sobota, 1 marca 2014

Grizzlies vs. Thunder, czyli niski wymiar kary

Nie wygramy  meczu, w którym Tayshaun Prince był trzecim, a może nawet drugim najlepszym zawodnikiem w naszej wyjściowej rotacji. Nie, to nie miało prawa się udać.


Niedźwiadki wyszły na parkiet całkowicie zdezorientowane i bardziej przypominały ekipę, która na początku sezonu przegrywała mecz za meczem, popadając w straty, które do teraz trzeba odrabiać. Niech końcowy wynik was nie zmyli. Thunder nas zdominowali. Mike Conley zagrał być może swój najgorszy mecz tego sezonu, a Zach Randolph nie istniał w ofensywie, będąc otoczonym przez rosłe ramiona Stevena Adamsa, Serge'a Ibaki i (sic!) Hasheema Thabeeta. Gospodarze wygrali walkę na tablicach 39:33, a jednym z kluczy do ich zwycięstwa były zbiórki ofensywne. Grizzlies mają ostatnio niepokojąco spore problemy z zastawianiem po rzucie rywali. Już kolejna ekipa dała nam się we znaki w punktach drugiej szansy. 

Kevin Durant zdobył 37 punktów, ale było to jedno z najmniej efektywnych 37 punktów, jakie widziałem w ciągu ostatnich kilku lat. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że Grzmoty grały lepiej, gdy ich lider miał problemy ze skutecznością w pierwszej połowie (7 pkt, 2/9 z gry) i rzadziej decydował się na kończenie akcji w pojedynkę. W drugich 24 minutach podopieczni Scotta Brooksa zaliczyli tylko 7 (!) asyst, na 21 celnych rzutów. 

Gdy Grizz pod koniec trzeciej kwarty przegrywali 17 oczkami, marzenia o comebacku wzbudził Mike Miller. Weteran wstrzelił się z dystansu, trafił 4 trójki i w 12 minut zdobył cały swój dorobek punktowy z tego meczu, wynoszący 19 punktów. Bardzo dobrze spisywał się wówczas także James Johnson, który celną trójką na 2 minuty do końca pojedynku zniwelował stratę Niedźwiadków do zaledwie 3 oczek. Na więcej nie wystarczyło już jednak sił. 

Mike Conley - Tak jak pisałem, jeden z najgorszych  występów Mike'a w tym sezonie. Conley dał się zdominować Russellowi Westbrookowi, a game-high 9 asyst okupił 5 stratami i zaledwie jednym, celnym rzutem z gry.
Ocena: 2

Courtney Lee - Zupełnie niewidoczny. Przeszedł gdzieś obok spotkania i zdziwiłem się, gdy boxscore przy jego nazwisku postawił 33 minuty. Jeden z jego najsłabszych występów w barwach Grizz. Oby był to tylko wyjątek potwierdzający regułę.
Ocena: 2

Tayshaun Prince - Oddajmy królowi, to co królewskie. Tejszon w dniu swoich 34. urodzin zaprezentował się całkiem nieźle. Przynajmniej na tyle, żeby nie mówić o jego winie przy porażce. Bardzo dobrze ograniczał Kevina Duranta i trafił do tego nawet dwie trójki. Zdarzyło mu się to dopiero po raz pierwszy w tym sezonie. Statement. 
Ocena: 3+

Zach Randolph
- Próbował, ale niezbyt wychodziło. Doczołgał się do double-double na poziomie 13 oczek i 10 zbiórek, jednak nijak nie radził sobie z podkoszowymi w zaskakująco głębokiej wczoraj rotacji Scotta Brooksa. Kendrick Perkins nie grał. Miejmy nadzieję, że wróci na play-offy.
Ocena: 3

Marc Gasol - Także nie był sobą, ale na tle swoich kolegów wyglądał całkiem przyzwoicie. Na plus 17 punktów z 10 rzutów, ale cień znowu rzuca wycofana postawa na tablicach (3 zbiórki) i przegrywanie wszelkich box-outów z Serge'em Ibaką i Stevenem Adamsem. To wciąż nie jest ten Papa.
Ocena: 3+

James Johnson - Drugi Niedźwiadek w kolejce jeśli chodzi o wskaźnik +/- (+8). JJ zagrał na swoim solidnym poziomie. Gdy tylko chciał, z łatwością dostawał się pod kosz rywali. Szkoda, że do spółki z Mikiem Millerem nie dostał nikogo do pomocy.
Ocena: 4

Nick Calathes - Tragiczny, jak każdy kolejny odcinek "M jak Miłość" bez Hanki Mostowiak. Raz do roku to i kura pierdnie. Calathes swoje pierdnięcia ma już za sobą. W pierwszej połowie był fatalny. W drugiej niewiele lepszy. Z ekipami pokroju Cavs, czy Bucks jeszcze się nada, ale żeby z nim, jako drugim PG walczyć o PO? Może być ciężko. Pozostaje liczyć na Benosanity. 
Ocena: 1

Mike Miller - 19 punktów w czwartej kwarcie. Samotny muszkieter w pojedynkę próbował wyczarować to spotkanie dla Grizzlies. Niestety, zabrakło czasu i dwóch celnych trójek więcej. Ostatnie pięć występów 
może się jednak podobać. Mike wrócił do strzeleckiej formy i grając po 21 minut, zalicza średnio ponad 13 punktów na mecz. Przy 58% skuteczności z dystansu. Miejmy nadzieję, że nie wybuchł za wcześnie.
Ocena: 4+

Tony Allen - Szybciej myślał, niż robił. Stąd aż 4 faule w czwartej kwarcie i często niepotrzebne wysyłanie gospodarzy na linię rzutów wolnych.
Ocena: 2+

Kosta Koufos - Był na parkiecie, gdy działy się dobre rzeczy. Stąd ocena, o pół stopnia wyżej.
Ocena: 3+

Krzysztof Uzdowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz