sobota, 6 grudnia 2014

Grizzlies vs. Spurs, czyli demony przeszłości

Do miasta, z zamiarem przerwania znakomitej 22-meczowej serii zwycięstw na własnym parkiecie przyjechali wczoraj mistrzowie NBA. Z drugiej strony goście wygrali z Niedźwiadkami ostatnie osiem spotkań. Wiadome było jedno - któraś z serii musiała dobiec końca.


Tak jak można było się spodziewać, tuż przed spotkaniem miejscowi dziennikarze potwierdzili gotowość do gry Marca Gasola, tak więc przystępowaliśmy do tego meczu w pełnym składzie. Początek należał jednak do Ostróg, którzy rozpoczęli zawody serialem 13-2. Nie pierwszy raz mieliśmy także okazję oglądać Matta Bonnera w wyjściowym składzie Spurs, który miał za zadanie bić się pod koszem z Zachiem Randolphem. Red Rocket ma chyba jakiś patent na Z-Bo, który w spotkaniach z San Antonio wygląda jak dziecko we mgle. Nie trafia layupów, nie potrafi upchnąć się pod koszem. Mało tego Bonner swoimi hardkorowymi trójkami sprawił, że Grizzlies musieli przejść na small-ball z Princem jako silnym skrzydłowym, a wszyscy wiemy jak rzadko Joerger korzysta z takiego ustawienia.


Praktycznie przez cały mecz goście utrzymywali 10-punktową przewagę, a Gregg Popovich umiejętnie wybijał z rytmu naszych zawodników, gasząc ich zapędy na powrót kolejnymi time-out'ami. Oczywiście była szansa w pewnym momencie czwartej kwarty na odwrócenie losów spotkania, ale albo Z-Bo nie trafiał najprostszych layupów, albo sędziowie brali sprawy w swoje aptekarskie ręce.

Należy jednak pochwalić kilku wyróżniających się zawodników naszego zespołu. Mike Conley (23 punkty, 10 asyst) to prawdziwy wojownik! Brakowało mi takich penetracji od początku sezonu. Mike dosłownie zabijał ciasną obronę Ostróg swoimi drive'ami. No i do tego ta defensywa! Człowiek orkiestra.

Marc Gasol  po raz kolejny potwierdził, że nie przypadkowo zaliczany jest do grona MVP w tym sezonie. O jego przemianie niech świadczy fakt, że w ostatnich trzech pojedynkach z San Antonio zaliczył tylko 23 punkty, a wczorajszej nocy zdobył ich 28 i dołożył do tego 12 zbiórek. Beast.

Słowa uznania należą się także Timowi Duncanowi, który stał się wczoraj drugim najstarszym graczem, który osiągnął triple-double. Karl Malone zrobił to mając 40 lat.

No i najlepsze zostawiłem na koniec. Tejszooon Prince! był wczoraj po prostu NIE-SA-MO-WI-TY. Nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Tejszon zamienił się wczoraj talentami z Kawhi Leonardem i zaaplikował Ostrogom aż 20 punktów w tym 5/5 trójek! Chyba powinien grać częściej jako stretch-four. Statement.

Wybaczcie, ale dzisiaj bez opisów poszczególnych graczy. W zamian wrzucam cały meczyk do obejrzenia na YouTube:



Łukasz Pawlak

czwartek, 20 listopada 2014

Grizzlies vs. Raptors, czyli flu game

Kilka godzin przed spotkaniem świat NBA obiegła informacja o tym, że kilku naszych zawodników dopadł wirus żołądka i prawdopodobnie nie zagrają oni w meczu z Toronto. Courtney Lee, Tony Allen, Beno Udrih, Kosta Koufos i Jon Leur zamiast na przedmeczową rozgrzewkę udali się do szpitala, a to oznaczało, że w składzie Grizzlies zostaje tylko ośmiu zawodników w tym naszych dwóch rookies, którzy w tym sezonie łącznie zagrali niecałe dwadzieścia minut.



Sztab szkoleniowy bardzo szybko postanowił dokooptować jeszcze Kalina Lucasa i Hassana Whiteside'a i tak spotkanie zaczęliśmy piątką: Conley-Q-Pon-Prince-Z-Bo-Gasol. Mimo absencji prawie połowy składu, na boisku nie było widać różnicy między zespołami. To właśnie Niedźwiadki przez 3/4 meczu kontrolowali przebieg gry, utrzymując w miarę spokojną 10-punktową przewagę.

Niestety nie możesz wygrać spotkania, w którym przez cztery najistotniejsze minuty zdobywasz tylko 2(!) punkty. Oczywiście swoje dołożyli gospodarze, a mówiąc konkretniej Terrence Ross, który wbił nóż w serce Niedźwiadków aplikując nam trzy kolejne trójki i and-one'a w ostatniej kwarcie. Wielka szkoda tego meczu, bo naprawdę była duża szansa wyrwać zwycięstwo na trudnym terenie. Być może przyczyną porażki było zmęczenie naszych starterów, którzy zagrali naprawdę konkretną ilość minut. Ale wiem jedno, na pewno możemy być dumni z postawy Miśków, a jeżeli ktoś z Was chce sobie poprawić humor, niechaj spojrzy na tabelę. 10-2!

Mike Conley  - Po cichu udało mu się uzbierać bardzo ciekawą linijkę. Do triple-double zabrakło 5 asyst. Nie udało mu się obronić zwycięskiego rzutu Lowry'ego, więc ten pojedynek byłych kolegów z zespołu z lekkim wskazaniem na gracza Raptors.
Ocena: 4

Quincy Pondexter - Zastępował Courtneya Lee i miał być alternatywą na dystansie, jednak w tym meczu jak i w całym sezonie nie może odnaleźć rytmu. 2/6 z gry i najniższy wskaźnik +/- (-11) w zespole pokazują, że nie jest jeszcze przygotowany do roli startera.
Ocena: 2

Tayshaun Prince - Uwaga, to nie jest żart - Tejszon był wczoraj najskuteczniejszy na boisku! Oprócz 75% skuteczności, były gracz Detroit Pistons był także autorem najlepszego highlighta w meczu:


Jeszcze nie zapomniał jak to się robi.
Ocena: 4

Zach Randolph - Z-Bound zaprezentował nam kolejne monster double-double w postaci 18 punktów i 18 zbiórek, co było jego setnym DD od sezonu 2012/13. Beast.
Ocena: 4+

Marc Gasol - Trzymał w ryzach naszą grę po obu stronach parkietu. Zazwyczaj bronią go statystyki, ale mam wrażenie, że czasami zbyt często forsuje rzuty zamiast puścić piłkę po obwodzie. Tej nocy przestrzelił aż cztery osobiste, w tym dwa, które doprowadzały do remisu.
Ocena: 4

Vince Carter - Miał swoje małe święto. Miejscowi w końcu uhonorowali go piękną kompilacją jego najlepszych zagrań w barwach Raptors. W samym spotkaniu marne 3-11 z gry i tylko jedna trójka. Pozwól mu wreszcie kreować grę, Dave!
Ocena: 2



Jordan Adams - Dopiero nieobecność całej ławki rezerwowych sprawiła, że trener postawił na tego niezwykle utalentowanego zawodnika. Na razie trochę boi się penetracji i oddawania rzutów, ale to przyjdzie z czasem. Oczywiście jeżeli będzie miał możliwość grania na najwyższym poziomie. Chłopak ma smykałkę do przechwytów. Jestem fanem!
Ocena: 3

Jarnell Stokes - Liczyłem na przynajmniej taką samą ilość minut co jego rookie-kolega. W obliczu słabej dyspozycji Leura, widzę Stokes'a jako zmiennika Z-Bo.
Ocena: Brak


Łukasz Pawlak

czwartek, 6 listopada 2014

Grizzlies vs. Suns, czyli piękny sen trwa dalej

5-0. Znam wiele osób, dla których taki start Niedźwiadków był nie do przewidzenia. Pewnie, to dopiero początek, ale jak na razie Grizzlies zamykają usta tym, którzy przed sezonem mieli ich poza play-offami.

źr. kansas.com
Wiecie co jest najlepsze? Nasza pewność siebie. Cały czas gramy w swoim stylu. Ofensywa Suns, która wszystkim drużynom w NBA robi z pośladków jesień średniowiecza, nas zdołała ledwie podrapać. Eric Bledsoe i Markieff Morris byli gorący w pierwszej połowie, jednak w drugiej zupełnie zniknęli z parkietu. Zjadła ich nasza defensywa, która w samej trzeciej kwarcie wymusiła 8 strat i ograniczyła Suns do 35% skuteczności (6/17). Grizzlies Basketball, everybody

Do zwycięstwa znowu poprowadził nas duet. Tym razem mowa jednak o kombinacji na pozycjach 1-2. Mike Conley i Courtney Lee rzucili razem 46 oczek, będąc 18/28 z gry i 7/9 z dystansu. Cieszy przede wszystkim postawa Conleya, który wchodził w defensywne zasieki Słońc jak w masło. Mimo kontuzji kostki zjadł Gorana Dragicia na śniadanie i odpowiedział po trzech meczach, w których musiał polegać na dwójce Randolph-Gasol. 

Grizzlies zdominowali walkę o punkty w pomalowanym (46-32), nie przegrali z Suns w kontratakach (15-15) i niesamowicie skutecznie dzielili się piłką (23 asysty). A to wszystko wciąż bez ławki, której najbardziej efektywnym zawodnikiem pozostaje ten lepszy Słoweniec w tym meczu - Beno Udrih.

Mike Conley - (24 pkt, 11 as., 2 prz., 9/14 z gry, 3/4 za trzy) - Bez wątpienia najlepszy mecz Conleya w tym krótkim sezonie. Mimo poharatanej kostki bez problemu dostawał się pod kosz, trafiał z dystansu i całkowicie wyłączył z gry Gorana Dragicia. Na deser jeszcze 11 asyst z 60 podań.
Ocena: 5

Courtney Lee - (22 pkt, 3 zb., 3 as., 9/14 z gry, 4/5 za trzy) - Nadal nie jestem w stanie wyjść z podziwu jak dobrze wkomponował się w naszą drużynę. Wczoraj był en fuego. Trafiał dosłownie wszystko, znakomicie wykorzystując podania duetu Conley-Gasol. Z nim na parkiecie Grizzlies byli lepsi od Suns o 23 oczka. A Jerryd Bayless siedzi i zawija sreberka.
Ocena: 5

Tony Allen - (9 pkt, 3 zb., 4/6 z gry) - Jakimś cudem skończył mecz bez żadnego przechwytu, choć jego defensywa wciąż stała na najwyższym możliwym poziomie. Pilnowany przez niego Marcus Morris w 22 minuty zdobył zaledwie 4 punkty.
Ocena: 3+

Zach Randolph - (10 pkt, 6 zb., 4/9 z gry, 3 str.) - Pierwszy raz bez double-double i zdecydowanie najgorszy występ w sezonie. Podziękujcie defensywie Suns, która skutecznie wypychała ZBo spod obręczy i pozwalała tylko na słynne jab-stepy z 5-6 metra. Bezpośredni pojedynek wygrał Markieff Morris, który zaliczył chyba najlepszy indywidualny występ spośród wszystkich przeciwników Grizzlies w tym sezonie.
Ocena: 2

Marc Gasol - (18 pkt, 5 zb., 6 as., 4 prz., 6/12 z gry, 4 str.) - Nie był tak agresywny jakbyśmy sobie tego życzyli, jednak Suns byli kolejną drużyną, która nie potrafiła okiełznać go półdystansie, gdzie doktor Marc rozporządzał naszą ofensywą. Do 6 zwykłych asyst dodał trzy hokejowe i miał piłkę w swoich rękach częściej (86 razy) niż którykolwiek zawodnik na parkiecie. Taki tam center.
Ocena: 4

Quincy Pondexter - (7 pkt, 5 zb., 2/8 z gry, 2/5 za trzy) - Jedna bardzo ważna trójka z prawego rogu na początku trzeciej kwarty i solidna defensywa przez 27 minut. Nasz P.J. Tucker in the making.
Ocena: 3

Beno Udrih - (6 pkt, 3 as., 3/6 z gry) - Kolejny naprawdę solidny występ. Od czterech spotkań Beno przeżywa swoje małe Benosanity, w którym - przede wszystkim - nie jest zawodnikiem minusowym. Dzięki temu Mike Conley może z powodzeniem grać po 30 minut na mecz i nie nadwyrężać zbytnio swojej kostki.
Ocena: 3+

Jon Leuer - (2 pkt, 6 zb., 1/4 z gry) - To nie powinna być nasza pierwsza opcja na pozycje 4-5 z ławki. Joerger cały czas mu ufa, jednak już wkrótce Leuer swoją grą może to zaufanie zaprzepaścić. Wczoraj przez 18 minut był zupełnie nieefektywny po obu stronach parkietu. Jarnell Stokes time?
Ocena: 1

Kosta Koufos - (0 pkt, 5 zb., 0/2 z gry) - Na tle Leuera w defensywie wyglądał całkiem przyzwoicie, ale to tyle dobrego, co można o nim powiedzieć.
Ocena: 1+

Vince Carter - (4 pkt, 2/5 z gry) - Jeszcze nie. Jeszcze czeka w blokach, aby wystartować. Miejmy nadzieję, że do odliczania coraz bliżej.
Ocena: 2

Przed Grizzlies teraz mecze z Thunder, Bucks, Lakers, Kings i Pistons. Boję się mówić o tym głośno, ale kolejne 5-0 jest w naszym zasięgu.

wtorek, 4 listopada 2014

Grizzlies vs. Pelicans, czyli im wolniej tym lepiej

Czy można zagrać cięższy mecz do oglądania od tego ostatniego z Hornets? Okazuję się, że tak. Oba zespoły skutecznie zniechęciły swoją grą neutralnych kibiców, rzucając na 36% skuteczności z gry i nieco ponad 20% za trzy. Ale czego się spodziewać, jeśli grasz prawie 30 minut duetem Allen-Prince. Jak by to powiedzieli piłkarze: "Typowy mecz walki."


Dobra teraz trochę pozytywów. Defense! Serio, spodziewaliście się czegoś innego? Podejrzewam, że jeżeli Memphis Grizzlies byliby jedyną drużyną w lidze, to na treningu i tak ćwiczyliby rotacje w obronie. Współpraca w obronie na linii Gasol-Randolph przeciw wysokim Pels była w tym meczu kosmiczna. I w tym miejscu wielki ukłon dla Dave'a Joergera, który świetnie rozpracował zawsze "nie leżący" nam zespół z Luizjany. Niedźwiadki zniechęciły swoich przeciwników do tego stopnia, że ci nie potrafili nawet zdobyć punktów sam na sam z koszem. Tyreke!


Muszę przyznać, że oglądając to spotkanie w środku nocy, byłem dziwnie spokojny o końcowy wynik. Oczywiście nie obyło się bez kilku palpitacji serca w końcówce, ale Doktor Gasol i spółka szybko utwierdzili mnie w przekonaniu, że ten najlepszy start w historii nie jest dziełem przypadku.

Mike Conley - Problemy z kostką ciągną się za nim od sobotniego meczu z Charlotte. Wczoraj kontuzja mocno ograniczyła jego poczynania ofensywne. Mike trafił skromne 2/10 z gry, ale miał za to najwyższy wskaźnik +/- (+19). Na szczęście jak sam przyznaję, kostka trochę boli, ale na pewno będzie gotowy na środowe spotkanie z Phoenix.
Ocena: 2+

Tony Allen - Grindfather zanotował swoje szóste double-double w Regular Season w karierze. Linijka na poziomie 12 punktów, 11 zbiórek robi wrażenie. W mojej opinii Tony jest jednym z najlepiej ścinających z obwodu zawodników w lidze.
Ocena: 4

Tayshaun Prince - Nie myślałem, że kiedyś to powiem, ale Tejszon był wczoraj naszą pierwszą opcją w ataku. 14 punktów, 50% z gry i za trzy, 5 zbiórek oraz świetny defense na Evansie. Gdy goście zbliżali się na kilka punktów, on wlepiał im kolejne jumpery z półdystanu. Pewnie to był jednorazowy wybryk, ale i tak się jaram.
Ocena: 4+

Zach Randolph - Można było odnieść wrażenie, że Z-Bo z Davisem zupełnie wykluczyli się z gry. Jednak to ten pierwszy wyszedł z tego pojedynku zwycięsko. Najpierw wpędził AD w problemy z faulami, a później zrobił swoje zaliczając czwarte double-double w sezonie.
Ocena: 4

Marc Gasol - Nie był już tak aktywny jak w poprzednich spotkaniach (4/10 z gry), ale za to świetnie pracował w defensywie. Jego obrona na pickach zajmuje wysokie miejsce na mojej liście ulubionych rzeczy do oglądania.
Ocena: 4

Vince Carter - Powoli zaczyna grać tak jak wszyscy od niego oczekiwaliśmy. Jest skuteczny, trafia ważne rzuty i nie przegrywa pojedynków 1 na 1. Btw. widzieliście ten Circus-shot!?

Ocena: 3+

Beno Udrih - Jego dobra dyspozycja sprawiła, że Conley mógł dłużej odpocząć na ławce. 50% z gry, jedna trójka, 4 asysty w niecałe 18 minut to zdecydowanie to czego potrzebujemy.
Ocena: 3+

Quincy Pondexter - Może nie widać tego w statystykach, ale Q-Pon naprawdę był w tym meczu jednym z głównych czynników naszego zwycięstwa. Powtórzę się, ale koniecznie zwróćcie uwagę na jego pracę nóg w obronie!
Ocena: 3+

I na koniec zostawiam Was z tym zdjęciem. Kilkanaście minut po meczu Quincy postanowił porzucać (mimo 26 minut spędzonych na parkiecie). Będą z niego ludzie.




Łukasz Pawlak

niedziela, 2 listopada 2014

Grizzlies vs Hornets, czyli zwycięstwo na Halloween'owym kacu

Tytuł nie wziął się z przypadku. Oba zespoły wyglądały jak po grubej imprezie. Atmosfera rodem z rodzinnego grilla i poziom sportowy, który bardziej od NBA przypominał 2 ligę polską (z całym szacunkiem dla chłopaków). Mnożyły się kolejne straty, niecelne rzuty oraz bieganie bez celu z jednej strony na drugą.


Mimo wszystko nasz zespół kontrolował przebieg meczu i bez problemu utrzymywał dziesięciopunktową przewagę. Głównym tego powodem była fatalna postawa gospodarzy na atakowanej połowie (nasi nie byli wcale lepsi). W ciągu pierwszych siedmiu minut drugiej kwarty udało im się zdobyć całe 3 punkty! I w tym okresie była szansa na odjechanie Hornets na min. 20-30 punktów, jednak bezsensowne straty naszego drugiego unitu wciąż utrzymywały ich w grze.

I tak, z 14-punktowego prowadzenia bardzo szybko zrobiło się 4, co oznaczało wyrównaną końcówkę i cały szereg zawałów zaserwowany dla fanów Memphis Grizzlies. W tzw. crunch-time lepsze okazały się Niedźwiadki, które użyły swojego playoffowego doświadczenia i zgasiły zapędy Charlotte na drugie zwycięstwo przed własną publicznością. Tak naprawdę wszystko, co warto było zobaczyć w tym spotkaniu zmieściło  się w skrócie, który możecie obejrzeć na naszym fanpage'u.

Mike Conley - Oj, nie była to najlepsza noc w jego karierze. Przez całe spotkanie miał problemy ze skutecznością (21% z gry, 0-3 za trzy). Nie trafiał nawet prostych lay-upów z pod samej obręczy. Na jego szczęście zaliczył kluczową asystę do Marca Gasola, który przesądził o naszym zwycięstwie.
Ocena: 2+

Tony Allen - Chyba jedyny jasny punkt obok naszych dwóch Big Manów. Wszyscy wiemy jak bardzo jest ograniczony ofensywnie, ale odbija sobie te niedoskonałości postawą na bronionej połowie. W pierwszych trzech meczach sezonu zalicza ponad 4 przechwyty na mecz! Lance Stephenson i Kemba Walker w tym spotkaniu w sumie: 2/17 z gry, to również zasługa Tony'ego.
Ocena: 4

Tayshaun Prince - Dave Joerger zaskoczył wszystkich (chyba nawet samego Tejszona) i wystawił naszego ulubieńca zamiast Quincy'ego Pondextera w pierwszej piątce. Kto wie, może gdyby nie jego obecność na parkiecie to mecz skończyłby się już w pierwszej połowie?
Ocena: 2

Zach Randolph - Trzecie z rzędu double-double i skuteczna gra w końcówkach może napawać optymizmem. Mimo, że oddał więcej pola Gasolowi w ataku, to wciąż jest definicją "grindowania" swoich przeciwników. Zawsze będę podziwiał jego timing na atakowanej desce.
Ocena: 4

Marc Gasol - Agresywny Gasol naprawdę mi się podoba. Hiszpan od początku sezonu nie zszedł poniżej 20 punktów w meczu. Jak tak dalej pójdzie to zobaczymy go w kwietniu odbierającego statuetkę MIP. X-Factor.
Ocena: 4+

Vince Carter - Po za 3 celnymi trójkami niewiele dobrego można o nim powiedzieć. Joerger próbował go jako kreatora drugiego składu, jednak 4 straty pokazują, że jeszcze nie do końca jest zgrany z resztą drużyny. Z czasem powinno być tylko lepiej.
Ocena: 2+

Quincy Pondexter - Bardzo podoba mi się w tym sezonie w defensywie. Jest agresywny, naciska i co najważniejsze nie przegrywa pojedynków jeden na jeden. Zdecydowanie brakuje jego trójek z rogu.
Ocena: 2

Kosta Koufos - Według mnie, chyba największe rozczarowanie tego sezonu. Po solidnie przepracowanym okresie letnim liczyłem na dużo więcej. Jednak na razie jesteśmy dopiero po trzech meczach, nie ma co wyciągać pochopnych wniosków.
Ocena: 2

Jon Leur - Błyszczał formą w Preseason i jak widać zderzył się niejako z rzeczywistością. Nie wyróżnia się w obronie i co najważniejsze nie trafia swoich firmowych jumperów z (pół)dystansu. Chyba jest to pora, aby dać szansę naszemu rookiemu rodem z Memphis - Jarnellowi Stoksowi.
Ocena: 1+

Łukasz Pawlak

czwartek, 30 października 2014

Grizzlies vs. Timberwolves, czyli Welcome Back Memphis Grizzlies

Tęskniliście? Ja nie zdawałem sobie sprawy, że aż tak. Gdy tylko Zach Randolph trafił jednak swój pierwszy rzut z piątego metra, a Tony Allen po raz pierwszy wygrał pojedynek 1 na 1 z Andrew Wigginsem, zrozumiałem jak bardzo brakowało mi koszykówki spod znaku Memphis. Koszykówki męczącej, ciężkiej do oglądania i pełnej wszechobecnego grindu, którego w spotkaniu przeciwko Timberwolves także nie mogło zabraknąć.


Wygraliśmy w swoim stylu. Choć po mocnym starcie (ZBo!) wydawało się, że możemy na Leśnych Wilkach zrobić upragniony blow-out, to wejście na parkiet naszych rezerwowych szybko te marzenia zaprzepaściło. Ławka Grizzlies przez cały mecz zdobyła tylko 10 punktów, trafiając z gry zaledwie 3 razy na 16 prób. Przy 46 oczkach i 51% skuteczności drugiego unitu Flipa Saundersa, któremu przewodził znakomity Mo Williams (18 pkt, 6/9 z gry) wyglądało to po prostu źle.

To samo można powiedzieć o walce na tablicach. Goście wygrali ją 47-33, a różnicę robiła przede wszystkim atakowana deska. Atletyczni Wolves przeskakiwali nad głowami bezradnych Niedźwiadków i w ten sposób trzymali się w meczu, który rozstrzygnął się dopiero w samej końcówce. 

Od czego mamy jednak nasze dwie wieże. Zach Randolph i Marc Gasol wspólnie uzbierali 57 punktów, dodali do tego 22 zbiórki, a wszystko robili na znakomitej 72% (!!!) skuteczności. To właśnie za ich sprawą Grizzlies tłamsili gości pod koszem, wygrywając walkę o punkty w pomalowanym 58-34. To także dzięki nim Niedźwiadki otworzyły sezon od zwycięstwa po raz pierwszy od trzynastu lat.

Mike Conley - 16 pkt, 6 as., 1 prz., 7/14 z gry, 1/4 za trzy

Oddał pole do popisu swoim wyższym kolegom, ale i tak (jak zwykle) był solidny do szpiku kości. Z powodu dwóch szybko złapanych fauli nie mógł tak skutecznie uprzykrzać życia Ricky'ego Rubio, jednak to między innymi za jego sprawą hiszpański rozgrywający popełnił aż 7 strat. 

Ocena: 4

Courtney Lee - 14 pkt, 3 as., 2 prz., 5/11 z gry, 2/4 za trzy

Trafiał to, co było do trafienia i jako jedyny zawodnik Grizzlies istniał na dystansie. Zdecydowanie najpewniejsza opcja na pozycji nr 2, jaką w tej chwili jesteśmy w stanie wystawić.

Ocena: 3+

Tony Allen - 8 pkt. 5 as., 3 zb., 3 prz., 4/8 z gry

Nie chciałbyś zaliczać swojego debiutu w NBA przeciwko komuś takiemu jak Tony Allen. Grindfather przyćmił jednego z kandydatów na najlepszego pierwszoroczniaka sezonu, a sam robił to, do czego nas już dobrze przyzwyczaił. Świetna bronił i pudłował lay-upy.

Ocena: 3+ 

Zach Randolph - 25 pkt, 13 zb., 5 str., 12/16 z gry

Widać, że był głodny gry. Już w pierwszej kwarcie uzbierał 12 oczek i stanowił nie lada wyzwanie dla lżejszego o kilkanaście kilogramów Thaddeusa Younga. Z biegiem czasu zwolnił, jednak dalej skupiał na sobie uwagę obrońców, uniemożliwiając podwajanie Marca Gasola.

Ocena: 4+

Marc Gasol - 32 pkt, 9 zb., 3 as., 2 prz., 2 bl., 12/17 z gry, 8/10 FT

Pozamiatał. Pierwszy mecz i od razu career-high w punktach. Czy trzeba dodawać coś więcej?


Ocena: 5

Jon Leuer - 0 pkt, 3 zb., 0/4 z gry

Pierwsza rezerwowa opcja Davida Joergera na pozycje 4/5 tym razem nie wypaliła. Kilka niezłych posiadań w defensywie i długo, długo nic. Następnym razem musi być lepiej.

Ocena: 2

Vince Carter - 4 pkt, 1/7 z gry, 0/4 za trzy

Nieudany debiut, w którym zdecydowanie zbyt rzadko widzieliśmy Cartera z piłką w rękach. Funkcjonował głównie jako spot-up shooter, którego Joerger chciał wprowadzić w miejsce Mike'a Millera. 

Ocena: 2

Quincy Pondexter - 4 pkt, 1/2 z gry, 1/2 za trzy

Nijaki występ, okraszony jedną celną trójką z prawego rogu. Potrzebujemy znacznie więcej.

Ocena: 2

Beno Udrih - 2 pkt, 1 as., 1 zb., 1/3 z gry

Oj będzie ciężko. 14 minut i -11 na parkiecie. Gdy Conley złapał 2gie przewinienie, Beno wszedł na parkiet i z +9 dla Grizzlies zrobiło się +1 dla Timberwolves. Nie, to nie był przypadek.

Ocena: 1

Kosta Koufos - 0 pkt, 1 zb., 0/0 z gry

Grał zbyt krótko, aby móc powiedzieć coś więcej


czwartek, 9 października 2014

Grizzlies vs. Bucks, czyli powrót w ciemno

GRIZZLIES vs. BUCKS 83:86


NBA niestety nie przewidziała transmisji z pierwszego przedsezonowego meczu Grizzlies, więc dzisiejsza relacja będzie opierać się głównie na tym, co udało mi się wyczytać ze statystyk. Zamiast ocen dla poszczególnych zawodników (trudno oceniać kogoś, gdy się go nie widziało), po myślnikach postaram się zatem wypisać to, co w boxscorze zwraca na siebie największą uwagę.

środa, 8 października 2014

Skarb Kibica 2014/15: rozgrywający

Już dziś wieczorem Grizzlies rozegrają swój pierwszy mecz w preseason. Z tej okazji startujemy ze Startem Kibica, który otwiera krótka analiza przyszłości naszych rozgrywających.

Mike Conley 

2013/14: 17,2 pkt, 6,0 as., 2,9 zb., 1,5 prz., 45% z gry, 36% za trzy, 81% FT

Cały świat wie, że jest niedoceniany, a mimo to cały świat nadal go nie docenia. Conley ma za sobą najlepszy sezon w karierze, w którym wziął na siebie ciężar gry i oficjalnie przejął pałeczkę lidera drużyny. Gdy na przełomie grudnia i stycznia Grizzlies mieli według rankingu Hollingera niecały procent szans na dostanie się do play-offów, to właśnie on poderwał drużynę do ataku i stał się ojcem naszego zmartwychwstania. Miejmy nadzieję, że w tym sezonie do takiego wysiłku nikt nie będzie go już zmuszał.


Najlepszy scenariusz:

Mike wchodzi na kolejny pułap swoich umiejętności. Umacnia się na pozycji lidera drużyny, a z 18 punktami na mecz zostaje też jej najlepszym strzelcem. Zwieńczeniem jego ciągłego rozwoju staje się udział w All-Star Game, gdzie Conley wchodzi na 5 minut i zbija piątki z Kobe Bryantem. 

Najgorszy scenariusz:

Jedyne co może go zatrzymać to kontuzje. Grając po ponad 30 minut na mecz Conley już w zeszłym sezonie uskarżał się na urazy kostki. Bez zmiennika z prawdziwego zdarzenia mogą się one niestety powtórzyć, a wtedy… Nawet nie chcę o tym myśleć.

Najbardziej prawdopodobny scenariusz:

Conley jest sobą. Ze zdrowym Gasolem na parkiecie nie musi już ciągnąć Grizzlies na swoich osamotnionych barkach. Spadek w rubryce "punkty" odbija sobie zwiększoną liczbą asyst i po raz kolejny udowadnia wszystkim, że należy do ścisłej czołówki rozgrywających w NBA. Na występ w Meczu Gwiazd nadal nie ma jednak co liczyć… 


Nick Calathes

2013/14: 4,9 pkt, 2,9 as., 1,9 zb., 0,9 prz., 45% z gry, 31% za trzy, 61% FT

Nie jestem w stanie mu zaufać. Oglądałem w zeszłym sezonie zbyt dużo meczów Grizzlies, aby traktować Greka jako wartościową drugą opcję na pozycji rozgrywającego. Calathes to rodzaj zawodnika, który podnosi ci ciśnienie przy każdym kontakcie z piłką. W zeszłym roku 23% jego posiadań kończyło się stratą...

Najlepszy scenariusz:

Po 13 meczach zawieszenia Calathes jest głodny gry. Resztki włosów jeżą mu się na głowie, gdy myśli o powrocie na parkiet. W pierwszym meczu zastępuje mającego kłopot z faulami Conleya i wygląda nadzwyczaj solidnie. Dzięki temu utrzymuje pozycję drugiego rozgrywającego i chwilami sprawia, że uderzam się w pierś. Chwilami.

Najgorszy scenariusz

Calathes szybko traci minuty na rzecz Beno Udriha i coraz bardziej żałuje pobytu w Memphis. Gdy tylko sezon się kończy, ucieka do ojczyzny, aby jak najszybciej zapomnieć o wygwizdujących go kibicach w FedEx Forum.


Najbardziej prawdopodobny scenariusz:

Grek topi się w przeciętności i robi dokładnie to samo, co w zeszłym sezonie. Na trzy słabe występy zalicza jeden dobry, który daje nam nadzieję, że jeszcze coś z niego będzie. Nawet gdy w głębi duszy wszyscy wiedzą, że to jego ostatni sezon w NBA.

Beno Udrih


2013/14: 4,9 pkt, 2,8 as., 1,4 zb., 0,6 zb., 43% z gry, 43% za trzy, 83% FT

Gdy Grizzlies zatrudniali go pod koniec lutego miał to być tylko szybki, trzymiesięczny romans. Skończyło się na stałym związku i podpisaniu dwuletniego kontraktu podczas tegorocznego offseason. Świetna seria z Thunder zapewniła mu miejsce w drużynie, a teraz zapewni mu pewnie pozycję drugiego rozgrywającego.

Najlepszy scenariusz:

Benosanity trwa dalej. Udrih wchodzi z ławki i trafia wszystkie rzuty z półdystansu, jakie tylko przyjdą mu do głowy. Wykorzystuje zawieszenie Calathesa, aby zdobyć pozycję rezerwowego rozgrywającego i choć z biegiem czasu traci na jakości, to dalej gra na poziomie, którego nikt się po nim nie spodziewał.


Najgorszy scenariusz:

Sen o udanych play-offach kończy się nadzwyczaj szybko. Udrih momentalnie staje się kompletną dziurą w defensywie i gra źle do tego stopnia, że niektórzy z nas zaczynają tęsknić za Nickiem Calathesem. Czarę goryczy przelewa jeszcze jego prośba o transfer i powrót do New York Knicks.

Najbardziej prawdopodobny scenariusz:

Słoweniec miewa przebłyski w ofensywie, lecz zdecydowanie częściej zwracamy uwagę na jego błędy w obronie. Mimo to wygrywa walkę o minuty z Calathesem, choć większa w tym zasługa marnej formy tego drugiego. 


sobota, 4 października 2014

3on3: Przed sezonem - część 2.

Kolejna sobota, czyli czas na kolejne wydanie naszego przedsezonowego 3on3. Tym razem zajęliśmy się rolą Vince'a Cartera, kontraktem Marca Gasola i przyszłością Michaela Beasleya, który według niektórych z nas ma szansę odbudować w Memphis swoją karierę. Na pytania odpowiadał z nami Piotrek Zarychta, do niedawna redaktor naczelny portalu zkrainynba.com, dziś świeżo upieczony członek redakcji Szóstego Gracza.


1. Czy widzisz jakąkolwiek szansę na to, że Michael Beasley odbuduje w Memphis swoją karierę?

Piotr Zarychta (Szóstygracz.pl): Jakąś szansę widzę, ale po pierwsze tego typu eksperymenty bardzo rzadko kończą się powodzeniem. Oczywiście życzę i Grizzlies i Beasleyowi z całego serca powodzenia, ale trudno mi sobie wyobrazić udany koniec tej współpracy. Po pierwsze sam B-Easy najlepiej się czuje, gdy jest zawodnikiem pierwszoplanowym, a takim w Grizzlies na pewno nie będzie. Poza tym mam wrażenie, że jemu potrzebny jest trener o odpowiednich właściwościach, trener, który dogada się z nim w kwestii mentalnej. Czy Dave Joerger może być tym człowiekiem? Wątpię.

Łukasz Pawlak (Polish Grindhouse): Co roku inny klub i co roku to samo pytanie. Czy Memphis to wreszcie to właściwe miejsce? Ciężko stwierdzić. Na ten moment nie wiadomo jeszcze czy B-Easy przekona do siebie sztab szkoleniowy Niedźwiadków (chociaż konkurencja nie powala na kolana). Jeżeli jednak włodarze naszego zespołu zdecydują się go podpisać, na pewno będę fanem tego ruchu.


Krzysiek Uzdowski (Polish Grindhouse): Na pierwszym treningowym campie Beasley wyglądał podobno znakomicie, ale hej, kto nie wygląda dobrze na pierwszym treningowym campie? Mimo to tli się we mnie iskierka nadziei, która podpowiada mi, że były #2 Draftu 2008 w składzie Grizzlies może odnaleźć swój nowy, wyrozumiały dom. Jak przechodzić duchową przemianę to tylko w Memphis. Zapytajcie Zacha Randolpha.

2. W jakiej roli David Joerger powinien wykorzystywać Vince’a Cartera?

Piotr Zarychta: Carter powinien mieć dwojaką rolę w zespole. Po pierwsze powinien być superrezerwowym, pełnić podobną rolę jaką miał w Dallas. Przy okazji powinien być też mentorem dla młodych graczy, takich jak Jordan Adams. Powinni oni korzystać z jego doświadczenia i nasiąkać jak gąbka jego opowieściami.


