czwartek, 21 listopada 2013

Grizzlies vs. Warriors czyli Kalifornia zdobyta.

Znowu możemy znęcać się nad sobą oglądając zwycięstwa Grizzlies, w których Niedźwiadki zdobywają cztery punkty w ostatnie pięć minut regulaminowego czasu gry. Nie wiem jak wam, ale mi tego typowego Grit&Grind bardzo brakowało. Może mam jakieś ukryte skłonności masochistyczne? Kto wie.
źr: ktvu.com
Znowu zaczęliśmy wolno. W pierwszej kwarcie pozwoliliśmy Warriors na 10 punktów z pomalowanego, co z resztą przez cały mecz było dość niespodziewanie naszą ogromną bolączką. Gdy ostatnio biliśmy się z Wojownikami w Fedex Forum, w polu trzech sekund podopieczni Marka Jacksona zdobyli w polu trzech sekund 18 oczek. Wczoraj skończyło się na 50 (!). Jakoś te punkty gospodarze musieli jednak zdobywać. Nie było Stephena Curry'ego, a Klay Thompson znowu przypomniał sobie jak bardzo nie lubi grać przeciwko Grizzlies. Niby zdobył 21 punktów, ale potrzebował na to aż 19 rzutów. Zaskakująco dobrze radził sobie z nim Jerryd Bayless - No Allen, no problem.

Na początku drugiej połowy szybko odrobiliśmy 10- punktową stratę, za sprawą runu 15-2, który napędzali Mike Conley i Zach Randolph. ZBo znowu był bestią i zaliczył czwarty z rzędu występ z 20/10. Ostatni raz taka seria zdarzyła mu się w sezonie 2010/11.

Last but not least - w 53 minuty zaliczyliśmy 7 (słownie: siedem) strat. Warriors nijak nie mogli narzucić nam gry up-tempo. Zdobyli zaledwie cztery punkty z kontrataku i często zmuszeni byli oddawać rzuty w ostatnich sekundach akcji. Ich 27% za trzy to bynajmniej nie "kiepska forma dnia"

Mike Conley (19 pkt., 4 as., 6 zb., 0 str., 8/19 z gry) - Wszedł do głowy Andre Iguodali i wywiercił w niej ogromną dziurę. Iggy jako rozgrywający zaliczył co prawda 14 asyst, ale dodał do tego cztery straty i fatalną skuteczność z gry. Mike znowu grał mądrze i trafił wielką trójkę w dogrywce.
Ocena: 4+

Quincy Pondexter (6 pkt., 2 as., 2/5 z gry., 1/2 za trzy) - Zastąpił Tony'ego Allena w pierwszej piątce, lecz niczym specjalnym się nie wyróżnił. Bez maski nie wyglądał już tak groźnie, ale w obronie nadal robił to co do niego należało. Wciąż brakuje mi jego trójek z narożników.
Ocena: 3

Tayshaun Prince (8 pkt., 3 zb., 2 prz., 4/8 z gry) - Mr. Clutch. Kto by pomyślał. Prince wygrał dla nas to spotkanie dwoma celnymi rzutami w dogrywce. Najpierw dostał świetne podanie od Marca Gasola, a potem sprzed nosa Harrisona Barnesa wypuścił piłkę na 0.1 sekundy do zakończenia akcji. Trafił.
Ocena: 3+

Zach Randolph (21 pkt., 12 zb., 9/22 z gry) - Król żyje i ma się dobrze. Z Davidem Lee wyprzytulali się na wieki. Uwielbiam patrzeć, gdy po tych jego dziwnych wyrzutach piłka odbija się dziesięć razy od obręczy i wreszcie wpada do kosza.
Ocena: 4+

Marc Gasol (18 pkt., 11 zb., 4 as., 4 blk.,  6/14 z gry) - Trzymał nas w grze w pierwszej kwarcie. Potem trochę się zagubił, jednak nie miał łatwego zadania, bijąc się co chwilę z Andrew Bogutem. Dwie kluczowe asysty w dogrywce. Szkoda tylko trzech strat.
Ocena: 4

Jerryd Bayless (6 pkt., 3 as., 1/5 z gry) - Naprawdę niezły występ. Przede wszystkim w obronie, gdzie robił co mógł, aby zatrzymać Klaya Thompsona. Zamiast głupich prób z 5-6 metra nie trafiał rzutów z dystansu. W jego przypadku to niemały postęp.
Ocena: 3+

Mike Miller (3 pkt., 4 zb., 2 as.) - Trafił jedną trójkę, która mogła stać się wczesnym daggerem, jednak Warriors zdołali wrócić do meczu. Joerger zostawia go na parkiecie w decydujących minutach spotkania i dobrze, bo rywale o wiele bardziej muszą respektować go na dystansie, niż ma to miejsce z Tonym Allenem i Tayshaunem Princem.
Ocena: 2+

Kosta Koufos (7 pkt., 8 zb., 2 prz., 3/10 z gry) - Miał problemy ze skutecznością, ale znowu świetnie uzupełniał się z kimś z duetu Gasol-Randolph. Joerger powinien coraz częściej dawać mu 20+ minut w meczu.
Ocena: 3+

Zostaliśmy trzecią ekipą w historii, po Nuggets w sezonie 1987/88 i Spurs 1994/95, która zdołała wygrać wszystkie mecze podczas wyjazdowej serii spotkań w Kalifornii. Dla Warriors była to także pierwsza porażka w tym sezonie w Oracle Arena.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz