wtorek, 19 listopada 2013

Grizzlies vs. Clippers, czyli to jak? wróciliśmy?

Czasu mało jak w każdy wtorek, ale o takim meczu nie wypada niczego nie napisać. Po cichu gdzieś liczyłem, że to spotkanie może właśnie tak wyglądać. Clippers przez ostatnie dwa lata zrobili wszystko co tylko mogli, aby ułatwić nam wygrywanie w Staples Center. Wiadomo, brak back-upu dla duetu Griffin-Jordan, defensywna dziura pod koszem i takie tam. Słyszeliście to już pewnie nie raz. Problem miał być tylko jeden - jak zatrzymać prawdopodobnie najszybszy (Splash Brothers mogą się kłócić) obwód w lidze? Paul, Redick, Crawford, Barnes, Collison - wszyscy ci zawodnicy są w stanie nagle zrobić run 10-0 dosłownie z niczego w kilkadziesiąt sekund. Problem polega na tym, że, aby zrobić taki run, trzeba szybko biegać. Niedźwiadki wybiły wczoraj Clippers bieganie z głowy.

Spowalnialiśmy grę, jak tylko się dało. Chwała Joergerowi za to, że z nieudanego eksperymentu z przyśpieszaniem i zostawianiem Marca Gasola na 5-6 metrze od kosza, szybko zrezygnował. W Memphis gramy co innego niż reszta ligi. Eksperci (bez przekąsu) mogą nam to wypominać: "Przecież wszyscy grają small-ball!", "Rzuty in-transition to często najlepsza opcja!". W przypadku 29 zespołów w tej lidze macie racje. My jesteśmy jednak pod tym względem wyjątkowi. Ze składem, który dysponujemy najlepiej wygląda gra, którą prezentujemy od trzech lat. Rzeczy, które dobrze działają nie powinno się poprawiać. Kropka.

Cesarz Zachariasz Randolphus znowu tańczył na nosie Blake'a Griffina. Przybył, zobaczył, zwyciężył. Trzy ostatnie mecze: 28/11, 22/10 i wczorajsze 26/15. Czy chcemy mieć w Memphis innego władcę? Ja zamykam usta i milczę.

Wreszcie obudził się też ten drugi. Hiszpański konkwistador. Początek miał słaby, ale w końcu zaczęło klikać. Wczoraj 23 punkty (wyrównane season-high), 9 zbiórek i 8 asyst. DeAndre Jordan znowu będzie miał koszmary, a nasz Marc w ostatnich trzech meczach zalicza średnio 8.3 ast. na mecz. Taki tam center.

Wynik 106:102 może wprowadzać nas w błąd. To nie było wyrównane spotkanie. Zabrakło zaciętej końcówki. Grizzlies wyglądali lepiej przez 48 minut. Pisałem o tym kiedyś - jesteśmy jedyną drużyną w lidze, która potrafi  zblow-outować swoich rywali różnicą mniej niż 10 oczek. Patrzysz na boxscore - myślisz - musiało być równo. Oglądasz spotkanie - Jakim cudem Grizzlies są tylko +8?

Ograniczyliśmy straty (9) przeciwko ekipie, która wymusza ich 16 na mecz. Najszybszemu (?) atakowi w lidze pozwoliliśmy na 9 (!) punktów z kontry. Świetnej ławce pozwoliliśmy na 34% z gry, a Chris Paul? Przedłużył swoją serię z double-doubles do jedenastu spotkań, ale był tylko 5/14 z gry i 1/3 (2 pkt.) w czwartej kwarcie. Podziękujcie naszemu Zorro:
źr: usatoday.com
Dziś przy zawodnikach nieco mniej tekstu. Wybaczcie, czas goni:

Mike Conley - Nie wyglądał w tym meczu, jak ktoś, kto dużo ustępuje Chrisowi Paulowi. Underrated.
Ocena: 4

Tony Allen - Najpierw na chwilę umarł:
Potem kopnął Paula w twarz i wyleciał z parkietu:
W przerwach grał bardzo solidnie.
Ocena: 2 (nie pochwalamy kopnięć, choć założę się, że Tony celował w piłkę)

Tayshaun Prince - Mogliśmy trafić gorzej z naszym wyjściowym SF - mógł nim być Jared Dudley.
Ocena: 3

Zach Randolph - Dzięki Zach.
Ocena: 5

Marc Gasol - Wrócił? 20/8.3/8.3 w ostatnich trzech meczach. Chyba tak.
Ocena: 5

Quincy Pondexter - Trafił trójkę, ale to nie najważniejsze. To co robił w 4q na Chrisie Paulu było fan-ta-sty-czne.
Ocena: 4

Jerryd Bayless - Nawet twoje fade-awaye nie popsują mi dzisiaj humoru.
Ocena: 3

Kosta Koufos - 20 punktów, 18 zbiórek i 8 bloków Per36. Napiszę jeszcze raz - Dzięki Denver.
Ocena: 4+

Mike Miller - Dwie trójki i wystarczy.
Ocena: 3+

Jak widzicie po meczu z Clippers opanował mnie spory hurraoptymizm. Pewnie Grizzlies jeszcze nie raz rozczarują mnie swoją grą w tym sezonie, jednak takiego kopa jak ten w meczu w Staples Center wszyscy potrzebowaliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz