybko sprowadził mnie na ziemię zbierając tylko 3 piłki z tablic w drugiej części spotkania. Ostatecznie zdobył 21 punktów, 11 zbiórek i 3 asysty.
Ocena: 4

Marc Gasol - Wreszcie zagrał jak ten stary, dobry Papa Gasol sprzed kontuzji MCL'a. Wprawdzie Enes Kanter demonem defensywy z pewnością nie jest, jednak Hiszpan był w tym meczu perfekcyjny. 20 punktów, 10 zbiórek, 4 bloki i 3 asysty. Jeden z najlepszych występów od czasu jego powrotu na parkiet.
Ocena: 5

Kosta Koufos - Po raz kolejny nie zawiódł zaliczając 7 punktów i tyle samo zbiórek. Od Weekendu Gwiazd z Koufosem na parkiecie Grizzlies zdobywają aż 117,7 punktów na 100 posiadań oraz tracą tylko 90,4. Dzięki Denver. Znowu.
Ocena: 4

Tony Allen - Ozdobą meczu był skończony przez niego alley-opp od Calathesa. Po mimo kilku niecelnych lay-upów, Tony w statystykach wypadł całkiem nieźle. W niecałe 20 minut udało mu się zdobyć 10 punktów, 4 zbiórki i 2 przechwyty.
Ocena: 3+

Mike Miller - Jedna celna trójka i wystarczy. Mało miał czystych pozycji rzutowych w tym spotkaniu.
Ocena: 3

Nick Calathes - David Joerger ufa mu coraz bardziej, tymczasem Grek odpłaca się przyzwoitą grą. W ostatnich pięciu meczach Calathes zdobywa średnio 6,4 punktów, 5,4 asyst oraz 3,6 zbiórek. Po za tym jest najlepszy w lidze pod względem wskaźnika asyst do strat w miesiącu Marcu.
Ocena: 3

Jon Leur - Powoli zajmuje miejsce Eda Davisa. Czy to dobrze?
Ocena: Brak

A i jeszcze jedno, dlaczego James Johnson wciąż grzeje ławę? Podejrzewam, że on sam się nad tym zastanawia.



 
s

Badylos

niedziela, 16 marca 2014

Grizzlies vs. 76ers, czyli blow-out na zakończenie tygodnia

Na nasze szczęście Bóg zesłał nam na koniec tygodnia zespół z Philadelphi, który od ponad półtora(!) miesiąca nie wygrał ani jednego spotkania. 

Sixers prezentują szalony i chaotyczny basket. Na próżno szukać tam spokojnej i poukładanej gry. Dominuje brak myślenia i gra jeden na jeden. Niestety Grizzlies w pierwszych minutach meczu, postanowili spróbować dorównać swoim kolegom ze stanu Pensylwania, popełniając aż 11 strat w pierwszej połowie.


Na szczęście druga odsłona to już całkowita kontrola wydarzeń boiskowych przez Niedźwiadki. Ledwo rozpoczęła się trzecia kwarta, a nasz zespół już był 20 oczek przed Sixers. W ostatnich 12 minutach po parkiecie biegali już rezerwowi, a nasi podstawowi zawodnicy mogli okładać zmęczone kolana lodem.

Grizzlies czeka teraz zasłużone kilka dni przerwy. Na boisko nasi gracze powrócą w środę, a do FedEx Forum zawitają Utah Jazz. Jednak już dzisiaj liczymy na potknięcie Mavericks z Oklahomą oraz przegraną Golden State Warriors.

Mike Conley - Chyba pierwszy raz w tym sezonie zagrał krócej niż jego grecki zmiennik. Nie przeszkodziło mu to jednak w zdobyciu 19 punktów, 4 asyst i 4 zbiórek. Warto dodać, że aż 15 swoich punktów zaliczył w drugiej połowie.
Ocena: 4

Courtney Lee - Przez całe spotkanie był raczej mało widoczny. Udało mu się rzucić do kosza sześć razy z czego trzy celnie.
Ocena: 3

Tayshaun Prince - Parę razy wykorzystał błędy defensywy Sixers pakując piłkę z góry. I chyba to wszystko co można powiedzieć o jego występie.
Ocena: 3+

Zach Randolph - Miał ciężką przeprawę z agresywnie broniącymi podkoszowymi gospodarzy. Jak zwykle próbował się przepychać i robić sobie miejsce pod koszem, jednak Tadeusz Young nie dawał za wygraną i zdecydowanie wygrał ten pojedynek po obu stronach parkietu.
Ocena: 3

Marc Gasol - Hiszpan podobnie jak Z-Bo także nie mógł grać tyłem do kosza, ale za to świetnie dystrybuował piłki do ścinających partnerów. W niecałe 28 minut zaliczył 10 punktów, 6 asyst i 4 zbiórki.
Ocena: 4

Nick Calathes - Przy młodych, nie myślących graczach Szóstek, Calathes wyglądał jak profesor Harvardu. W jego występach wciąż brakuje właściwego kontrolowania tempa gry, jednak tego może uczyć się od mistrza Conleya.
Ocena: 3+

Ed Davis - Solidne minuty z ławki. Edward był wczoraj naszym najlepszym zbierającym (12 zbiórek w tym 3 w ataku) oraz do spółki z Gasolem także najlepszym blokującym (2 czapy).
Ocena: 4

Tony Allen - Opiekował się swoim byłym podopiecznym Tonym Wrotenem praktycznie przez cały czas, jednak ten pojedynek z lekkim wskazaniem na młodego kota z Philadelphi. Wiedzieliście, że Grindfather od czasu swojego powrotu na parkiet po kontuzji jest 6/9 z dystansu?!
Ocena: 3

Kosta Koufos - Zagrał tak jak nas do tego przyzwyczaił. W 13 minut z ławki udało mu się zdobyć 8 punktów i tyle samo zbiórkek. Solid player.
Ocena: 4

James Johnson - Wciąż nie mam pojęcia dlaczego Joerger wypuszcza go na boisko, gdy wynik jest już dawno rozstrzygnięty. Miejmy nadzieję, że to pokłosie skręcenia kostki przez JJ, a nie problemy wychowawcze.
Ocena: 3

Mike Miller - Jego prawy nadgarstek nie był aż tak potrzebny w tym spotkaniu i trener postanowił nie forsować jego kolan. Plus dla ciebie Dave.
Ocena: Brak

Jon Leur, Beno Udrih - Dostali po sześć minut w garbage-time i w sumie zdobyli 8 punktów.
Ocena: Brak


Badylos

sobota, 15 marca 2014

Grizzlies vs. Raptors, czyli słodka zemsta byłych Niedźwiadków

Kyle Lowry i Greivis Vasquez byli historią tego meczu. Jak Bonnie i Clyde upatrzyli sobie cel i wyegzekwowali go bez najmniejszych problemów. Zdobyli 39 punktów z 25 rzutów, rozdali 18 asyst, zebrali 12 piłek. Z nimi na parkiecie Raptors byli łącznie +37. Zemsta była słodka. Na nic zdało się zatrzymanie Terrence'a Rossa i DeMara DeRozana (Tejszon!).


Do fantastycznej gry duetu Lowry-Vasquez dołączył jeszcze Jonas Valanciunas, który do bólu wykorzystywał swoją przewagę nad kryjącym go (serio David?) Zachiem Randolphem. Litwin szybko wystartował z bloków, zdobywając 10 punktów w pierwszej kwarcie i ostatecznie skończył swój występ na game-high 23 oczkach, przy 11 celnych rzutach na 15 oddanych prób z gry.

Kluczowa dla wyniku spotkania okazała się czwarta kwarta, którą gospodarze wygrali 28:19. David Joerger postanowił wówczas zostawić na parkiecie jednocześnie Tayshauna Prince'a i Tony'ego Allena, dzięki czemu przekonał się (miejmy nadzieję - już ostatecznie), że gra tą dwójką na parkiecie jest zupełnie pozbawiona sensu. Grając 3 na 5 w ataku Grizzlies pozwolili rywalom na run 12-5 i osiągnięcie 10-punktowej przewagi, której później nie dało się już odrobić.

Porażka kosztowała Niedźwiadki spadek na ósme miejsce w konferencji wschodniej i niebezpieczne zbliżenie się do zwycięskich wczoraj Phoenix Suns. Na nasze szczęście już dziś mecz z Philadelphią 76ers, która postanowiła sobie przegrać wszystkie spotkania do końca tego sezonu. Nie powinniśmy jej w tym zadaniu przeszkadzać.

Mike Conley - 10 punktów z 12 rzutów. Dał się zdominować swoim byłym kolegom z ekipy, a chwilami wyglądał nawet gorzej niż Nick Calathes, który mimo kilku błędów w końcówce, w całym meczu prezentował się całkiem nieźle. To wciąż nie jest ten sam Mike, co sprzed kontuzji kostki.
Ocena: 2+

Courtney Lee - Jedyny zawodnik pierwszej piątki, z którym Grizzlies nie byli na minusie. Zabrakło go przede wszystkim w czwartej kwarcie, gdy wszedł dopiero na ostatnie 2 minuty, a wszystko było już tak naprawdę rozstrzygnięte. 
Ocena: 3+

Tayshaun Prince - Drugi raz z rzędu trzeba go pochwalić za pracę w defensywie. DeMar DeRozan opętany długimi ramionami Tejszona nie istniał i z gry trafił tylko 4 razy na 12 prób. Gorzej było w ataku, gdzie Prince w swoim stylu marnował kolejne czyste pozycje. No ale, czego my od niego oczekujemy?
Ocena: 3

Zach Randolph - Miał pecha. Joerger z zupełnie niezrozumiałych powodów postanowił wysłać go przeciwko Valanciunasowi, z którym ZBo po prostu sobie nie radził. W ataku (16 punktów z 13 rzutów) też bez rewelacji.
Ocena: 3

Marc Gasol - Zbyt pasywnie. Wiem, że się powtarzam, ale co zrobić. Hiszpan na siłę szuka swoich kolegów, zamiast wziąć sprawy w swoje ręce i wykorzystać swoją fizyczną przewagę nad 90% środkowych w tej lidze. 8 punktów z 8 rzutów i tylko 3 zbiórki w 32 minuty. Za mało.
Ocena: 2+

Tony Allen - Pięć strat i sporo błędów, które mogły kosztować nas to spotkanie. Jak już wspominałem Allen nie może przebywać na parkiecie z Prince'em i dziwne, że Joerger nie próbuje grać nim na trójce obok Courtneya Lee i Mike'a Conleya.
Ocena: 2+

Mike Miller - Jedna celna trójka i nic poza tym. Swoją grą w ostatnich tygodniach zwiększył nasze oczekiwania i tym razem im nie sprostał. 4 punkty w 19 minut.
Ocena: 2

Nick Calathes - Już miałem go chwalić, już pisać, że wyglądał lepiej niż Mike Conley. Niestety, dwa kluczowe błędy w czwartej kwarcie przypomniały, że Calathes wciąż jest tym samym Calathesem, o którego boimy się w play-offach. Najpierw odpuścił na dystansie Greivisa Vasqueza, potem w bezsensowny sposób stracił piłkę i Raptors w kilka sekund wyszli na 5-punktowe prowadzenie. Nie oddali go już do samego końca.
Ocena: 3

Kosta Koufos - Kompletnie niewidoczny. Podobno był na parkiecie przez 15 minut. Ja widziałem go może z dwa razy. 
Ocena :


czwartek, 13 marca 2014

Grizzlies vs. Pelicans, czyli Conley na ratunek

Nie oglądajcie tego meczu. Włączcie sobie 3-minutowy skrót na NBA.com i rozkoszujcie się ślicznym game-winnerem Mike'a Conleya. To wam wystarczy. Nie psujcie sobie tego słonecznego popołudnia.


Po dwóch ofensywnych eksplozjach przeciwko Bobcats i Blazers, Niedźwiadki wróciły do swojej koszykówki. Toporny atak, rzuty oddawane w ostatnich sekundach akcji i najmniej efektowne odrabianie strat, jakie tylko jesteście sobie w stanie wyobrazić. Witamy w Memphis.

Grizzlies znowu mieli ogromne kłopoty przeciwko ekipie z Nowego Orleanu. W pierwszej połowie gospodarze niszczyli nas na atakowanej tablicy, Anthony Davis robił co chciał z grającym o dwa poziomy parkietu niżej Zachiem Randolphem, a Brian Roberts i Austin Rivers trafiali, po których pozostawało tylko łapać się za głowę, krzycząc w duchu 'Who is this guy, do cholery?'

Nasza defensywa obudziła się na szczęście w drugich 24 minutach meczu. Grizzlies pozwolili wówczas podopiecznym Monty'ego Williamsa na zaledwie 11(!) celnych rzutów z gry i przejęli dominację na atakowanej desce. W ostatniej odsłonie meczu różnicę zrobił także James Johnson, który w końcu odnalazł się w rotacji Davida Joergera. 

Dzięki zwycięstwu Grizzlies umocnili się na pozycji numer 7 na Zachodzie i zbliżyli się do Blazers oraz Warriors, którzy wczoraj przegrali swoje mecze. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Niedźwiadki mają jeszcze szansę na awans do Top6 swojej konferencji i uniknięcie match-upu z Thunder lub Spurs w pierwszej rundzie.

Mike Conley - 14 ze swoich 16 punktów zdobył w trzeciej kwarcie. W pierwszej połowie (0 punktów, 0 asyst) wyglądał jak gimnazjalista, któremu ktoś nagle polecił rozgrywanie akcji w NBA. Gdy na zegarze zostało jednak kilkanaście sekund do końca meczu, obudził się w nim profesor:


Ocena: 3 i + za akcję powyżej

Courtney Lee - Jeden ze słabszych występów od czasu jego transferu. 0/5 z dystansu i kompletnie bezproduktywne 22 minuty na parkiecie.
Ocena: 1

Tayshaun Prince - Zaczął zaskakująco dobrze od trzech celnych rzutów z gry i kilku niezłych posiadań w post-up. Później w swoim stylu wyparował w ofensywie, ale dość niespodziewanie okazał się kluczem do zatrzymania Anthony'ego Davisa. Lider gospodarzy, który w pierwszej połowie niszczył Zacha Randolpha, przeciwko Prince'owi w trzeciej kwarcie nie oddał żadnego rzutu z gry. Szczypałem, ale to rzeczywiście działo się naprawdę.
Ocena: 4

Zach Randolph - Jak już wspominałem, miał ogromne problemy z upilnowaniem Anthony'ego Davisa i nijak nie potrafił wygrać z nim walki na deskach. W ataku istniał tylko w pierwszej kwarcie, gdy trafił wszystkie trzy rzuty i zdobył 8 punktów. Od tego czasu był 2/10 z gry.
Ocena: 2+

Marc Gasol - Mógł znacznie lepiej wykorzystać swoją przewagę nad Alexisem Ajincą i Gregiem Stiemsmą. W ataku znów wyglądał dość pasywnie i zamiast dostawać się pod kosz, czekał na piątym metrze, oddawając rzuty, który często nie znajdowały drogi do kosza. Jego cyferki (15/9/4) tym razem lepiej wyglądały na papierze.
Ocena: 3+

Mike Miller - Kolejny, przyzwoity występ z ławki. Trzeba mu będzie podbić oko na play-offy.
Ocena: 3

Tony Allen - W ataku znowu jak jeździec bez głowy, choć wczoraj był z pewnością lepsza opcją niż Courtney Lee. Na plus jak zwykle postawa w defensywie, okraszona trzema przechwytami.
Ocena: 3+

Nick Calathes - Po raz kolejny, wchodząc z ławki, był naszym pierwszym playmakerem (7 asyst w 15 minut!). Od kilku spotkań Grek gra bardzo mądrze i wreszcie popełnia mniej głupich błędów. Oby tak dalej.
Ocena: 4

James Johnson - On żyje! Joerger wreszcie odnalazł minuty dla JJ, który w czwartej kwarcie odwdzięczył mu się znakomitą defensywą i najlepszym wskaźnikiem +/- w drużynie. Grizzlies z Johnsonem na parkiecie byli wczoraj +10.
Ocena: 3+


środa, 12 marca 2014

Grizzlies vs. Blazers, czyli Zachodzie nadchodzimy!

Grizzlies mają patent na Blazers. W ostatnich pięciu pojedynkach, podopieczni Terry'ego Stottsa nie wygrali ani razu. Nie inaczej było w tym meczu.

Oba zespoły zaczęły bardzo powoli i grały na mizernej skuteczności. Woda na młyn dla Niedźwiadków. Dave Joerger doskonale wie, że jeśli tylko ograniczy się ofensywę Portland, zwycięstwo teoretycznie jest już formalnością.

Po dość wyrównanej pierwszej kwarcie, w drugiej niespodziewanie sygnał do ataku dał Miśkom Nick Calathes. Grek świetnie kierował ofensywą gospodarzy oraz napędzał kolejne kontrataki. I to właśnie szybkie przejścia z obrony do ataku, były w tym spotkaniu domeną Grizzlies. Po takich akcjach zespół z Tennessee zdobył aż 20 punktów.

W drugiej części gości w grze utrzymywali Robin Lopez, który zbierał zdecydowanie za dużo piłek w ataku oraz Damian Lillard, który dzięki swoim talentom strzeleckim, nie pozwalał znokautować swojego zespołu.

Na szczęście Niedźwiadki po niezłej grze dowieźli wynik do końca, wygrywając tym samym siódme spotkanie z rzędu przed własną publicznością. Teraz nasz zespół czeka nie lada wyzwanie. W cztery kolejne dni zagramy aż trzy mecze na wyjeździe kolejno z: Pelicans, Raptors i 76ers. Plan minimum? Wygrać wszystko.

Mike Conley - Wreszcie zagrał tak jak powinien. 50% skuteczność to zdecydowany progres w porównaniu do ostatnich tygodni. Jak zwykle świetnie kontrolował tempo. Niesamowicie inteligenty zawodnik.
Ocena: 4


Courteny Lee - Po słabej pierwszej połowie, w drugiej wrzucił na wyższy bieg, zdobywając w tej części gry wszystkie swoje 16 punktów. Z dobrej strony pokazał się także na bronione połowie, gdzie zatrzymał na tylko 5 punktach Wesley Matthewsa, który w obecnych rozgrywkach zalicza średnio aż 16,3 punktów na mecz. Btw. widzieliście ten spin-move-reverse?!
Ocena: 4

Tayshaun Prince - Przez większą część spotkania miał na przeciw siebie o dwie głowy niższego, wspomnianego wcześniej Matthewsa. Tejszon wykorzystał braki defensywne rzucającego Blazers, raz po raz kończąc akcje spod kosza, czy to dunkiem, czy to akcją 2+1.
Ocena: 3+

Zach Randolph - Joerger posłał go od początku na przeciw Aldridge'a, a ten zaskakująco dobrze radził sobie z nim po obu stronach parkietu. Z-Bound zaliczył swoje 38 double-double w sezonie w postaci 18 punktów i 12 zbiórek.
Ocena: 4+

Marc Gasol - W obronie miał stosunkowo mało roboty z Robinem Lopezem, ale za to mógł skupić się bardziej na ofensywie. Hiszpan po raz kolejny otarł się o triple-double i sądzę, że staty na poziomie 15-8-5 będą się mu przydarzać coraż częściej.
Ocena: 4+

Kosta Koufos - Tym razem popełnił kilka nie potrzebnych strat, ale za to wciąż solidnie pracuje na tablicach. W niecałe 20 minut udało mu się zdobyć 2 punkty, 4 zbiórki, 2 bloki i 3 straty.
Ocena: 2+

Nick Calathes - Nadspodziewanie dobrze wyglądał w roli drugiego playmakera. W samej pierwszej połowie zaliczył aż 7 asyst, a w całym meczu zdobył ich najwięcej w karierze - 9. Nareszcie nie popełniał głupich błędów.
Ocena: 4

Tony Allen - 100% skuteczności, 7 punktów w tym jedna trójka, 3 zbiórki, 2 asysty i oczywiście przekozacka defensywa. Wszystko to w 20 minut z ławki.
Ocena: 3+

Mike Miller - Grizzlies wygrali 11 z 14 ostatnich meczy, kiedy Miller zdobywał w nich minimum 10 punktów. Wczoraj miał ich 14 i przewodził naszym drugim unitem, który łącznie uzyskał 30 punktów
Ocena: 4

Jon Leur - Pojawił się tylko na 55 sekund...
Ocena: Brak



Badylos

niedziela, 9 marca 2014

Grizzlies vs. Bobcats, czyli szybko, łatwo i przyjemnie

W ostatnim pojedynku obu drużyn, zespół z Północnej Karoliny nie pozwolił Niedźwiadkom wskoczyć na ostatniej miejsce premiowane awansem do rozgrywek posezonowych. Nasz zespół bardzo chciał zrewanżować się za lutową porażkę i bez problemów pokonał młode koty Michaela Jordana.

Zaczęliśmy to spotkanie od szybkiego prowadzenia 8-2, żeby za moment równie szybko stracić całą przewagę. Do przerwy mecz był dość wyrównany, z lekkim wskazaniem na Grizzlies.

Po zmianie stron sygnał do ataku dał Miśkom Mike Conley, który swoimi pięcioma rekordowymi trójkami, siał spustoszenie w szeregach obronnych gości. Podopieczni Dave Joergera już do samego końca kontrolowali przebieg spotkania.

Po raz kolejny z dobrej strony pokazali się nasi rezerwowi, którzy łącznie zdobyli aż 48 punktów. W swoim stylu zniszczyliśmy rywali także w pomalowanym, gdzie wypunktowaliśmy Bobcats 60-46.


W następnym meczu Niedźwiedzi czeka ciężki pojedynek z zespołem "Portlandu", a już dziś liczymy na porażkę Dallas, którzy grają na ciężkim terenie z ekipą Indiany Pacers. W innym dzisiejszym spotkaniu Golden State Warriors będą podejmować Phoenix Suns. W obliczu porażki Słońc oraz Mavericks, automatycznie wskakujemy na siódmą pozycję w tabeli. Trzymamy kciuki!

Mike Conley - Powoli Mike wybudza się nam ze snu zimowego. W ostatnich dwóch meczach zdobył łącznie 32 punkty oraz 11 asyst. Jednak jego skuteczność wciąż pozostawia wiele do życzenia. Trafił wspomniane wcześniej pięć trójek, wyrównując tym samym swój życiowy rekord.
Ocena: 4

Courtney Lee - Mało miał okazji do pokazania publiczności swoich talentów ofensywnych, jednak dzięki jego (i nie tylko) staraniom na bronionej połowie, Grizzlies mogli sukcesywnie budować swoją przewagę.
Ocena: 4

Tayshaun Prince - Typwy Tejszon. 4 punkty w 18 minut. Miejmy nadzieję, że z Jamesem Johnsonem już wszystko w porządku, bo nasz ulubieniec gra ostatnio zdecydowanie za długo.
Ocena: 1+

Zach Randolph - Oddał tylko siedem rzutów, ale za to grał na dobrej 71% skuteczności. Wprawdzie nie zaliczył kolejnego double-double, jednakże wczorajszej nocy z walki na desce wyręczali go koledzy.
Ocena: 4

Marc Gasol - Podobnie jak reszta starterów zagrał zdecydowanie krócej. Nie przeszkodziło mu to jednak w zdobyciu przyzwoitych 14 punktów oraz 9 zbiórek. Jak zwykle świetnie dyrygował naszą defensywą.
Ocena: 4

Mike Miller - W drugiej kwarcie zamarli wszyscy fani Memphis Grizzlies, po tym jak nasz najlepszy shooter padł na parkiet jak rażony piorunem. Na szczęście w przerwie, masażyści odświeżyli kostki sędziwego Mike'a, dzięki czemu ten znowu mógł rzucać swoje, niezwykle skuteczne ostatnio, jumpery.
Ocena: 3+



Tony Allen - Grindtata może pochwalić się po tym meczu niezwykle imponującą linijką. W 22 minuty uzbierał 8 punktów, 6 zbiórek i 4 finalne podania. Ozdobą spotkania był przede wszystkim jego putback slam z początku drugiej kwarty.
Ocena: 3+

Nick Calathes - Ciężko patrzeć na jego drewniane (choć często skuteczne) ruchy w ataku. Niestety Grek nie jest demonem szybkości, a tego wydaje mi się bardzo na pozycji drugiego rozgrywającego potrzebujemy.
Ocena: 2

Kosta Koufos - Niezwykle produktywne minuty z ławki. Po nieco słabszej pierwszej połowie, w drugiej wielkolud znad Morza Śródziemnego dominował po obu stronach boiska, zdobywając ostatecznie znakomite 12 punktów i 10 zbiórek w niecałe 20 minut.
Ocena: 4+

Jon Leur - Gdyby grał w piłkę nożną, nazwałbym go prawdziwym lisem pola karnego. Janek ma niesamowitą łatwość w zdobywaniu punktów. Jednak, żeby nie było tak pięknie, muszę go także zganić za fatalne ruchy w defensywie. Obrona to jest coś nad czym musi zdecydowanie pracować.
Ocena: 4

James Johnson, Ed Davis, Beno Udrih - Zagrali kilka minut w tzw. garbage-time, a temu ostatniemu udało się nawet przysmażyć dwie triple..
Ocena: Brak


Badylos

sobota, 8 marca 2014

Grizzlies vs. Bulls, czyli ten drugi Mike robi różnicę

Mecz z Bulls na wyjeździe nie jest czymś, co chcesz nazywać absolutnym must-winem dla swojej ekipy. W obliczu niedawnej porażki z Nets i niespodziewanej wygranej Suns nad Thunder, wizyta Niedźwiadków w Wietrznym Mieście musiała jednak zakończyć się zwycięstwem. I na szczęście tak się stało, choć do dobrej gry było nam bardzo daleko.
źr: zimbio.com
Po dwunastu minutach spotkania, wynik 15-12 dla Grizzlies idealnie wpisał się w styl gry obu drużyn. Z jednej strony znakomita, pełna agresji defensywa, z drugiej niesamowite problemy ze zdobywaniem punktów i oddawanie kolejnych rzutów w ostatnich sekundach akcji. Pierwszą kwartę ekipy otworzyły 26% skutecznością z gry... To nie był mecz, o którym z wypiekami na twarzy opowiadasz swoim sąsiadom. O takim meczu chcesz, jak najszybciej zapomnieć i pozostaje Ci się tylko cieszyć ze zwycięstwa.

Znowu zawodziła nasza pierwsza piątka. Tejszon zagrał jak na Tejszona przystało, Mike Conley przez pierwsze 24 minuty meczu wyglądał, jak ten sam zawodnik, który na Brooklynie zamienił się talentami z Nickiem Calathesem, a Courtney Lee i Zach Randolph raz po raz uderzali w ścianę sklejoną znakomitą defensywą Toma Thibodeau. Z dobrej strony pokazał się tylko Marc Gasol, którego pojedynek z Joakimem Noah był odizolowaną ozdobą tego starcia. 

Wygraliśmy dzięki ławce, a właściwie jej dwóm elementom. Kosta Koufos i Mike Miller. Ten pierwszy, jak opętany walczył na atakowanej desce i do perfekcji opanował pick&rolle z Nickiem Calathesem. Greek Connection. Drugi oszalał w pewnym momencie jeszcze bardziej. Cztery celne trójki na pięć oddanych, +19 z nim na parkiecie, Byki nie miały odpowiedzi.

Niedźwiadki wygrały swoje 22 spotkanie od początku 2014 roku. Play-offy wciąż są na wyciągnięcie ręki, ale wpadki takie, jak ta niedawna z Nets nie mogą się nam już przytrafiać. Adam Silver choć powinien, nie da rady znaleźć sposobu na umieszczenie dziewiątej ekipy na Zachodzie w postseason. 

Mike Conley - Nie udało się zmazać plamy po najgorszym w karierze (?) występie z Brooklyn Nets. Jakiś czas temu odnalazł się jednak Nemo, miejmy nadzieję, że wkrótce odnajdzie się też Mike. Póki co dobrze to jednak nie wygląda. Wczorajsze 4/15 z gry to zdecydowanie za słabo, jeśli Grizz myślą o wyprzedzeniu Suns lub/i Mavericks.
Ocena: 3

Courtney Lee - Zdjął stopę z gazu, co musiało w końcu nastąpić. Gorsze chwile w ataku nie mogą jednak tłumaczyć coraz słabszej defensywy, która ostatnio przytrafia mu się coraz częściej.
Ocena: 2 

Tayshaun Prince - Skończ waść, wstydu oszczędź. Ostatnie dwa mecze w wykonaniu Tejszona to łącznie (nie średnio!) 0 punktów, 0 przechwytów, 0/2 z gry, 1 zbiórka, 1 blok i  2(!) asysty. To wszystko w 39 minut na parkiecie. Dlaczego właśnie my? 
Ocena: 1

Zach Randolph - Ostatecznie dobił do double-double, ale trzeba przyznać, że Bulls zrobili swoje. Ograniczali Zacha jak tylko mogli i nie pozwalali mu zajmować dogodnych pozycji tyłem do kosza. To samo tyczy się zbiórek ofensywnych, których ZBo nijak nie potrafił wczoraj wykorzystać.
Ocena: 3

Marc Gasol - Nie przegrał starcia dwóch najlepszych do oglądania środkowych w NBA. Wygrać, też go pewnie nie wygrał, jednak biorąc pod uwagę rzeczy, które ostatnimi czasy wyprawiał Joakim Noah, postawa Hiszpana w defensywie musiała się podobać. To właśnie Papa Gasol był główną przyczyną aż sześciu strat, które ostatecznie uzbierał center z Chicago.
Ocena: 4

Tony Allen - W ofensywie, jak to ma w zwyczaju - porcja niecelnych lay-upów i tylko 2/6 z linii, co mogłoby nas kosztować, gdyby dwie celne trójki mniej Mike'a Millera. Swoje robił na szczęście w defensywie i w ostatniej odsłonie spotkania zatrzymał gorącego w drugiej kwarcie D.J.'a Augustina.
Ocena: 3+

Mike Miller - Choć czarnych nie brakowało, Mike był wczoraj najczarniejszy. Podbite oko tylko dodało mu animuszu. 4/5 z dystansu i +19 na parkiecie. Stary człowiek i może.
Ocena: 5

Kosta Koufos - Wciąż najbardziej niedoceniany transfer wakacyjnego okienka. Kosta fantastycznie spisuje się jako rezerwowy wysoki, a nam pozostaje tylko bić brawo, jak zgarnia kolejne piłki na atakowanej tablicy (wczoraj 4) i trafia swoje półhaki. Greek Freak to może nie jest, ale i tak robi swoje. +13 z nim na parkiecie dobrze o tym świadczy.
Ocena: 4+

Nick Calathes - Jeden z lepszych występów z ławki w tym sezonie. Zaczynam mówić to coraz częściej więc kto wie, być może jeszcze nastaną dni, w których pokocham najlepszego debiutanta z lutego w konferencji zachodniej. Oby.
Ocena: 3+

Jon Leuer - #FreeJonLeuer. 7 minut, 7 punktów i jedna celna trójka.
Ocena: 4

czwartek, 6 marca 2014

Grizzlies vs. Nets, czyli Flu Game

Nie możesz wygrać meczu, kiedy rzucasz na rozpoczęcie 2 punkty przez 7 minut, pozwalając jednocześnie rywalom na run 21-2, który przy takim obrocie spraw praktycznie ustala wynik całego spotkania.

Mimo wszystko Grizzlies jeszcze w tej samej kwarcie w swoim stylu zmniejszyli deficyt do tylko 4 punktów, jednak wtedy z pomocą oraz świetną ręką z dystansu przyszedł gospodarzom Marcus Thornton, który zdobył 15 ze swoich 20 punktów w samej drugiej ćwiartce.


Dalsza część meczu to już całkowita kontrola wydarzeń boiskowych w wykonaniu Brooklyn Nets. Podopieczni Jasona Kidda rozstrzelali swoich przeciwników trafiając aż 15 trójek oraz ograniczyli pierwszy garnitur gości do tylko 24 punktów.

W ekipie Niedźwiadków z powodu wirusa zabrakło Zacha Randolpha, który na pewno byłby w stanie odmienić losy tego spotkania. Na podobne dolegliwości narzekał także Tony Allen (chłopaki zapewne zjedli nieświeżą pizze poprzedniego wieczoru) jednak Grindfather zabił złe bakterie siłą charakteru.

Tym samym Miśki zaprzepaściły kolejną szansę na awans do pierwszej ósemki swojej konferencji. Na zakończenie tripa po wschodniej części USA nasz zespół będzie podejmował niezwykle gorących ostatnio Chicago Bulls. To spotkanie już w najbliższy piątek.

Mike Conley - 2 punkty, 0-8 z gry, 6 strat i -30 z nim na parkiecie. Spoko, zdarza się najlepszym. Jednak ostatnimi czasy Mike'owi słabe występy przydarzają się zdecydowanie za często. Nie poradził sobie z tłustym D-Willem.
Ocena: 1

Coutney Lee - Demon defensywy - Shaun Livingston ograniczył go to tylko 2 celnych rzutów. Kompletnie niewidoczny.
Ocena: 2

Tayshaun Prince - Nie było go w Barclays Center. Jak Boga kocham. Tejszon został w hotelu. Chciałbym chociaż przytoczyć jego staty, ale chyba tylko Bill Gates ma więcej zer na koncie.
Ocena: 1

Ed Davis - Patrz: Tayshaun Prince.
Ocena: 1

Marc Gasol - Jedyny jasny punkt wśród naszych starterów. Marc ciągnął naszą grę podczas comebacku w pierwszej kwarcie, zdobywając punkt za punktem. Jednak wtedy cwaniak Kidd posłał na Hiszpana swoją tajną broń - Jasona Collinsa, który zniechęcił Gasola do dalszej gry. Przypadek?
Ocena: 4

James Johnson - Występował głównie w czwartej kwarcie, gdy wynik był już dawno rozstrzygnięty. Spalił siatkę trzy razy w tym dwa z dystansu.
Ocena: 3

Tony Allen - Wirus nie przeszkodził mu w zdobyciu 15 punktów. Jeden z nielicznych, którym chciało się w tym meczu grać. Nie zatrzymał Joe Johnsona.
Ocena: 3+

Kosta Koufos - Wyglądał znacznie lepiej niż Davis. Może powinniśmy zacząć to spotkanie na dwie wieże? W 19 minut zdobył niezłe 12 punktów i 8 zbiórek a także miał najwyższy wskaźnik +/- (+20).
Ocena: 4

Nick Calathes - Podobnie jak jego rodak zagrał bardzo przyzwoity mecz. Potwierdzają to statystyki, a te Calathes ma naprawdę niezłe: 10 punktów, 5 zbiórek, 5 asyst, 4 przechwyty i tylko jedna strata. Wbrew pozorom ma niesamowicie szybkie ręce.
Ocena: 4

Mike Miller - Dostał łokieć na twarz od Mirzy Teletovicia w ostatniej odsłonie i na parkiet już nie powrócił. Chyba dobrze, bo pudłował tej nocy na potęgę.
Ocena: 1

Jon Leur - Przypomniał o sobie i od razu zdobył 19 punktów na świetnej 60% skuteczności. Jest niesamowicie pewny siebie, ma silną psychę i moim zdaniem Joerger powinien dawać mu więcej szans.
Ocena: 4

Beno Udrih - Wreszcie miał okazję się pokazać i zaraz po wejściu na boisko zdobył swoje pierwsze punkty w barwach Grizz. Jednak wciąż nie rozumiem po co Słoweniec został sprowadzony do Memphis.
Ocena: Brak


Badylos

wtorek, 4 marca 2014

Grizzlies vs. Wizards, czyli Tejszon, ty wariacie

Wstałem, zjadłem śniadanie, obejrzałem mecz. Uszczypnąłem się w ramię. Nie, to nie był sen. Tayshaun Prince był jak bulterier. Jak wściekły byk. Jak Tommy Lee Jones w Ściganym. Wszystko naraz. 21 punktów, 8/11 z gry i dagger na 55 sekund do końca meczu. Witamy w 2005 roku.

źr: fansided.com
Oczywiście Grizzlies, którzy w czwartej kwarcie prowadzili już 19 punktami nie mogli po prostu wygrać tego spotkania. Byłoby za łatwo. Wizards wyczarowali w końcówce run 18-5 i trafiając cztery trójki w przeciągu 90 sekund (Ariza, Wall, Wall, Porter) zbliżyli się do Niedźwiadków na jedno posiadanie. Na więcej nie starczyło na szczęście czasu. Grizz przerwali serię sześciu zwycięstw z rzędu Czarodziejów i uniemożliwili Marcinowi Gortatowi zaliczenie kolejnego double-double. Polak po bardzo dobrej pierwszej kwarcie zaginął gdzieś w drugiej połowie i nie był w stanie pomóc swojej ekipie w rozpaczliwych próbach comebacku.

W swoim stylu zniszczyliśmy gospodarzy w pomalowanym. Wizards nie mogli znaleźć odpowiedzi na nasze 62 punkty z trumny, a 67% skuteczność zawstydzała kolejnych wysokich ze stolicy Stanów Zjednoczonych, którzy nijak nie potrafili zatrzymać z łatwością dostających się pod kosz Niedźwiadków. Jeśli jesteś podatny na penetracje Tayshauna Princ'a, to wiedz, że coś się dzieje.

Mike Conley - To jeszcze nie ten sam Mike, co sprzed kontuzji kostki, ale powoli budzimy się do życia. Miał swój moment w trzeciej kwarcie, gdy robił co chciał na koźle, penetrując do kosza i kończąc niemal każdą akcję skutecznym lay-upem, floaterem, albo asystą. 
Ocena: 4

Courtney Lee - W cieniu gwiazdy. Bardzo dobry w defensywie na Bradleyu Bealu, który w pierwszej połowie trafił z gry tylko raz na siedem prób. W ataku tym razem niewidoczny.
Ocena: 3

Tayshaun Prince - Jeszcze raz: 21 punktów, 8/11 z gry i 6 zbiórek. Niedźwiadki były z nim +16 na parkiecie. Zapamiętajcie ten dzień, będzie o czym opowiadać wnukom.
Ocena: 5

Zach Randolph - Kolejne double-double. Już piąte w ciągu ostatnich sześciu spotkań. Miał problemy z przepychaniem Trevora Bookera, ale gdy Grizzlies robili swój run w trzeciej kwarcie, ZBo był obok Mike'a Conleya drugim najlepszym zawodnikiem na parkiecie. Wystarczyło.
Ocena: 4

Marc Gasol - Robił wszystko. Do triple-double zabrakło tylko dwóch asyst i trzech zbiórek. Do tego trzy bloki, trzy przechwyty i wyłączenie z gry Marcina Gortata w drugiej połowie. Najgorszy wskaźnik +/- w ekipie (-10) złapał w końcówce czwartej kwarty, gdy Wizards robili swój magiczny run. Na szczęście nieskuteczny.
Ocena: 4

Mike Miller - Wreszcie trafia, to najważniejsze. Ostatnie siedem spotkań to 16/27 z dystansu. Wczoraj na trzy próby trafił dwa razy. Przyzwoity powrót na stare śmieci.
Ocena: 3

Tony Allen - Kolejny mocno chaotyczny występ. Kilka głupich decyzji i złych podań, które przeciwko silniejszym rywalom mogłyby nas kosztować o wiele więcej. 
Ocena: 2

Kosta Koufos - Bardzo dobry występ i świetne minuty z Zachiem Randolphem w trzeciej kwarcie. Jeśli nie przemawiają do was moje słowa, posłuchajcie się cyfr. Niedźwiadki były wczoraj z Koufosem +17 na parkiecie. Najlepszy wynik drużyny w ledwie 19 minut.
Ocena: 4+

Nick Calathes - 6 punktów, 4 asysty, 3 zbiórki i co najważniejsze ani jednej straty. Szkoda, że nie wygląda to tak codziennie. 
Ocena: 4

James Johnson nie wystąpił w spotkaniu z powodu urazu kostki, którego nabawił się w starciu z Cavaliers. Kontuzja nie jest jednak poważna i JJ już wkrótce powinien wrócić na parkiet.



niedziela, 2 marca 2014

Grizzlies vs. Cavaliers, czyli brak stabilizacji

Spotkanie miało podobny przebieg do tego piątkowego z Oklahomą. Grizzlies fatalnie weszli w mecz i w efekcie zespół z Ohio szybko uzyskał 10-punktowe prowadzenie. Goście przez całą połowę utrzymywali spokojną przewagę i poza kilkoma zrywami Miśków w drugiej kwarcie, kontrolowali rozwój spotkania.

Druga część to już świetna gra naszych starterów (nie Tejszon, nie o tobie mowa) po obu stronach parkietu. Niedźwiadki zatrzymały rozpędzonych Cavs na tylko 31 punktach oraz znakomicie wykorzystywały braki obronne Kyrie Irvinga i spółki. Uncle Drew wprawdzie robił z naszą defensywą co chciał (28 punktów, 11/18 z gry), jednak na nic zdały się jego popisy w tym meczu. W crunch-time nasz zespół nie dał szans gościom wygrywając tą część gry 9-0.

Tym samym Grizzlies wygrali piąty z rzędu mecz przed własną publicznością, a kontrast między pierwszą a drugą połową tego spotkania najlepiej oddaje poniższe zdjęcie:


Mike Conley - Welcome back Mike. 23 punkty, 8-14 z gry (w tym 2 trójki), 7 asyst, 2 przechwyty oraz najlepszy do spółki z Gasolem wskaźnik +/- (+23). Jednak takie staty przeciwko biernemu w defensywie Irvingowi to nie sztuka. Musi grać na takim poziomie także z silniejszymi rywalami.
Ocena: 4+

Courtney Lee - Ależ on odżył w tym mieście. Po kilku latach tułaczki po kraju, wydaję się, że wreszcie znalazł właściwe miejsce. Odkąd przybył do Memphis zalicza średnio 13,5 punktów na mecz. Takiego pure shootera brakowało w pierwszej piątce od bardzo dawna. Gdyby jeszcze udało się pozbyć Tejszona...
Ocena: 4

Tayshaun Prince - Facet przechodzi samego siebie. Wczorajszego wieczoru był 1/8 z gry i nie trafiał nawet najprostszych rzutów spod kosza. Tragedia. Ratuje go to +18 w boxscorze oraz wciąż przyzwoita obrona przeciw skrzydłowym rywali (Deng: 5/14 z gry).
Ocena: 2+

Zach Randolph - Z-Bo przypomina mi maszynkę do mielenia mięsa. Wiecie, taką, w której robi się farsz na pierogi. W samej tylko trzeciej kwarcie uzyskał 13 punktów i 6 zbiórek. Był naszym pierwszym punktującym (23) i wyrównał swoje season-high w przechwytach (4). Powinien tak miażdżyć w każdym meczu.
Ocena: 5

Marc Gasol - Znów otarł się o triple-double (22-8-6) i był naszym drugim playmakerem. Należy wspomnieć także o jego szóstym celnym rzucie za trzy w całej sześcioletniej karierze, który zapewne już dziś widzieliście na naszym fanpage'u.


Ocena: 4+

James Johnson - Występował tylko przez 6 minut, gdyż Joerger postanowił zagrać na Twin Towers z Koufosem i Gasolem obok siebie. Mimo to i tak udało mu się wsadzić piłkę z góry.
Ocena: Brak


Tony Allen - Prawdziwy energizer z ławki! 16 punktów na świetnej, 70% skuteczności, świetna defensywa na piłce, 2 ofensywne zbiórki oraz tyle samo asyst. Czego chcieć więcej?
Ocena: 4



Kosta Koufos - Pograł trochę u boku Papy Gasola, jednak podobnie jak cały drugi unit, występował baardzo krótko. W 12 minut zdobył 4 punkty i 1 zbiórkę.
Ocena: 3

Nick Calathes -  Bezbarwny występ "amerykańskiego Greka", jednak do tego już nas przyzwyczaił. 9 minut, 2 straty i -9 z nim na parkiecie.
Ocena: 2

Mike Miller - Niecałe 6 minut to zbyt mało by ocenić jego grę.
Ocena: Brak



Badylos

sobota, 1 marca 2014

Grizzlies vs. Thunder, czyli niski wymiar kary

Nie wygramy  meczu, w którym Tayshaun Prince był trzecim, a może nawet drugim najlepszym zawodnikiem w naszej wyjściowej rotacji. Nie, to nie miało prawa się udać.


Niedźwiadki wyszły na parkiet całkowicie zdezorientowane i bardziej przypominały ekipę, która na początku sezonu przegrywała mecz za meczem, popadając w straty, które do teraz trzeba odrabiać. Niech końcowy wynik was nie zmyli. Thunder nas zdominowali. Mike Conley zagrał być może swój najgorszy mecz tego sezonu, a Zach Randolph nie istniał w ofensywie, będąc otoczonym przez rosłe ramiona Stevena Adamsa, Serge'a Ibaki i (sic!) Hasheema Thabeeta. Gospodarze wygrali walkę na tablicach 39:33, a jednym z kluczy do ich zwycięstwa były zbiórki ofensywne. Grizzlies mają ostatnio niepokojąco spore problemy z zastawianiem po rzucie rywali. Już kolejna ekipa dała nam się we znaki w punktach drugiej szansy. 

Kevin Durant zdobył 37 punktów, ale było to jedno z najmniej efektywnych 37 punktów, jakie widziałem w ciągu ostatnich kilku lat. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że Grzmoty grały lepiej, gdy ich lider miał problemy ze skutecznością w pierwszej połowie (7 pkt, 2/9 z gry) i rzadziej decydował się na kończenie akcji w pojedynkę. W drugich 24 minutach podopieczni Scotta Brooksa zaliczyli tylko 7 (!) asyst, na 21 celnych rzutów. 

Gdy Grizz pod koniec trzeciej kwarty przegrywali 17 oczkami, marzenia o comebacku wzbudził Mike Miller. Weteran wstrzelił się z dystansu, trafił 4 trójki i w 12 minut zdobył cały swój dorobek punktowy z tego meczu, wynoszący 19 punktów. Bardzo dobrze spisywał się wówczas także James Johnson, który celną trójką na 2 minuty do końca pojedynku zniwelował stratę Niedźwiadków do zaledwie 3 oczek. Na więcej nie wystarczyło już jednak sił. 

Mike Conley - Tak jak pisałem, jeden z najgorszych  występów Mike'a w tym sezonie. Conley dał się zdominować Russellowi Westbrookowi, a game-high 9 asyst okupił 5 stratami i zaledwie jednym, celnym rzutem z gry.
Ocena: 2

Courtney Lee - Zupełnie niewidoczny. Przeszedł gdzieś obok spotkania i zdziwiłem się, gdy boxscore przy jego nazwisku postawił 33 minuty. Jeden z jego najsłabszych występów w barwach Grizz. Oby był to tylko wyjątek potwierdzający regułę.
Ocena: 2

Tayshaun Prince - Oddajmy królowi, to co królewskie. Tejszon w dniu swoich 34. urodzin zaprezentował się całkiem nieźle. Przynajmniej na tyle, żeby nie mówić o jego winie przy porażce. Bardzo dobrze ograniczał Kevina Duranta i trafił do tego nawet dwie trójki. Zdarzyło mu się to dopiero po raz pierwszy w tym sezonie. Statement. 
Ocena: 3+

Zach Randolph
- Próbował, ale niezbyt wychodziło. Doczołgał się do double-double na poziomie 13 oczek i 10 zbiórek, jednak nijak nie radził sobie z podkoszowymi w zaskakująco głębokiej wczoraj rotacji Scotta Brooksa. Kendrick Perkins nie grał. Miejmy nadzieję, że wróci na play-offy.
Ocena: 3

Marc Gasol - Także nie był sobą, ale na tle swoich kolegów wyglądał całkiem przyzwoicie. Na plus 17 punktów z 10 rzutów, ale cień znowu rzuca wycofana postawa na tablicach (3 zbiórki) i przegrywanie wszelkich box-outów z Serge'em Ibaką i Stevenem Adamsem. To wciąż nie jest ten Papa.
Ocena: 3+

James Johnson - Drugi Niedźwiadek w kolejce jeśli chodzi o wskaźnik +/- (+8). JJ zagrał na swoim solidnym poziomie. Gdy tylko chciał, z łatwością dostawał się pod kosz rywali. Szkoda, że do spółki z Mikiem Millerem nie dostał nikogo do pomocy.
Ocena: 4

Nick Calathes - Tragiczny, jak każdy kolejny odcinek "M jak Miłość" bez Hanki Mostowiak. Raz do roku to i kura pierdnie. Calathes swoje pierdnięcia ma już za sobą. W pierwszej połowie był fatalny. W drugiej niewiele lepszy. Z ekipami pokroju Cavs, czy Bucks jeszcze się nada, ale żeby z nim, jako drugim PG walczyć o PO? Może być ciężko. Pozostaje liczyć na Benosanity. 
Ocena: 1

Mike Miller - 19 punktów w czwartej kwarcie. Samotny muszkieter w pojedynkę próbował wyczarować to spotkanie dla Grizzlies. Niestety, zabrakło czasu i dwóch celnych trójek więcej. Ostatnie pięć występów 
może się jednak podobać. Mike wrócił do strzeleckiej formy i grając po 21 minut, zalicza średnio ponad 13 punktów na mecz. Przy 58% skuteczności z dystansu. Miejmy nadzieję, że nie wybuchł za wcześnie.
Ocena: 4+

Tony Allen - Szybciej myślał, niż robił. Stąd aż 4 faule w czwartej kwarcie i często niepotrzebne wysyłanie gospodarzy na linię rzutów wolnych.
Ocena: 2+

Kosta Koufos - Był na parkiecie, gdy działy się dobre rzeczy. Stąd ocena, o pół stopnia wyżej.
Ocena: 3+

Krzysztof Uzdowski