niedziela, 29 grudnia 2013

Grizzlies vs. Nuggets, czyli jak rozbić Bryłę

Tęskniliście? Ja też. Nuggets nie są może rywalem z najwyższej półki (szczególnie biorąc pod uwagę ich 6-meczową serię porażek), ale styl w jakim rozprawiliśmy się z podopiecznymi Briana Shawa w drugiej połowie może napawać optymizmem. Szczególnie przed zbliżającym się z dnia na dzień powrotem Marca Gasola.

Znów znakomicie zaprezentowała się nasza ławka. Season-high 62 punkty od Eda Davisa i spółki było niemal tak samo ważne, jak nasza absolutna dominacja pod koszem. Dominacja, której nie widziałem w FedEx Forum już od jakiegoś czasu. Niedźwiadki wygrały walkę o punkty w pomalowanym 54-30 i kompletnie zawstydziły Nuggets (drugą najlepiej zbierającą ekipę w lidze) na tablicach, przytulając do siebie aż o 21 (46-25) piłek więcej.

O ile goście w pierwszych 24 minutach spotkania trzymali się jeszcze w grze dzięki naszej przeciętnej defensywie na dystansie, to później w ich zwycięstwo wierzył jedynie Ty Lawson. Rozgrywający Nuggsies nie był łatwym wyzwaniem dla Mike'a Conleya, jednak z minuty na minutę coraz bardziej brakowało mu wsparcia od swoich kolegów z ekipy.

Grizzlies dzięki zwycięstwu przesunęli się na jedenaste (sukces!) miejsce w tabeli konferencji zachodniej i do czołowej ósemki brakuje im już tylko(?) czterech wygranych. 120 punktów to nasza największa ofensywna zdobycz od stycznia 2012 roku.

Mike Conley - Widać, że po kontuzji uda nie wrócił jeszcze do 100% formy. Problemy ze skutecznością wciąż dają o sobie znać, choć 5/14 z gry to i tak jego najlepszy występ od ostatnich czterech spotkań. Na tle agresywnego i z łatwością dostającego się pod kosz Ty'a Lawsona, Mike wypadł niestety gorzej. Miejmy nadzieję, że odbije sobie to w następnym spotkaniu, gdy jego rywalami będą Kirk Hinrich i DJ Augustin.
Ocena: 3+

Tony Allen - Jak to ma w zwyczaju - momentami chciał robić po prostu zbyt dużo rzeczy na raz. W pierwszej kwarcie kosztowało nas to dwa niecelne lay-upy i kilka spóźnionych interwencji w defensywie, gdy celne trójki odpalał Jordan Hamilton. Lepiej grało nam się, gdy Tony siedział na ławce i ekscytował się kolejnymi wsadami Jamesa Johnsona.
Ocena: 2

Tayshaun Prince - Jeśli chcemy mierzyć go tejszonową miarą, trzeba przyznać, że zagrał całkiem przyzwoicie. 9 punktów, 5 zbiórek i 2 asysty nie pozostawiły po sobie złego wrażenia. Patrząc jednak na to, co chwilami robił James Johnson musimy zadać sobie pytanie, czy to rzeczywiście Prince nadal zasługuje na miejsce w pierwszej piątce...
Ocena: 3

Zach Randolph - Otrzymaliśmy kolejny dowód na to, że ZBo wrócił i ma się dobrze. J.J. Hickson nijak nie mógł poradzić sobie z jego masą atakującą obręcz od każdej możliwej strony. Z 20 punktami był naszym najlepszym strzelcem w tym spotkaniu. Już nie mogę doczekać się jego wspólnej gry z sami-wiecie-kim.
Ocena: 4+

Kosta Koufos - Z dobrej strony pokazał się swojej byłej ekipie. Dominował na tablicach (12 zbiórek) i w pojedynkę zebrał na atakowanej obręczy więcej piłek (7) niż cała ekipa Nuggets (6). Do dziś nie rozumiem jakim cudem Bryłki pozbyły się go w zamian za zniszczonego przez kontuzje Darrella Arthura.
Ocena: 3+

Ed Davis - Jeden z jego najlepszych występów w tym sezonie. Znakomicie atakował obręcz, wymuszając kolejne przewinienia wysokich Nuggets. Był o wiele bardziej aktywny, niż może o tym świadczyć liczba jego zbiórek w całym spotkaniu (1).
Ocena: 4+

Jerryd Bayless - Chyba najlepszy mecz Baylessa jaki udało mi się oglądać w tym sezonie. Na dziesięć oddanych rzutów, przyczepić można było się tylko do dwóch. JB albo decydował się na wejścia pod kosz, albo odpalał trójki z naprawdę przyzwoitych pozycji. Zabrakło głupich i nieprzygotowanych pull-upów z 5-6 metra.
Ocena: 4

Mike Miller - Dość cichy, ale znakomity występ Millera. Świetnie spisywał się szczególnie w defensywie, gdzie zabierał obwodowym Nuggets kolejne czyste pozycje na dystansie. W ataku trafił trzy trójki i raz poczuł się, jakby wciąż grał w Miami:
Ocena: 4

James Johnson - Brakowało nam jego energii i atletyzmu. Joerger powinien pomyśleć o stawianiu na niego w pierwszej piątce. JJ był naszym czwartym najlepiej punktującym (14), drugim najlepiej zbierającym (7) i najlepszym podającym (6) w tym spotkaniu. A to wszystko w 22 minuty. Do tego porcja highlightów, których nie powstydziłby się Rudy Gay.
Ocena: 5

Jon Leuer - Trochę zagubiony i zdziwiony, że jego koledzy z ławki grają tak dobrze. Leuer zaliczył jedno ze swoich najgorszych spotkań w ostatnich tygodniach, a gdy znajdował się na parkiecie byliśmy na minusie. Musi jeszcze sporo popracować nad swoją defensywą w pomalowanym.
Ocena: 2


piątek, 27 grudnia 2013

Grizzlies - Rockets, czyli koszmar czwartej kwarty powraca

Po raz kolejny nie udało nam się wygrać z zespołem z Southwest Division. Z rywalami z własnego podwórka jesteśmy już 0-7 i nie wróży to dobrze na przyszłość, choć wszyscy wiemy jak silna jest nasza dywizja. 

Od początku spotkania widać było, że trener Niedźwiadków nakazał swoim podopiecznym atakować tablice kosztem powrotu do obrony. Na deskę szło czasami 3,4 graczy, a Rockets świetnie to wykorzystywali zdobywając 8 punktów z kontry w pierwszej kwarcie. W dalszej części meczu było już znacznie lepiej. Zdobywaliśmy kolejne punkty spod kosza i nie pozwalaliśmy gospodarzom wyprowadzać szybkich ataków.

Powiem szczerze, że miło oglądało się tak grających Grizzlies. Wszystko szło zgodnie z planem. Ograniczyliśmy liderów Rakiet – Hardena i Howarda - do tylko 3 celnych rzutów z gry łącznie, zbieraliśmy wszystkie piły z tablic oraz utrzymywaliśmy spokojną 8-10 punktową przewagę. 

Zapytacie pewnie co się stało, że się ze…psuło? Do tej pory sam się zastanawiam jak mogliśmy wypuścić z rąk praktycznie wygrany mecz. Wszystko zaczęło się od wejścia na parkiet Motiejunasa. Od tej pory Miśki jakby stanęły, a Rockets zaliczyli run 19-0! Oczywiście sędziowie trochę pomogli gospodarzom, odgwizdując kolejne przewinienia na flopującym Hardenie, który na linii osobistych stawał aż 25 razy! Równie dobrze tyle samo fauli mogli odgwizdać na Randolphie.

Szkoda tego meczu, bo była wielka szansa na przedłużenie serii zwycięstw. Niestety cały czas bez Gasola, jesteśmy bezradni w starciach z rywalami aspirującymi do gry w playoffs.

Mike Conley – Brakuje jego skutecznych i agresywnych wjazdów pod kosz. Owszem Mike nieźle kontroluje tempo gry oraz kreuję kolegów, ale Z-Bo sam tego wózka nie pociągnie i potrzebna jest pomoc kogoś takiego jak Conley. Musi grać lepiej.
Ocena: 2+

Tony Allen – Był aktywny w ataku i nie dawał żyć Hardenowi, ale brakowało mi u niego zaangażowanie na zbiórce, chociaż akurat w tym aspekcie świetnie wyręczali go koledzy. Zagrał tylko 20 minut, ponieważ gracze Rockets odpuszczali go na dystansie, w związku z czym robił się duży tłok pod koszem.
Ocena: 2+

Tayshaun Prince – Wrócił do pierwszej piątki po kilkudniowej absencji. W pierwszej połowie nawet go nie zauważyłem. W drugiej było już lepiej, bowiem Tay rzucił 4-7 z gry w tym jedną trójkę, ale nie wiem po co Joerger trzymał go na boisku, kiedy Rockets postawili obronę strefową.
Ocena: 2+

Zach Randolph – Kolejny świetny występ Zacha. Jak zwykle mielił pod koszem rywali dobijając kolejne rzuty (17 zbiórek) i znakomicie dzielił się piłką (5 asyst). W defensywie dawał za dużo miejsca Terrencowi Jones’owi, który był 10/14 z gry. Tak jak już wspomniałem, sam nie pociągnie tego zespołu.
Ocena: 4+

Kosta Koufos – Bardzo aktywny na tablicach, w 23 minuty zaliczył 11 zbiórek, ale w ataku był mało widoczny. Nie dał także pograć Howardowi, który nie pokazał nic ciekawego po za szybkimi 5 faulami.
Ocena: 3

Jerryd Bayless – Tak jak mogliśmy się spodziewać, mecz z Jazz był tylko jednorazowym popisem i w tym meczu Jerryd pokazał, żebyśmy szybko wrócili na ziemię. W niecałe 17 minut trafił 7 punktów (w tym prześmieszny floater z 5 metrów), miał 3 asysty i 4 faule.
Ocena: 2+

James Johnson – Koleś jest mistrzem świata. Wprowadził dużą ilość energii w szeregi naszego zespołu i to głównie za jego sprawą byliśmy świadkami odjazdu Grizzlies na 10-punktowe prowadzenie w drugiej kwarcie. Na uwagę zasługują dwa Power Dunki, po których obudziłem chyba pół osiedla. Musi trochę popracować nad rzutem, bo czasami wali niesamowite cegły z dystansu.
Ocena: 4

Mike Miller – Tak jak pisałem w poprzedniej relacji – gra bardzo nie równo i właśnie po takim występie sprawia, że nie mam przy nim o czym pisać. W 20 minut zaliczył 7 punktów oraz 5 zbiórek.
Ocena: 2

Ed Davis – Brakowało mi go w drugiej połowie, a mianowicie w czwartej kwarcie. Grizzlies byli +13, gdy Davis był na parkiecie i kto wie czy gracze Rakiet tak śmiało wjeżdżaliby pod kosz, gdyby stał tam Edward ze swoimi wielkimi łapskami.
Ocena: 3

Jon Leuer – Zagrał tylko 11 minut i na jego nieszczęście wszedł na parkiet w momencie, gdy gospodarze robili comeback, stąd te -11 przy jego nazwisku. Na plus rzuty z 5 metrów na wprost kosza, dzięki których Rockets zmuszeni byli zmienić obronę strefową na każdy swego.
Ocena: 3

Badylos

czwartek, 26 grudnia 2013

Grizzlies - Jazz, czyli Bench Time!

Relacja nieco spóźniona, ponieważ ciężko znaleźć choćby chwilę na obejrzenie meczu w całym tym świątecznym zgiełku.

Przechodząc do meritum – nie był to typowy mecz dla Grizzlies, bowiem trafiliśmy aż 11 trójek oraz zaliczyliśmy tylko 6 strat, co w tym sezonie nie zdarza się często. Dobrze wyglądała gra inside-outside, głownie za sprawą Z-Bo, który świetnie rozrzucał piłki po obwodzie.

Trzeba przyznać, że wreszcie doczekaliśmy czasów, gdzie nasza ławka nie tylko pozwala złapać oddech starterom, ale też zdobywa przewagę. Od kilku spotkań rezerwowi są istotnym elementem naszej gry, a w tym spotkaniu zdobyli aż 51 punktów! Aż trzech graczy z ławki zaliczyło podwójne zdobycze.
Mimo wszystko po za małymi przestojami w 2 i 3 kwarcie zagraliśmy niezłe spotkanie. Z bólem serca muszę też przyznać, że momentami lepiej wyglądaliśmy z Baylessem na jedynce niż z Conleyem (sic!), ale był to zapewne wyjątkowy mecz.

Brakowało natomiast jednego wielkoluda, który straszyłby swoją obecnością pod koszem (wiadomo o kogo chodzi). Zbyt łatwo tracimy punkty spod kosza, brakuję pomocy od wysokich i lepszej obrony na pick&rollu. Pozostaje nam uzbroić się w cierpliwość i czekać na Hiszpana, który podobno chciałby wrócić zaraz po nowym roku.

Mike Conley – Drugi mecz z rzędu nie mógł się wstrzelić. Wczoraj był 2/11 z gry i gdyby nie te 11 trójek to byłoby ciężko wygrać to spotkanie. Należy jednak pochwalić Mike’a za obronę (4 przechwyty) oraz znakomity przegląd pola. Na pewno zaliczyłby więcej asyst, gdyby koledzy trafiali spod kosza w prostych sytuacjach.
Ocena: 3

Tony Allen – Nic mu nie wpadało (tak, layupy też), ale może to i lepiej bo Tony skupił się bardziej na defensywie i starał się odcinać obwodowych graczy Jazz. W ataku grał chaotycznie, na siłę i popełnił kilka błędów. Możemy jednak wybaczyć mu jego grę z racji, że w ofensywie świetnie wyręczyli go koledzy.
Ocena: 2+

James Johnson – Widać, że rozkręca się z meczu na mecz. Brakowało takiej dynamiki na niskim skrzydle od czasów Rudy’ego Gaya (widzieliście tę dobitkę?!). Zaliczył niezłą linijkę: 9 punktów, 5 zbiórek, 4 bloki, 2 asysty i +9 na boisku. Będą z niego ludzie.
Ocena: 3+

Zach Randolph – W pierwszej kwarcie praktycznie w pojedynkę zrobił kilkupunktową przewagę. Świetnie wykańczał wszystkie akcje z pod kosza i był skuteczny na półdystansie. Znakomicie rozdzielał piłki po obwodzie oraz do ścinających partnerów pod dziurę. Do triple-double zabrakło mu 3 asyst. Tak bardzo brakuje mu Gasola, że zaczął wcielać się w jego rolę. Good Job!
Ocena: 5

Kosta Koufos – Powrócił do pierwszej piątki i zaliczył przyzwoity występ. Walczył na desce i w niecałe 20 minut zdobył 10 punktów. W defensywie nie udało mu się zatrzymać Derricka Favorsa, który zdobył 16 punktów przy 8/11 z gry.
Ocena: 3

Jon Leuer – Dobrze wyglądał w duecie z Edem Davisem. Razem z Baylessem miał najwyższy wskaźnik +/- (+12). Joerger tak rozdzielił minuty pomiędzy graczami podkoszowymi , aby zagrali podobną ilość minut i trzeba przyznać, że nieźle to wyglądało.
Ocena: 4

Ed Davis – Koledzy fajnie odnajdywali go pod koszem, ale musi popracować nad dunkami bo w tym meczu przestrzelił dwa. W obronie jak zwykle robił dobrą robotę.
Ocena: 3

Mike Miller – Wyglądał jakby miał 20 lat. Był świeżutki, skakał po głowach rywalom, rzucał i wjeżdżał pod kosz. Trafił też 3/3 z dystansu i miał tyle samo punktów co cała ławka Jazz (15), ale w tym sezonie gra strasznie nie równo. Dobre mecze przeplata kompletnie nie udanymi. Musi popracować nad ustabilizowaniem formy.
Ocena: 4

Jerryd Bayless – Najlepsze zostawiłem na koniec. Jerryd miał w tym spotkaniu dzień dziecka, bo jak inaczej wyjaśnić 4 trójki pod rząd w jednej kwarcie? Praktycznie w pojedynkę zaliczył run 10-2 w ostatniej części meczu. Nie liczyłbym jednak na wiele takich występów naszego ulubionego zawodnika.
Ocena: 4

Trzymajcie się ciepło! Merry Grizzmas :)

Badylos

niedziela, 22 grudnia 2013

Grizzlies vs Knicks, czyli inni mają jeszcze gorzej

Możemy odetchnąć z ulgą. Nie jesteśmy tak słabi jak Knicks. Po pięciu porażkach z rzędu, wycieczka do Madison Square Garden, była najlepszą rzeczą, która mogła się nam przytrafić. Szkoda tylko, że w końcówce znowu robiliśmy głupie błędy i pozwoliliśmy gospodarzom na poflirtowanie z come-backiem...

Nie ma jednak co ukrywać, że był to jeden z najlepszych meczów Grizz bez Marca Gasola. Z większą łatwością pokonaliśmy chyba tylko i wyłącznie Phoenix Suns 3 grudnia w Fedex Forum. W końcu zdominowaliśmy pomalowane (60-28), a na tablicach (56-29) wykorzystaliśmy fakt, że gramy przeciwko ekipie, której "gwiazdą" jest Andrea Bargnani.

Nie popadajmy jednak w samozachwyt. Do ideału było daleko i grając tak jak wczoraj z 75% drużyn w lidze, najprawdopodobniej byśmy przegrali. W ostatnich dziesięciu meczach, gorsze bilanse od Grizzlies mają tylko Sixers i Magic (...).

Mike Conley - 4/18 z gry nigdy nie brzmi dobrze, a szkoda, bo gdyby nie słabsza forma strzelecka Conleya, ten mecz rozstrzygnęlibyśmy pewnie już w drugiej kwarcie. Pozostaje nam się cieszyć z faktu, że Mike znowu znakomicie kontrolował tempo spotkania i zwalniał grę, gdy tylko Knicks mieli ochotę na porcję koszykówki up-tempo.
Ocena: 3+

Tony Allen - Naprawdę dobry mecz Tony'ego. Znowu poszalał na tablicach (8 zbiórek) i uprzykrzał życie kolejnym zawodnikom Knicks. Chłop pracuje za trzech i szkoda tylko, że za swoimi plecami ma kogoś takiego jak Jerryd Bayless. 
Ocena: 4+

James Johnson - Biorę go w ciemno przed Tajszonem o każdej porze dnia i nocy (no homo). Przynajmniej wygląda na kogoś, komu jeszcze chce się grać w koszykówkę. Aktywny był aż do przesady i po kilkunastu minutach złapał swoje czwarte przewinienie. Ogólnie występ na plus, choć w defensywie zdarzają mu się głupie błędy. Na szczęście graliśmy przeciwko Knicks, więc na ich tle, nie były one zbyt widoczne.
Ocena: 3+

Zach Randolph - Witamy z powrotem panie ZBo. Jak dla mnie, był to bez wątpienia najlepszy występ Zacha od czasu kontuzji Marca Gasola. Szkoda, że jego rywalem co noc nie może być Andrea Bargnani. Randolph dopiero po raz drugi od czasu feralnego meczu ze Spurs osiągnął barierę 50% skuteczności w meczu i z dobrej (dla nas) strony przypomniał o sobie fanom drużyny, która kiedyś wymieniła go na Tima Thomasa i Cuttino obleya.
Ocena: 5

Ed Davis - Awansowanie Davisa do pierwszej piątki to chyba najlepsza decyzja w krótkiej jak na razie karierze Davida Joergera. Ed jak równy z równym walczył przeciwko Tysonowi Chandlerowi i choć cyferkami specjalnie nie zaimponował, to trzeba przyznać, że w defensywie robił naprawdę dobrą robotę. Na pewno lepszą od tej autorstwa Kosty Koufosa, którą mogliśmy podziwiać ostatnimi dniami.
Ocena: 4

Jon Leuer - Przerwa w pięknym śnie, który miejmy nadzieję, jeszcze trochę potrwa. Leuer zdobył zaledwie 2 punkty i po raz pierwszy od siedmiu spotkań nie przekroczył bariery 10 oczek. 
Ocena: 2

Jamaal Franklin - Usilnie próbował, ale niezbyt mu to wychodziło. Jeśli mam jednak do wyboru budowanie talentu Franklina i patrzenie na znikający talent Tejszona, zawsze wybiorę to pierwsze. Mam nadzieję, że rookie pokaże nam jeszcze coś ciekawego do czasu powrotu najgorszego (?) startera w lidze.
Ocena: 2

Mike Miller - Podobno zagrał w tym meczu. Podobno było tego aż 13 minut. Ja nic nie pamiętam. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie. 
Ocena: 1

Kosta Koufos - Podoba mi się opcja z Koufosem wchodzącym z ławki. Przeciwko drugim unitom rywali Grek wygląda lepiej i wykręca naprawdę fajne statystyki. Wczoraj do double-double w 15 minut zabrakło mu jednej zbiórki. Aha. Cześć Carmelo!
Ocena: 4

Jerryd Bayless - Widzicie tę akcję po bloku Koufosa? Wow, Bayless naprawdę wyglądał w niej całkiem mądrze. 
Ocena: 3

czwartek, 19 grudnia 2013

Grizzlies – Lakers, czyli mecz zupełnie odmiennych drużyn.

Początkowo miała to być relacja z meczu z Mavericks, ale podsumowanie tego spotkania można opisać trzema słowami – „mecz bez historii”. 

Drużyna z LA preferuje prostą koszykówkę, ich zadaniem jest wrzucić więcej punktów od przeciwnika, run&gun w czystej postaci. A Grizzlies? Sezon temu napisałbym, że jest to zespół bazujący na defensywie, ale w tym przypominamy bardziej drużynę, która jest nastawiona na tankowanie niż na wygrywanie.

Jak zwykle mecz rozpoczęliśmy niemrawo, w ataku biliśmy głową w mur, a w obronie był jeden wielki chaos. 36 punktów straconych w jednej kwarcie?! C’mon. Tak naprawdę w meczu utrzymywali nas rezerwowi, którzy łącznie zdobyli 43 punkty.

Bez Conleya nie mieliśmy prawa wygrać tego spotkania, chociaż była na to wielka szansa. I nie dajcie się zwieść recapom na oficjalnej stronie NBA. To nie Kobe wygrał to spotkanie, tylko Pau Gasol. Starszy z braci obnażył wszystkie niedoskonałości naszej defensywy i to on był głownym czynnikiem zwycięstwa Jeziorowców.

Jerred Bayless – Zawsze bawi mnie, gdy przy swoich drive’ach krzyczy za każdym razem „and one!”. Po za tym najlepszą koszykówkę graliśmy, kiedy Jerryda na parkiecie nie było, ale widzę mały postęp w jego grze, a mianowicie coraz rzadziej odpala te głupie rzuty z półdystansu i próbuje wejść pod sam kosz. Czasami wbijał się nawet w 3 rywali, ale jak na niego to niemały progres.
Ocena: 2+

Tony Allen – Najbardziej w tym wszystkim szkoda mi właśnie jego. Chłop walczy za dwóch, stara się, agresywnie broni. Wszędzie go pełno, rzuca, zbiera, podaje, przy czym ma żelazną kondycję. Swoimi gestami elektryzuję kolegów i całe FedEx Forum. Za to właśnie go uwielbiam. Po za tym widać jaką pracę wykonał w te wakacje. Zdecydowanie poprawił swoją ofensywę. Jest pewniejszy na półdystansie i na linii rzutów wolnych. Keep it up Tony!
Ocena: 4+

Tay Prince- Grał tylko 9 minut i oddał jeden rzut. Doznał kontuzji kolana w pierwszej kwarcie i prawdopodobnie nie zobaczymy go przez kilka spotkań(Dzięki Bogu}.

Zach Randolph – Mówcie co chcecie, ale ja nie oddałbym tego niedźwiedzia za nikogo z tej ligi(no może po za Aldridgem). Ten koleś to ikona tego klubu, mówisz Grizzlies, myślisz Z-Bo. W tym meczu udowodnił, że potrafi grać bez Gasola. Mielił pod koszem swoich rywali, dobijał po 40 razy i nieźle bronił. Uwielbiam patrzeć jak świetnie ustawia się pod koszem i nie odrywając nóg od parkietu zbiera wszystkie piły.
Ocena: 4+

Kosta Koufos – Ostatnimi czasy znacznie obniżył loty. Coraz częściej widać jego braki w szybkości i w defensywie. Grek ma także ubogi zakres manewrów podkoszowych. Powoli traci miejsce w składzie na rzecz Jona Leura.
Ocena: 1+

Nick Calathes – Dlaczego nie może grać tak w każdym meczu? Zaliczył carrer-high w postaci 10 punktów, miał drugi najwyższy wskaźnik +/- (+6), grał odważnie, agresywnie i pewnie. Miejmy nadzieję, że nie był to jednorazowy popis.
Ocena: 3+

Jon Leuer – Pamiętam jak wielu zastanawiało się po co zarząd przedłuża z nim kontrakt. Dzisiaj Jon wykorzystuję szanse od losu i strach pomyśleć co by było, gdyby zamiast niego miał występować np. Hamed Haddadi (brr!).
Ocena: 3+

Ed Davis – Najwyższy wskaźnik +/- (+8), 9 punktów i 4 zbiórki. Słusznie Krzysiu zauważył, że dwóch najlepszych rezerwowych mamy na tych samych pozycjach, ale z braku laku tacy gracze są teraz na wagę złota.
Ocena: 3

Mike Miller – Dobry występ naszego najlepszego strzelca dystansowego. Mike był bardzo aktywny w ataku, rozciągał obronę i trafiał z półdystansu. Próbował nawet naciskać rywali od połowy boiska, co skończyło się dlań skręceniem kostki.
Ocena: 3

Jamaal Franklin – Nie wyszedł mu ten mecz, wydaję mi się, że się trochę podpalił, za bardzo chciał. Kompletnie nic mu nie siedziało, a w obronie był zagubiony.
Ocena: 1+

James Johnson – Zaliczył krótki epizod, ale nawet po tych 4 minutach zauważyłem, że obrońcy to z niego nie będzie. Jest niezłym strzelcem, ale chyba nie bardzo lubi dzielić się piłką z kolegami.

Badylos

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Kolejny mecz, kolejna porażka i znowu przegrana końcówka. Ten mecz od samego początku nam się nie układał. Zawodnicy Wolves sypali trójki aż miło (9 w pierwszej połowie), a my zamiast bronić, woleliśmy się im tylko przyglądać. 

W pierwszej połowie straciliśmy prawie 60 punktów, a nasza obrona nie istniała. To pokazuje jak ważnym elementem układanki jest Marc Gasol. Kiedy nie ma Hiszpana, to nawet Tony Allen zachowuje się w obronie jak dziecko we mgle (chociaż akurat w tym meczu grał bardzo dobrze).

Druga połowa była już lepsza, ale do ideału Niedźwiadkom brakuje jeszcze wiele. Grizz zmniejszyli stratę do rywala z -19 do -2 w ostatniej kwarcie, ale po raz kolejny nie udało nam się zwyciężyć zaciętej końcówki. Oby Marc wrócił jak najszybciej.

Mike Conley - Takiego Mike’a chcemy oglądać. Aktywny w ataku, penetrujący, skuteczny. Grał jak weteran z 15-letnim stażem i choć nie mógł się wstrzelić w pierwszej połowie, w drugiej trafił 3/4 za trzy. Doznał kontuzji (wygląda na to, że to tylko stłuczenie) na kilka minut przed zakończeniem spotkania i kto wie co by było, gdyby dokończył ten mecz. Na minus kilka niepotrzebnych strat i tylko 3 asysty.
Ocena: 4+

Tony Allen - W tym meczu mogliśmy zobaczyć starego, dobrego Tony’ego. Grał z poświęceniem, walczył o każdą piłkę i przede wszystkim świetnie bronił. Jak dla mnie przebywał na parkiecie zdecydowanie za krótko. Z nim na parkiecie Grizzlies byli +6, ale Dave wolał trzymać na boisku Baylessa…
Ocena: 4

Tayshaun Prince - Niestety, musimy się pogodzić z tym, że Prince gra w tym sezonie straszny piach. Rok temu przynajmniej bronił na niezłym poziomie – pamiętacie jak LeBron męczył się, żeby rzucić przeciwko Tay’owi chociaż 10 punktów we własnej hali? Jak na razie zarząd próbuje go zastąpić Jamesem Johnsonem z D-League.
Ocena: 1

Zach Randolph – Zagrał niezłe spotkanie. Zrobił swoje, choć miał ciężkie zadanie po obu stronach parkietu. Rzucił 20 punktów i miał 12 zbiórek. Zdarzyło mu się kilka niecelnych lay-upów, ale czego nie trafił, to zebrał i dobił. Niestety nie udało mu się powstrzymać niesamowitego Kevina Love, który sieknął 30 punktów.
Ocena: 3+

Kosta Koufos – Słaby występ Greka. Chociaż grał krótko to podobnie jak Z-Bo nie zatrzymał wysokich graczy Minnesoty. Jednak trzeba przyznać, że łatwego zadania nie miał, bo naprzeciw niemu stał wielkolud z Czarnogóry – Nikola Peković.
Ocena : 1+

Jon Leuer – Kolejny raz udowodnił, że potrafi grać w basket. Zastąpił Koufosa w pierwszej piątce, w drugiej połowie prawdopodobnie, dlatego że Joerger chciał mieć bardziej mobilny duet podkoszowy. Zmiana ta się opłaciła, bowiem Leur rzucił 15 punktów na 53% skuteczności oraz zebrał 9 piłek z tablic.
Ocena: 3+

Jerryd Bayless – Próbował rzucać jakieś śmieszne floatery z 3-4 metrów. Niby trafił 14 punktów, jednak całokształt nie był taki kolorowy jak statystyki. Jak dla mnie razem z Princem pierwszy do odstrzału.
Ocena: 2+

Mike Miller – Nie zauważyłem, żeby występował w tym meczu. Podobno rzucił 5 punktów i grał 25 minut.
Ocena: 1+


Nick Calathes, Ed Davis – Grali za krótko, żeby można było ich oceniać, ale co do Calathesa to moim zdaniem potrzebny nam bardziej dynamiczniejszy back-up dla Conleya. Owszem Calathes może i jest niezłym playmakerem, jednak nie stanowi żadnego zagrożenia w ataku.

Badylos

sobota, 14 grudnia 2013

Grizzlies vs. Pelicans, czyli najlepsza kwarta bez Gasola

W pierwsze 12 minut wychodziło nam wszystko. Oglądanie Grizzlies, które zazwyczaj równa się kolejnym zawałom serca, tym razem było niespodziewanie przyjemne. 34 punkty, 64% skuteczność z gry - w pewnym momencie zastanawiałem się kto podmienił nam rozpaczliwe w ostatnich dniach Miśki na najgorętszą ekipę w lidze, której bliżej było raczej do Rockets i Clippers.

Niestety, piękny sen szybko się skończył. W drugiej i trzeciej kwarcie zdobyliśmy łącznie 31 oczek i znowu wyglądaliśmy jak drużyna, która nie ma żadnych szans na awans do PO. Nie chcę zapeszać, ale ten sezon może być dla nas bardzo ciężki...

Mike Conley - Momentami wyglądał jak profesor. W pierwszej kwarcie zdobył 10 punktów, trafił dwie trójki i był nie do zatrzymania. Później niestety ucichł i przegrał bezpośrednią rywalizację z Jrue Holidayem. 7 asyst bez żadnej straty robiłoby większe wrażenie, gdyby nie fakt, że jego vis-a-vis, również ani razu nie stracił wczoraj piłki i rozdał przy tym aż 12 kończących podań.
Ocena: 3+

Tony Allen - Największym plusem jego gry było to, że w pierwszej piątce w końcu nie zobaczyliśmy Jerryda Baylessa. Poza tym powrót Tony'ego trochę rozczarował. Często zdarzało mu się odpuścić Erica Gordona, który przeciwko Grizzlies zanotował 25 punktów i był 10/12 z gry. Nie takiego Tony'ego chcemy oglądać.
Ocena: 2

Tayshaun Prince - Niedawno w prywatnym plebiscycie SI (http://nba.si.com/2013/12/11/all-nightmare-team-raymond-felton-richard-jefferson-tayshaun-prince-kevin-garnett-kendrick-perkins/) został wybrany do piątki najgorszych starterów w lidze i... meczem z Pelicans tylko udowodnił słuszność tej decyzji. Tajszon jest największą dziurą Niedźwiadków w ataku, a coraz częściej zaczyna nią również być w defensywie. Lata niestety robią swoje i masa (a właściwie jej brak) Prince'a nie dają mu żadnych szans przeciwko bardziej atletycznym trójkom ligi.
Ocena: 1

Zach Randolph - Miał szansę pokazać wszystkim, co sądzi o plotkach mówiących o jego wymianie w zamian za Ryana Andersona, jednak niestety jej nie wykorzystał. ZBo grał jak ZBo tylko w pierwszej kwarcie, a później przez kolejne 36 minut zanotował tylko 5 punktów i 4 zbiórki. Jestem ostatnim człowiekiem na tej planecie, który chciałby go widzieć w innej ekipie niż Grizzlies, ale powoli zastanawiam się, czy mamy jakikolwiek wybór, jeśli chcemy coś osiągnąć w tym (i nie tylko) sezonie...
Ocena: 3

Kosta Koufos - Jeden z jego najgorszych występów po kontuzji Gasola. Traci miejsce w rotacji na rzecz coraz lepszego Jona Leuera i nie zdziwię się, jeśli w najbliższych dniach Joerger postanowi zrobić jakąś małą roszadę w naszej pierwszej piątce.
Ocena: 2

Jerryd Bayless - Graliśmy świetną koszykówkę w kwarcie, w której Bayless przebywał na parkiecie przez 22 sekundy. Naprawdę chciałbym myśleć, że to tylko i wyłącznie przypadek...
Ocena: 2+

Jon Leuer - Leuer jest obecnie naszym drugim najlepszym zawodnikiem i wyrasta na najpewniejszą opcję pod koszem (sorry, Zach). W ostatnich czterech spotkaniach zalicza średnio 16.8 punktów i 8.0 zbiórek na mecz przy 53% skuteczności. Fajnie, że wykorzystuje swoją szansę. Wczoraj był nie do zatrzymania dla defensywy Pelicans. 19 punktów, 8 zbiórek i 8/10 z gry. Jonsanity?
Ocena: 4+

Mike Miller - Całkiem pozytywny występ, okraszony dwiema trójkami. Niczego więcej nie powinniśmy od kolan Millera wymagać. Po obcięciu włosów wydaje się jakiś taki... czystszy.
Ocena: 3

Ed Davis - Również wrócił i trzeba przyznać, że pokazał się z lepszej strony niż Tony Allen. Trochę za mało było go na tablicach, ale dwa bloki i niezła defensywa w 23 minuty zrobiły niezłe wrażenie. Szkoda, że dwóch najlepszych zawodników z ławki, mamy na tej samej pozycji.
Ocena: 3+

Nick Calathes - Powinien stworzyć z Baylessem jakiś śpiewający duet, wyjechać na trasę koncertową po Stanach i nie grać żadnego koncertu w całym Tennessee.
Ocena: 2

czwartek, 12 grudnia 2013

Grizzlies vs. Thunder, czyli wszystko po staremu...

Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że jest to moja pierwsza relacja z meczu Grizz, więc mam nadzieję, że będziecie wyrozumiali.

Grizzlies są jedną z najbardziej pechowych drużyn w tym sezonie. Ostatnio do kontuzjowanych Gasola, Davisa i Allena dołączył także Quincy Pondexter, który opuści całe rozgrywki z powodu złamania stopy. Oj to będzie ciężki sezon …

Już na początku meczu Thunder zdobyli przewagę, której nie chcieli oddać do końca spotkania. Atak się kompletnie nie kleił ( nie potrafiliśmy nawet wykorzystać przewagi 3-1 w kontrze) , a i w obronie też nie było lepiej. W pierwszej kwarcie w grze utrzymywaliśmy się dzięki Randolphowi, który w tej części meczu zdobył 11 z 17 swoich punktów.

Jeśli chodzi o liczby to : pozwoliliśmy Oklahomie na 56% skuteczności z gry oraz 19 punktów z kontry. Nasza obrona była dziurawa jak szwajcarski ser. Brakuje w tym momencie solidnego obrońcy obwodowego, którym na pewno nie jest Mike Miller.

Mike Conley – Najlepszy i najwaleczniejszy ze wszystkich. Rzucił 20 punktów i zaliczył 9 asyst. Chwilami miałem wrażenie, że tylko jemu zależało na wygranej.
Ocena: 4

Jerryd Bayless – Na szczęście grał tylko 19 minut. Na boisku jednak nie wyglądało to tak źle. W drugiej połowie miał nawet 100% skuteczności z gry!
Ocena: 3

Tayshaun Prince – Typowy Tejszon. W ataku nie pokazał nic ciekawego oprócz 2 airballi. Po za tym miał najgorszy wskaźnik +/- (-25)
Ocena: 1

Zach Randolph – Był sobą tylko w pierwszej kwarcie. W pozostałej części meczu trafił tylko jeden rzut z gry, co pokazuje jak bardzo potrzebuje u swego boku Marca Gasola.
Ocena: 2

Kosta Koufos – Zagrał na swoim, solidnym poziomie, jednak wielka szkoda, że tak rzadko wykorzystywał obecność drewnianego w obronie Kendricka Perkinsa
Ocena: 3

Jon Leuer – Coraz bardziej podoba mi się ten chłopak (no homo). W ostatnich 5 meczach zalicza średnio 15,4 pkt i 8 zbiórek.  Jest aktywny na tablicach, walczy, sieje za trzy i ma niezły przegląd pola. Drugim Gasolem raczej nie będzie, ale na razie musimy się nim zadowolić .
Ocena: 3+

Mike Miller – Był aktywny w ataku, trafił dwie trójki, jednak obrońcą jest cieniutkim jak blachy w fordzie fokusie. Jeremy Lamb jechał z nim jak z kadetem.
Ocena: 2

Nick Calathes – Wydaję mi się, że za często szuka podań, zamiast spróbować samemu skończyć atak. Jak zwykle nie pokazał nic ciekawego.
Ocena: 1+

Jamaal Franklin – Dostaje co raz więcej minut i dobrze bo chłop ma duży potencjał. Miejmy nadzieje, że go wykorzysta.


Badylos

wtorek, 10 grudnia 2013

Time-out

Jak pewnie zauważyliście na stronie pojawia się coraz mniej relacji i jest to niestety spowodowane moim totalnym brakiem czasu. Ledwo wyrabiam się z oglądaniem wszystkich meczów Grizzlies, co niestety jakimś przyjemnym przerywnikiem od pracy w tym sezonie nie jest. Na kilka tygodni muszę więc zawiesić swoje pisanie na Polish Grindhouse, ale obiecuje wam, że wraz z nowym rokiem postaram się znaleźć dla Niedźwiadków więcej najcenniejszego surowca w dzisiejszym świecie i mam nadzieję, że ten plan mi się powiedzie.

PS. Jeśli ktoś z wa chciałby pisać o Grizzlies podczas mojej nieobecności (i później) dawajcie znać. Dodatkowe pióro zawsze się przyda. :)

PS2. Gra Jerryda Baylessa nie jest powodem mojej miesięcznej absencji (choć na czacie z pewnością będę się pojawiał). 

piątek, 6 grudnia 2013

Grizzlies vs. Clippers czyli 24 minuty Grizzlies Basketball

Do połowy wszystko wyglądało pięknie, tak jak zwykle to wygląda w naszych pojedynkach przeciwko Clippers. Świetna defensywa, kolejne niecelne jumpshoty podopiecznych Doca Riversa i wolny styl gry, który uniemożliwia granie z kontry. Wydawało się, że Grizzlies mają to spotkanie pod kontrolą. Bez Marca Gasola, bez Tony'ego Allena, a od drugiej kwarty także bez Eda Davisa, wciąż byliśmy w stanie pokazać Clippers znaczenie słów Grit&Grind. Tylko potem coś pękło.

Trzecią kwartę przegraliśmy 24:11. Sędziowie nam nie pomagali, ale nie można powiedzieć, że to oni byli główną przyczyną naszej porażki. Sami byliśmy sobie winni. 3/17 z gry przez dwanaście minut musiało się tak skończyć. Później nie było już czego gonić. Do roboty wzięła się ławka Clippers i nawet Reggie Bullock zaczął wyglądać jak Reggie Millier odpalający kolejne celne próby z dystansu (3/3). Szkoda, bo mimo tak drastycznego końcowego wyniku, ten mecz na prawdę był do wygrania. 

Mike Conley - Znowu udowodnił, że jest kimś więcej niż tylko Chrisem Paulem dla ubogich. Choć miał spore problemy z agresywną defensywą Clippers, to  i tak był niemal nie do zatrzymania w kolejnych próbach dostawania się pod kosz. Trochę za mało było go za to w kreowaniu gry. Cztery asysty to wynik, który mógłby się obronić, gdyby na parkiecie był Marc Gasol.
Ocena: 4

Jerryd Bayless - Wskoczył do pierwszej piątki, ale o dziwo nie wprowadził żadnej nowej jakości. Największym plusem jego występu był flagrant foul, który oczywiście nie był flagrant foulem, ale Blake Griffin, jak to ma w zwyczaju, dobrze go sprzedał:
Upadł jakby ktoś go postrzelił, a ZBo zareagował w najlepszy możliwy sposób:


Ocena: 2

Tayshaun Prince - Podobno grał w tym spotkaniu. Ja go nie widziałem, ale boxscore mówi coś innego. Szkoda, że największą defensywną dziurę Clippers (Dudley), musimy próbować wykorzystywać kimś takim jak Tajszon.
Ocena: 1

Zach Randolph - Wrócił, ale widać, że do optymalnej formy sporo mu jeszcze brakuje. Wrośnięty paznokieć ograniczył go do 4/13 z gry, choć spory wpływ miał na to pewnie także DeAndre Jordan. Brak Gasola pozwolił Riversowi na posłanie swojego środkowego przeciwko ZBo i pomysł ten niestty bardzo dobrze wypalił.
Ocena: 3

Kosta Koufos - Bardzo przyjemnie ogląda się Kostę w pierwszej piątce. Walczy, zbiera, zajmuje niezłe pozycje w defensywie. Wczoraj 17 punktów i 9 zbiórek. Więcej nie powinniśmy od niego wymagać.
Ocena: 4+

Ed Davis - Davis zaczął korzystać na kontuzjach Gasola i ZBo, lecz niestety złowieszcza klątwa, która panoszy się po całym Fedex Forum dotknęła także jego. Nadkręcona lewa kostka zapewne wyeliminuje go z kilku najbliższych spotkań, a nam pozostaje tylko liczyć, że to już ostatni pechowiec w składzie Davida Joergera.
Ocena: -

Quincy Pondexter - 15 punktów z ławki i świetna defensywa na Chrisie Paulu. Q-Pon uwielbia grać przeciwko Clippers i wydaje mi się, że to on, a nie Jerryd Bayless powinien wskoczyć do s5 zamiast Tony'ego Allena.
Ocena: 4

Nick Calathes - Gdy widzę jak szykuje się do wejścia na parkiet, powoli zaczynam czuć to samo, co w przypadku Jerryda Baylessa. Juanem Carlosem Navarro to on raczej nie będzie.
Ocena: 2

Mike Miller - Ściął włosy i póki co stracił swoją moc. 20 minut i ani jednej trójki. Żadnej dziury na dystansie jak na razie nie załatał.
Ocena: 2

Jon Leuer - Po życiówce przeciwko Suns osiadł na mieliźnie i nieco się uspokoił. Znowu aktywny, jednak wczoraj chciał robić za dużo. Na plus skończenie chyba najładniejszej akcji w całym meczu:

Ocena: 3

niedziela, 1 grudnia 2013

Grizzlies vs Nets czyli w krainie, gdzie różnicę robi wrośnięty paznokieć

Wrośnięty paznokieć - nie brzmi poważnie, ale podobno boli jak cholera. Mógłbym wstawić kilka zdjęć tej "kontuzji" z sieci, ale uwierzcie mi na słowo (albo sami sprawdźcie), że nie jest to najprzyjemniejszy widok. Po co się na ten temat rozpisuję? Bo właśnie z tego powodu w meczu z Nets nie zagrał Zach Randolph. Bardzo też możliwe, że jego wrośnięty paznokieć kosztował nas ósmą porażkę w tym sezonie.

W meczu ze słabymi i pozbawionymi stylu Nets, nawet bez Gasola i ZBo byliśmy w moim przekonaniu faworytami. W końcu szpital na Brooklynie był jeszcze bardziej zapracowany niż ten w Fedex Forum. Brak Paula Pierce'a, Derona Williamsa, Jasona Terry'ego i Andreia Kirilenki. Niestety, Jason Kidd nie musiał wylewać na parkiet żadnych niezidentyfikowanych substancji. Nets wygrali, a my przez całe spotkanie nie potrafiliśmy zatrzymać Joe Johnsona i (sic) Andraya Blatche'a.

Ten drugi w Memphis oszalał. Trafił trzy trójki na 100% skuteczności i wykorzystywał problem z faulami Eda Davisa, pokazując jak wiele do dobrej defensywy brakuje jeszcze Jonowi Leuerowi. Leuer trafił dwie próby z dystansu, ale poza tym był cieniem zawodnika - szczególnie w defensywie. Podobnie z resztą jak cała nasza ławka z jednym, małym wyjątkiem.

Nets uciekli nam już w pierwszej kwarcie, w której szesnaście punktów zdobył Joe Johnson. Straty zdążyliśmy zniwelować pod koniec trzeciej odsłony meczu. Naszy mały wyjątek na ławce - Quincy Pondexter w pojedynkę przeprowadził run 14-2 i na tablicy pojawił się wynik 75:74 dla Nets. To by było jednak na tyle. Znowu beznadziejnymi decyzjami popisał się David Joerger. Na siłę forsował grę rotacją, która zniwelowała straty i zamiast w porę wprowadzić Mike'a Conleya, wolał na parkiecie trzymać dwójkę Calathes-Bayless, która znowu pokazała jak bardzo brakuje nam rezerwowego playmakera. Joerger ma przed sobą jeszcze długą drogę do zostania solidnym trenerem w tej lidze.

Mike Conley - Trzy ostatnie mecze = 29 asyst i 2 straty. Świetnie dominował młodego Tyshawna Taylora. Szkoda tylko, że Joerger tak długo trzymał go na ławce w ostatniej odsłonie spotkania. Conley wszedł, gdy Nets znowu odskoczyli na bezpieczną przewagę.
Ocena: 4

Tony Allen - Chwilami go kocham, chwilami nienawidzę. Kocham, gdy wymusza stratę i jak szalony biegnie do obręczy. Nienawidzę, gdy oddaje bezsensowne rzuty z 5-6 metra, gdy na zegarze jeszcze dobre kilka sekund do rozsądnego rozegrania akcji.
Ocena:

Tayshaun Prince - Po kilku solidnych występach przyszła kolej na powrót do rzeczywistości. 0 punktów i 0 defensywy przez 23 minuty. To chyba on miał zatrzymać Joe Johnsona. Nie wyszło.
Ocena: 1

Ed Davis - Najgorszy pod względem wskaźnika +/- (-19), choć na parkiecie nie wyglądał tak źle. Chciał wykorzystać swoją szansę na pokazanie się w pierwszej piątce i robił po prostu za dużo. Przez całe spotkanie miał problemy z faulami.
Ocena: 3

Kosta Koufos - Kolejny raz udowodnił mi, że bez Marca większe problemy będziemy mieć w ataku niż w defensywie. Kosta nieźle radził sobie przez większą część spotkania z Brookiem Lopezem, zaliczył trzy bloki i solidne double-double na poziomie 10 punktów i 11 zbiórek. Ostatni, do którego możemy mieć pretensje po porażce.
Ocena: 4-

Jon Leuer - Dobrze, że w większości spotkań gra po 2-3 minuty w meczu.
Ocena: 2

Jerryd Bayless - Chciał być jak Quincy Pondexter, ale mu nie wychodziło. Co z tego? Rzucać można dalej. Miał fajną asystę in transition do Kosty Koufosa, ale to jedyny pozytywny aspekt jego gry, który udało mi się wyłapać.
Ocena: 1/6 z gry

Mike Miller - Dwie celne trójki okupione fatalną defensywą na Joe Johnsonie. Nie może przebywać na parkiecie, gdy obok jego nie ma Tony'ego Allena bądź Tejszona Prinsa.
Ocena: 2

Nick Calathes - Pozamiatał. 5 minut i -14 z nim na parkiecie.
Ocena: 0,25

Quincy Pondexter - Miły akcent na sam koniec. 22 punkty w 21 minut. Nie każdy jest w stanie w pojedynkę zrobić run 14-2 (nie, Jerryd ty tego nie umiesz i przestań wreszcie próbować). Pondexter wreszcie trafiał z dystansu i przypomniał sobie o swojej formie z tegorocznych play-offów. Miejmy nadzieję, że mecz z Nets nie był tylko jednorazowym wyskokiem.
Ocena: 4+

wtorek, 26 listopada 2013

Grizzlies vs. Rockets czyli Jezus Maria David

No Gasol, no problem - przynajmniej tak wydawało się do końca trzeciej kwarty. Do tego momentu graliśmy znakomicie w obronie, pozwoliliśmy Rockets na zaledwie 55 punktów i tylko dwie celne trójki na szesnaście oddanych. Oglądając pierwsze 36 minut byłem niemal pewny, że zaraz uciekniemy z wynikiem i wygramy pierwsze spotkanie bez Hiszpana. W głowie układałem sobie już nawet schemat relacji, której środkiem byłby niesamowity (głównie w 1Q) Kosta Koufos. Niestety wszystko popsuło się w ostatnich dwunastu minutach. David Joerger na siłę przyczepił się do lineupu Calathes-Bayless-Miller-Leuer(sic!)-Davis i trzymał go na parkiecie przez cztery minuty, w czasie których Rockets zaliczyli run 14-2...

Rockets ograli nas piątką Beverley-Parsons-Garcia-Casspi-Asik. Dwight Howard nie istniał (Koufosanity!), ale jego koledzy wyrobili 200% normy. Szkoda, bo z Brodaczem w garniturze Rakiety były jak najbardziej do ogrania. Zwycięstwo dałoby nam potężny zastrzyk energii na kolejne pojedynki bez Gasola, a tak znowu musimy się bać, że Joerger będzie chciał dobrze grać w defensywie rywali obwodem Calathes-Bayless-Miller. Brrr! Nigdy więcej.

Mike Conley - 10 asyst, 0 strat. Szkoda tylko, że pierwszy celny rzut z gry zaliczył w trzeciej kwarcie. Jeśli mamy jednak na te dwa tygodnie zapomnieć o Gasolu, Mike musi grać jako pierwszy kreator gry. Wczoraj wychodziło mu to bardzo dobrze.
Ocena: 4+

Tony Allen - Świetny w defensywie, zaliczył sześć przechwytów i próbował ratować to co zepsuła piątka wspaniałych inaczej na początku czwartej kwarty. Niestety Rockets złapali wiatr w żagle i nie opuścili ich już aż do końca.
Ocena: 4

Tayshaun Prince - Mecz życia w pierwsze 36 minut. Momentami wyglądał nie jak Tajszon z Memphis, a jak prawdziwy Tayshaun Prince, którego pamiętamy z Detroit Pistons. I to tych prawdziwych Pistons, a nie tej marnej podróby sprzed dwóch lat.
Ocena: 3+

Zach Randolph - Nie miał łatwo. Nikt nie miałby łatwo z największa beksą tej ligi. Gdy walczył przeciwko Terrence'owi Jonesowi, był nie do zatrzymania. Z Dwightem nieco za rzadko tańczył w kierunku kosza i wolał zostawać na półdystansie.
Ocena: 3 - Musi grać lepiej w obliczu nieobecności Gasola

Kosta Koufos - Kostanity! 5 zbiórek ofensywnych w pierwszej kwarcie i solidne 8/13 w całym meczu. Szkoda, że Joerger zapomniał o nim w ostatnich 12 minutach
Ocena: 4

Mike Miller - Trafił dwie trójki i wydawało się, że wystarczy. Nie wystarczyło. Dawid nie może trzymac go na parkiecie równocześnie z Baylessem - to harakiri naszej defensywy.
Ocena: 3

Jerryd Bayless - Co ja mam tu w ogóle pisać? Serio, kończą mi się pomysły...
Ocena: 1/7 z gry

Ed  Davis - Wyglądał całkiem fajnie z ZBo na parkiecie, a cierpiał gdy przychodziło grać mu obok Leuera. Trudno się temu dziwić. 15 minut to absolutne minimum, jakie może mu obecnie dawać Joerger.
Ocena: 3

Nick Calafior Calathes - Tragedia. W 4 minuty zdążył wszystko zepsuć. Krzyżyk na drogę jeśli mamy wybierac pomiędzy nim w takiej formie, a Jerrydem Baylessem. -14 na parkiecie i wszystko jasne.
Ocena: 0,5


sobota, 23 listopada 2013

Grizzlies vs. Spurs, czyli kogo obchodzi jakiś tam mecz...

Są takie chwile w życiu każdego kibica koszykówki (a już szczególnie w życiu kogoś, kto o niej pisze), w których najchętniej rzuciłbyś to wszystko w kąt, zamknął się w małym pokoju z telewizorem i zmienił swój ulubiony sport na golf lub jakiś inny curling. Taki moment przeżyliśmy właśnie wczoraj. Gdy wszystko wydawało się iść w dobrym kierunku i gdy Grizzlies Basketball znowu zaczęło nas w sobie powoli rozkochiwać, los postanowił spłatać nam figla.


Na pierwszy rzut oka nie wyglądało to groźnie. Lewe kolano Marca Gasola ledwo musnęło tyłek Jeffa Ayresa, który z łatwością umieścił później piłkę w koszu. W 99% przypadków o tej akcji szybko byśmy zapomnieli. Niestety. Koszykarscy bogowie postanowili, że będzie ona spędzać nam sen z powiek przez najbliższe kilka tygodni. 

M, C, L - trzy, na pierwszy rzut oka normalnie wyglądające literki. Połączone razem szerzą jednak popłoch w szatni Memphis Grizzlies. Dwa lata temu więzadło poboczne przyśrodkowe zerwał Zach Randolph, opuścił 10 tygodni gry. Rok temu naderwał je Quincy Pondexter, który pauzował przez 7 tygodni. Wczoraj klątwa dotknęła Marca Gasola, który opuści podobną ilość czasu. 

Na ok. dwa miesiące zostaniemy więc bez podstawowego centra i bez podstawowego katalizatora naszej gry ofensywnej. Marc od czterech spotkań zaliczał średnio 19 punktów, 9 zbiórek i 7 asyst na mecz. Zastanówcie się jak bardzo będzie nam go brakowało. W obwodzie pozostaje na szczęście Kosta Koufos, którego ściągnięcie w te wakacje momentalnie stało się jeszcze lepszym ruchem niż mogliśmy to sobie wyobrażać (szkoda, że przekonaliśmy się o tym w ten sposób). Koufos nie wejdzie oczywiście w buty Gasola, jednak powinien pozwolić mu na spokojną rehabilitację, podczas której my nie będziemy się martwić, że Grizzlies tracą szansę nie tylko na kolejny wielki sezon, ale także na sam awans do play-offów. Otworzą się także minuty dla Eda Davisa, który będzie miał okazję, aby pokazać nam, że powinniśmy przedłużyć z nim kontrakt w najbliższe wakacje. 

Optymistycznie (o ile w ogóle można tak mówić) przed najbliższymi dwoma miesiącami nastraja początek trzeciej kwarty wczorajszego meczu ze Spurs. W pewnym momencie zaliczyliśmy run 24-10 i graliśmy najlepszą defensywę, jaką widziałem od nas w tym sezonie. Koufos dobrze blokował dojście do obręczy i choć później parę razy gubił się w pojedynkach z Tiago Splitterem, jego występ można uznać za całkiem udany. Miejmy nadzieję, że przez najbliższe kilka tygodni będę mógł tak pisać jak najczęściej. 

czwartek, 21 listopada 2013

Grizzlies vs. Warriors czyli Kalifornia zdobyta.

Znowu możemy znęcać się nad sobą oglądając zwycięstwa Grizzlies, w których Niedźwiadki zdobywają cztery punkty w ostatnie pięć minut regulaminowego czasu gry. Nie wiem jak wam, ale mi tego typowego Grit&Grind bardzo brakowało. Może mam jakieś ukryte skłonności masochistyczne? Kto wie.
źr: ktvu.com
Znowu zaczęliśmy wolno. W pierwszej kwarcie pozwoliliśmy Warriors na 10 punktów z pomalowanego, co z resztą przez cały mecz było dość niespodziewanie naszą ogromną bolączką. Gdy ostatnio biliśmy się z Wojownikami w Fedex Forum, w polu trzech sekund podopieczni Marka Jacksona zdobyli w polu trzech sekund 18 oczek. Wczoraj skończyło się na 50 (!). Jakoś te punkty gospodarze musieli jednak zdobywać. Nie było Stephena Curry'ego, a Klay Thompson znowu przypomniał sobie jak bardzo nie lubi grać przeciwko Grizzlies. Niby zdobył 21 punktów, ale potrzebował na to aż 19 rzutów. Zaskakująco dobrze radził sobie z nim Jerryd Bayless - No Allen, no problem.

Na początku drugiej połowy szybko odrobiliśmy 10- punktową stratę, za sprawą runu 15-2, który napędzali Mike Conley i Zach Randolph. ZBo znowu był bestią i zaliczył czwarty z rzędu występ z 20/10. Ostatni raz taka seria zdarzyła mu się w sezonie 2010/11.

Last but not least - w 53 minuty zaliczyliśmy 7 (słownie: siedem) strat. Warriors nijak nie mogli narzucić nam gry up-tempo. Zdobyli zaledwie cztery punkty z kontrataku i często zmuszeni byli oddawać rzuty w ostatnich sekundach akcji. Ich 27% za trzy to bynajmniej nie "kiepska forma dnia"

Mike Conley (19 pkt., 4 as., 6 zb., 0 str., 8/19 z gry) - Wszedł do głowy Andre Iguodali i wywiercił w niej ogromną dziurę. Iggy jako rozgrywający zaliczył co prawda 14 asyst, ale dodał do tego cztery straty i fatalną skuteczność z gry. Mike znowu grał mądrze i trafił wielką trójkę w dogrywce.
Ocena: 4+

Quincy Pondexter (6 pkt., 2 as., 2/5 z gry., 1/2 za trzy) - Zastąpił Tony'ego Allena w pierwszej piątce, lecz niczym specjalnym się nie wyróżnił. Bez maski nie wyglądał już tak groźnie, ale w obronie nadal robił to co do niego należało. Wciąż brakuje mi jego trójek z narożników.
Ocena: 3

Tayshaun Prince (8 pkt., 3 zb., 2 prz., 4/8 z gry) - Mr. Clutch. Kto by pomyślał. Prince wygrał dla nas to spotkanie dwoma celnymi rzutami w dogrywce. Najpierw dostał świetne podanie od Marca Gasola, a potem sprzed nosa Harrisona Barnesa wypuścił piłkę na 0.1 sekundy do zakończenia akcji. Trafił.
Ocena: 3+

Zach Randolph (21 pkt., 12 zb., 9/22 z gry) - Król żyje i ma się dobrze. Z Davidem Lee wyprzytulali się na wieki. Uwielbiam patrzeć, gdy po tych jego dziwnych wyrzutach piłka odbija się dziesięć razy od obręczy i wreszcie wpada do kosza.
Ocena: 4+

Marc Gasol (18 pkt., 11 zb., 4 as., 4 blk.,  6/14 z gry) - Trzymał nas w grze w pierwszej kwarcie. Potem trochę się zagubił, jednak nie miał łatwego zadania, bijąc się co chwilę z Andrew Bogutem. Dwie kluczowe asysty w dogrywce. Szkoda tylko trzech strat.
Ocena: 4

Jerryd Bayless (6 pkt., 3 as., 1/5 z gry) - Naprawdę niezły występ. Przede wszystkim w obronie, gdzie robił co mógł, aby zatrzymać Klaya Thompsona. Zamiast głupich prób z 5-6 metra nie trafiał rzutów z dystansu. W jego przypadku to niemały postęp.
Ocena: 3+

Mike Miller (3 pkt., 4 zb., 2 as.) - Trafił jedną trójkę, która mogła stać się wczesnym daggerem, jednak Warriors zdołali wrócić do meczu. Joerger zostawia go na parkiecie w decydujących minutach spotkania i dobrze, bo rywale o wiele bardziej muszą respektować go na dystansie, niż ma to miejsce z Tonym Allenem i Tayshaunem Princem.
Ocena: 2+

Kosta Koufos (7 pkt., 8 zb., 2 prz., 3/10 z gry) - Miał problemy ze skutecznością, ale znowu świetnie uzupełniał się z kimś z duetu Gasol-Randolph. Joerger powinien coraz częściej dawać mu 20+ minut w meczu.
Ocena: 3+

Zostaliśmy trzecią ekipą w historii, po Nuggets w sezonie 1987/88 i Spurs 1994/95, która zdołała wygrać wszystkie mecze podczas wyjazdowej serii spotkań w Kalifornii. Dla Warriors była to także pierwsza porażka w tym sezonie w Oracle Arena.

wtorek, 19 listopada 2013

Grizzlies vs. Clippers, czyli to jak? wróciliśmy?

Czasu mało jak w każdy wtorek, ale o takim meczu nie wypada niczego nie napisać. Po cichu gdzieś liczyłem, że to spotkanie może właśnie tak wyglądać. Clippers przez ostatnie dwa lata zrobili wszystko co tylko mogli, aby ułatwić nam wygrywanie w Staples Center. Wiadomo, brak back-upu dla duetu Griffin-Jordan, defensywna dziura pod koszem i takie tam. Słyszeliście to już pewnie nie raz. Problem miał być tylko jeden - jak zatrzymać prawdopodobnie najszybszy (Splash Brothers mogą się kłócić) obwód w lidze? Paul, Redick, Crawford, Barnes, Collison - wszyscy ci zawodnicy są w stanie nagle zrobić run 10-0 dosłownie z niczego w kilkadziesiąt sekund. Problem polega na tym, że, aby zrobić taki run, trzeba szybko biegać. Niedźwiadki wybiły wczoraj Clippers bieganie z głowy.

Spowalnialiśmy grę, jak tylko się dało. Chwała Joergerowi za to, że z nieudanego eksperymentu z przyśpieszaniem i zostawianiem Marca Gasola na 5-6 metrze od kosza, szybko zrezygnował. W Memphis gramy co innego niż reszta ligi. Eksperci (bez przekąsu) mogą nam to wypominać: "Przecież wszyscy grają small-ball!", "Rzuty in-transition to często najlepsza opcja!". W przypadku 29 zespołów w tej lidze macie racje. My jesteśmy jednak pod tym względem wyjątkowi. Ze składem, który dysponujemy najlepiej wygląda gra, którą prezentujemy od trzech lat. Rzeczy, które dobrze działają nie powinno się poprawiać. Kropka.

Cesarz Zachariasz Randolphus znowu tańczył na nosie Blake'a Griffina. Przybył, zobaczył, zwyciężył. Trzy ostatnie mecze: 28/11, 22/10 i wczorajsze 26/15. Czy chcemy mieć w Memphis innego władcę? Ja zamykam usta i milczę.

Wreszcie obudził się też ten drugi. Hiszpański konkwistador. Początek miał słaby, ale w końcu zaczęło klikać. Wczoraj 23 punkty (wyrównane season-high), 9 zbiórek i 8 asyst. DeAndre Jordan znowu będzie miał koszmary, a nasz Marc w ostatnich trzech meczach zalicza średnio 8.3 ast. na mecz. Taki tam center.

Wynik 106:102 może wprowadzać nas w błąd. To nie było wyrównane spotkanie. Zabrakło zaciętej końcówki. Grizzlies wyglądali lepiej przez 48 minut. Pisałem o tym kiedyś - jesteśmy jedyną drużyną w lidze, która potrafi  zblow-outować swoich rywali różnicą mniej niż 10 oczek. Patrzysz na boxscore - myślisz - musiało być równo. Oglądasz spotkanie - Jakim cudem Grizzlies są tylko +8?

Ograniczyliśmy straty (9) przeciwko ekipie, która wymusza ich 16 na mecz. Najszybszemu (?) atakowi w lidze pozwoliliśmy na 9 (!) punktów z kontry. Świetnej ławce pozwoliliśmy na 34% z gry, a Chris Paul? Przedłużył swoją serię z double-doubles do jedenastu spotkań, ale był tylko 5/14 z gry i 1/3 (2 pkt.) w czwartej kwarcie. Podziękujcie naszemu Zorro:
źr: usatoday.com
Dziś przy zawodnikach nieco mniej tekstu. Wybaczcie, czas goni:

Mike Conley - Nie wyglądał w tym meczu, jak ktoś, kto dużo ustępuje Chrisowi Paulowi. Underrated.
Ocena: 4

Tony Allen - Najpierw na chwilę umarł:
Potem kopnął Paula w twarz i wyleciał z parkietu:
W przerwach grał bardzo solidnie.
Ocena: 2 (nie pochwalamy kopnięć, choć założę się, że Tony celował w piłkę)

Tayshaun Prince - Mogliśmy trafić gorzej z naszym wyjściowym SF - mógł nim być Jared Dudley.
Ocena: 3

Zach Randolph - Dzięki Zach.
Ocena: 5

Marc Gasol - Wrócił? 20/8.3/8.3 w ostatnich trzech meczach. Chyba tak.
Ocena: 5

Quincy Pondexter - Trafił trójkę, ale to nie najważniejsze. To co robił w 4q na Chrisie Paulu było fan-ta-sty-czne.
Ocena: 4

Jerryd Bayless - Nawet twoje fade-awaye nie popsują mi dzisiaj humoru.
Ocena: 3

Kosta Koufos - 20 punktów, 18 zbiórek i 8 bloków Per36. Napiszę jeszcze raz - Dzięki Denver.
Ocena: 4+

Mike Miller - Dwie trójki i wystarczy.
Ocena: 3+

Jak widzicie po meczu z Clippers opanował mnie spory hurraoptymizm. Pewnie Grizzlies jeszcze nie raz rozczarują mnie swoją grą w tym sezonie, jednak takiego kopa jak ten w meczu w Staples Center wszyscy potrzebowaliśmy.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Grizzlies vs. Kings, czyli im wolniej, tym lepiej.

Wyjazdy do Sacramento nigdy nie były naszą najmocniejszą siłą. Nie dość, że do wczoraj w stolicy Kalifornii mieliśmy bilans zaledwie 6 zwycięstw do 28 porażek, to jeszcze pewnie pamiętacie, jak kończyły się niektóre mecze w Sleep Train Arena (Tyreke Evans, rzut z połowy, takie tam - szkoda psuć sobie poniedziałku). Przez pierwszą połowę wczorajszego meczu wydawało się jednak, że nic nie może pójść źle - graliśmy rozsądnie (choć straty nadal były problemem), skutecznie i przede wszystkim dobrze w obronie, dzięki czemu zatrzymaliśmy panów w koronie na 34 punktach przez pierwsze 24 minuty. Marc Gasol i Zach Randolph schowali DeMarcusa Cousinsa (9 pkt., 5 zb., 4/11 z gry) do szafy, z której nie pozwolili mu wyjść już do końca spotkania. Lider Kings zaliczył swój najgorszy występ w tym roku, a Mike Malone w drugiej połowie spotkania wolał na parkiecie widzieć (sic!) Hamady'ego Ndiaye.

Mimo że Grizzlies wygrywali już w pewnym momencie 20 punktami, a na twarzy Joergera po raz pierwszy w tym sezonie znikały krople potu, Królowie zdołali niebezpiecznie zbliżyć się do nas na przełomie trzeciej i czwartej kwarty. W górze mieli nawet trójkę Johna Salmonsa, która doprowadziłaby do remisu 82:82 na 7 minut przed końcem spotkania. Znakomitą robotę dla gospodarzy robił wówczas Travis Outlaw. O ile nasz super duet podkoszowych świetnie ograniczał Cousina i Thompsona, o tyle z latającym na dystansie byłym kolegą Randolpha z Blazers, mieliśmy ogromne kłopoty. Zach często zostawiał mu 1-2 metry wolnego za linią 7.24, co wczoraj wystarczyło Outlawowi do trafiania wszystkiego co popadnie. 18 punktów w 17 minut, 6/9 z gry i dwie trójki (na szczęście) nie wystarczyły na nic więcej niż tylko kolejne zamoczenie czoła naszego klęczącego trenera.

W decydujących momentach spotkania obecność Outlawa na parkiecie była naszą siłą. Zach Randolph to co oddał w obronie, nadrobił z nawiązką w ataku, przepychając skrzydłowego Kings gdzie chciał i jak chciał. ZBo znowu był naszą pierwszą opcją w czwartej kwarcie, w której zdobył 9 punktów i rozstrzygnął spotkanie na naszą korzyść. Grizzlies po raz pierwszy wygrali dwa spotkania z rzędu i nie mają już ujemnego bilansu. Aby przedłużyć ten stan rzeczy może być jednak bardzo ciężko. Pojedynek z FlopCity już dzisiaj o godzinie 4:30.
źr: sportspyder.com
Mike Conley - (38 min., 19 pkt., 9 as., 8/12 z gry., 3/5 za trzy., 2 str.) - Wreszcie pocelował z dystansu. 3/5 to jego najlepszy wynik w tym sezonie. Dobrze kontrolował tempo gry i ograniczył Isiah Thomasa do zaledwie 5/17 z gry. Takiego Mike'a potrzebujemy w pojedynku przeciw CP3 jak najwięcej.
Ocena: 4+

Tony Allen - (29 min., 12 pkt., 5 zb., 4 as., 2 prz., 5/10 z gry) - Standardowy Tony. Pobiegał, porzucał, kilka razy spóźnił się w obronie i nie potrafił pogodzić się ze swoją pomyłką. Najważniejsze, że nie zawiódł. W lay-upach też całkiem przyzwoicie.
Ocena: 3+

Tayshaun Prince - (6 pkt., 9 zb., 4 as., 3/8 z gry) - Rzuca te swoje próby z półdystansu (wygląda przy tym nieco pokracznie) i trafia ich średnio pewnie 40%. Za wczoraj nie można mieć do niego jednak żadnych pretencji, bo a) świetnie walczył na tablicach, b) próbował napędzać nasz ball-movement i c) zablokował w kontrze Johna Salmonsa. Nijak nie wyglądało to jednak jak pamitny blok na Reggie'em Millerze.
Ocena: 3+

Zach Randolph - (22 pkt., 10 zb., 2 as., 9/12 z gry) - Krótka notka z mojego twittera: "ZBo w zwycięstwach Grizzlies zalicza średnio 20.8 punktów na mecz. W porażkach - 9.4.". I wszystko jasne.
Ocena: 4+

Marc Gasol - (19 pkt., 8 zb., 9 as., 3 str., 8/14 z gry) - Dziewięć asyst. Osiem zbiórek. Witamy z powrotem Panie Marc? Wszystko na to wskazuje. Hiszpan wreszcie (wreeeeeeeeeszcie) chce dostawać piłkę tyłem do kosza i przepycha się, zdobywając punkty spod samego kosza, a nie tylko odpoczywa na 5-6 metrze. Zaliczył swój drugi w tym sezonie mecz z ilością asyst większą niż zbiórek.

Ocena: 4+

Mike Miller - (0 pkt., 0/0 z gry., 3 zb., 1 as., 3 str.) - Tym razem kompletnie bezproduktywny. Przez 20 minut na parkiecie pokazał tylko swoją bujną czuprynę i to by było na tyle. Jorger w pewnym momencie polecił mu krycie gorącego Travisa Outlaw. Śmieszny jesteś Dave.
Ocena: 1

Kosta Koufos - (13 min., 6 pkt., 6 zb., 2 blk.) Jaram się tym gościem jak czarownica na stosie, jak Rzym za Nerona, jak Tommy Lee Jones w Ściganym. Per36 zaliczył w tym spotkaniu 16 punktów, 16 zbiórek i 5 bloków. Dzięki Denver.
Ocena:

Jerryd Bayless - (8 pkt., 2 zb., 3/9 z gry) - Po trzech celnych (i jakże by inaczej - głupich) próbach z półdystansu komentator powiedział, że JB wygląda tak, jakby miał przed sobą gorącą noc. Uśmiechnąłem się szyderczo. Znowu miałem rację niestety - poza pierwszą kwartą Jerryd był 0/6 z gry.
Ocena: 2+

Quincy Pondexter - (15 min., 5 pkt., 5 zb., 2/3 z gry., 0/3 za trzy) -  Zorro wszedł na 15 minut i znowu nie trafił trójki. Tyle.
Ocena: 2+