Łukasz Pawlak: Myślę, że VC będzie pełnił podobną rolę co w zeszłym sezonie w Dallas. Jako zmiennik Tejszona będzie miał za zadanie rozruszać naszą grę w ataku oraz odciążyć Mike'a Conleya od kreowania akcji ofensywnych. Liczę także na sporą ilość minut w crunch-time

Krzysiek Uzdowski: Wszyscy chcemy widzieć Vince'a na parkiecie w ciągu ostatnich 5 minut spotkania. To pewne. Z nim na parkiecie, przestoje naszej ofensywy powinny trwać zdecydowanie krócej, niż miało to miejsce w niektórych momentach poprzedniego sezonu. Jeśli chodzi o konkretną rolę, to zakładam, że Joerger nie musi się nawet do Cartera odzywać. Vince ma po prostu robić to, co tak dobrze wychodziło mu w ciągu dwóch ostatnich sezonów - grać na poziomie najlepszych rezerwowych w całej NBA.

3. Marc Gasol wchodzi w swój contract year i za rok stanie się wolnym agentem. Czy według Ciebie Hiszpan zasługuje na maksymalny kontrakt?

Piotr Zarychta: Nie jestem nigdy chętny do przepłacania zawodników, ale patrząc na to jak szybko w górę będzie szło w najbliższych sezonach salary cap, podpisanie z Gasolem bardzo wysokiej umowy nie będzie dużym błędem. W tej chwili wydaje się on być kluczowym zawodnikiem dla sukcesu drużyny. Mam jednak przeczucie, że Grizzlies dogadają się z nim na kontrakt, po którym znów wszyscy podrapiemy się w głowy, że można takiemu zawodnikowi dać zmyślny kontrakt, podobnie jak to było parę lat temu choćby w przypadku Mike'a Conleya.


Łukasz Pawlak: Zdecydowanie. Młodszy z braci to ikona tej organizacji, gracz, na którym oparta jest cała gra zespołu - zarówno ofensywna jak i defensywna - i między innymi właśnie po to była cała ta polityka oszczędnościowa w ostatnich latach. Oczywiście, słyszy się dużo plotek, o tym jakoby Hiszpan miał zasilić w przyszłym roku szeregi New York Knicks, ale chyba nikt nie wyobraża sobie innej decyzji niż kontynuowanie kariery w mieście Elvisa.

Krzysiek Uzdowski: Jeśli doktor Marc od tego uzależni swój dalszy pobyt w Memphis to oczywiście, managment Niedźwiadków nie powinien się nawet zastanawiać. W lidze z łatwością znajdziemy masę bardziej przepłaconych zawodników. Liczę jednak, że Marc pójdzie w ślady kolegów z drużyny (Tony Allen, ZBo) i zgodzi się na mniejszy kontrakt kosztem dalszego budowania drużyny z mistrzowskimi aspiracjami.

PS. Piotrkowi na dniach urodzi się potomek, więc w imieniu całej Niedźwiedziej familii życzymy mu wszystkiego najlepszego!

wtorek, 30 września 2014

Grizzlies Media Day - Relacja

Wrócili. Wreszcie. Po ponad stu dniach bez koszykówki w wydaniu Grizzlies, nawet zwykły Media Day smakuje jak butelka niebieskiego Jacka Danielsa. Stare i nowe twarze jak co roku zebrały się w FedEx Forum, aby zapewnić nas, że w tym sezonie jesteśmy naprawdę, ale to NAPRAWDĘ silni i walczymy o najwyższe cele. Niby zwykłe gadanie, ale jednak działa jak cholera. Hype'u jest we mnie co nie miara, a żeby jego cząstką zarazić także Was, poniżej zebrałem najlepsze cytaty i zdjęcia ze wczorajszych wydarzeń. Enjoy!


Najwięcej emocji podczas Media Day wzbudził (nic dziwnego) Vince Carter. W tym momencie obiecał fanom, że przynajmniej raz wykona dunk, którym w 2000 roku rozpoczął Konkurs Wsadów. Trzymamy za słowo, Vince!


Oprócz Cartera wiele hałasu robił też Michael Beasley. Na pytanie o to jak postrzega samego siebie, przyznał że...
Poprzeczkę wysoko stawia sobie także Quincy Pondexter, który chce zapomnieć o zeszłym sezonie, zniszczonym przez kontuzję kolana. Q-Pon liczy na silną pozycję w rotacji, a że zaczyna od nowa, postanowił także zmienić numer na koszulce. Wybrał ósenkę, bo właśnie w wieku 8 lat zakochał się w koszykówce.



Wszyscy byli też pozytywnie zaskoczeni formą i postawą naszych debiutantów. Jordan Adams i Jarnell Stokes jąkali się podczas wywiadów z Pete'em Pranicą (dziennikarz FOX Sports), jednak już wkrótce w obroty weźmie ich Zach Randolph. W takim razie nie mamy chyba żadnych powodów do zmartwień.


Jeśli z kolei interesuje was co tam słychać u Tejszona, nasz ulubieniec złożył wszystkim obietnicę, że w tym sezonie postara się być bardziej kreatywny i zacznie grać bliżej obręczy. Czy te oczy mogą kłamać?


Gdy do dziennikarzy wyszedł Marc Gasol, głównym tematem stał się jego kontrakt, który kończy się w przyszłym roku. Hiszpana całe zamieszanie wokół jego umowy na razie wydaje się jednak nie interesować.

Jednym słowem wszyscy bawili się znakomicie. Nie wiem jak wy, ale ja 29. października nie mogę się już doczekać ;)


Krzysiek

PS. Wszystkie wywiady z tegorocznego Media Day w Memphis możecie obejrzeć TUTAJ


sobota, 27 września 2014

3on3: Przed sezonem - część 1.


Tak jak zapowiadaliśmy wczoraj, mamy dla was pierwszą część naszych przedsezonowych 3on3! Jako pierwszy na pytania odpowiada z nami Maciej Kwiatkowski, znany dobrze z Szóstego Gracza i WP.pl. 

1. Jak oceniasz dotychczasowe ruchy Grizzlies podczas tegorocznego ofseason?

Maciej Kwiatkowski (szostygracz.pl): Oczywiście zmiany na górze i zamieszanie związane z relacjami na linii Pera-Levien pozostawiły wrażenie, że ten wulkan jeszcze nie wygasł. Co stanie się z resztą ludzi związanych z Levienem (np Hollinger), jak wyglądały będą decyzje teraz, gdy Chris Wallace powrócił zza kurtyny na front sceny? Z decyzji koszykarskich stealem wydaje się wykradzenie Vince'a Cartera z Dallas, a Jordan Adams jest w Top10 moich ulubionych rookies z tego draftu. Podoba mi się, że Jon Leuer ma szansę grać, bo Grizzlies, podobnie jak Bulls, aż proszą się o element stretch-four w rotacji. Nie oczekiwałem wielkich zmian w Memphis, może poza sprowadzeniem typowej trójki, ale MLE to za mało nawet na Trevora Arizę. Zamieszanie w organizacji zbiegło się z ponownym podpisaniem kontraktu z Zachiem Randolphem, nie mniej 10 mln dol. rocznie do 2017 roku przy rosnącym salary-cap wygląda na okej decyzję.


Łukasz Pawlak (Polish Grindhouse): Jak co roku tych ruchów transferowych było niewiele. Tym razem był to jeden gracz, ale za to jaki! Vince Carter to zdecydowanie to, czego potrzebowaliśmy na pozycjach 2/3. Mimo 37 lat na karku facet wciąż potrafi grać w koszykówkę. VC charakteryzuje się przede wszystkim wysokim boiskowym IQ oraz niezłym przeglądem pola. Potrafi sam wykreować sobie pozycję do rzutu i w moim przekonaniu jest bardzo niedocenianym obrońcą. Były gracz Dallas Mavericks to zdecydowana nadwyżka nad podążającym za pierścieniami (i Lebronem) Mike'em Millerem. Co do naszych debiutantów to myślę, że będą oni stopniowo wprowadzani do zespołu. Pole do popisu będzie miał tu przede wszystkim Jarnell Stokes, który po odejściu Eda Davisa powinien otrzymywać sporo minut.

Krzysiek Uzdowski (Polish Grindhouse): Gdybym miał wystawiać ocenę, byłaby to mocna czwórka. Niepotrzebne przetasowania na górze na całe szczęście nie kosztowały nas złych decyzji na dole. Podpisanie Vince'a Cartera za stosunkowo małe pieniądze, to świetne posunięcie zarówno pod względem sentymentalnym, jak i koszykarskim. Poza rzutami z dystansu i ponadprzeciętną defensywą VC powinien dobrze spisać się jako ball-handler, który pozwoli odetchnąć Mike'owi Conleyowi i umożliwi mu więcej okazji na grę bez piłki. Sporo oczekuję także od naszych wyborów w Drafcie. Jordan Adams i Jarnell Stokes świetnie zaprezentowali się w Lidze Letniej w Orlando i powinni dostać od Davida Joergera szansę na pokazanie się w sezonie regularnym.

2. Jakich zawodników David Joerger powinien wystawiać w pierwszej piątce na pozycjach 2 i 3?

Maciej Kwiatkowski: Nie wydaje mi się abym miał odpowiedź. Carter wydaje się być najlepszy z czwórki/piątki, nawet szóstki kandydatów, licząc Adamsa i powrót Q-Pona, ale w ostatnich sezonach znakomicie wypadał w Dallas grając przeciwko rezerwowym innych teamów. Tony Allen jest doskonały tylko na konkretne matchupy . Chyba postawiłbym na duet Lee/Prince, ten ostatni z braku wyboru i aby nie grać duo Allen/Prince.


Łukasz Pawlak: Moim zdaniem Joerger powinien postawić na coś co sprawdzało się w zeszłym sezonie, czyli para Lee/Prince. Pomimo całej mojej niechęci do Tejszona, uważam, że to wciąż solidny defensor, który będzie miał zadanie zatrzymywać najgroźniejszych skrzydłowych ligi. Jeżeli on będzie zawodził, świetną alternatywą jest tutaj Tony Allen, dający niesamowitą ilość energii z ławki. Courtney Lee natomiast, jest bardzo pożytecznym zawodnikiem typu 3&D, który daje pewien komfort na atakowanej połowie. Granie od pierwszej minuty parą Allen/Prince byłoby samobójstwem dla naszej ofensywy.

Krzysiek Uzdowski: Pewne jest tylko jedno: Tony Allen i Tayshaun Prince nie mogą znajdować się razem na parkiecie. Zakładam, że sezon rozpoczniemy dobrze znaną rotacją Lee/Prince, jednak mam cichą nadzieję, że z biegiem czasu, więcej minut na pozycji niskiego skrzydłowego będzie dostawał nasz stary, dobry Grindfather. Szczególnie przeciwko tym rywalom, którzy nie mają jeszcze dobrze rozwiniętej gry tyłem do kosza (patrz: Kevin Durant).

3. Kogo/czego najbardziej brakuje ci w składzie Niedźwiadków przed zbliżającym się sezonie?

Maciej Kwiatkowski: Niczego. Ten team zna się na pamięć. Oparty o obronę i trio Conley/Randolph/Gasol może wygrać w playoffach z każdym. Zachód jest jednak tak silny, że na przestrzeni sezonu może równie dobrze znaleźć się poza ósemką. Musiałby zostać przebudowany u góry, aby znowu można było mówić o brakach.

Łukasz Pawlak: Zdecydowanie brakuje mi w składzie Niedźwiadków typowego shootera, gracza któremu w ważnym momencie spotkania nie zadrży ręka. Dwa lata te mu był Wayne Ellington, w zeszłym sezonie mieliśmy Mike'a Millera. Kto w tym roku będzie mordował przeciwników zza łuku? Quincy Pondexter, Vince Carter, a może Jordan Adams? Miejmy nadzieję, że poznamy odpowiedź na to pytanie już w niedalekiej przyszłości.

Krzysiek Uzdowski: Wydaje mi się, że wciąż brakuje nam rezerwowego rozgrywającego z prawdziwego zdarzenia. Zamiast typowej 2. opcji mamy dwie opcje numer 3 albo 4. Calathes i Udrih miewali w zeszłym sezonie przebłyski, ale żaden z nich nie załatałby dziury przy ewentualnej (odpukać) kontuzji Conleya…




piątek, 26 września 2014

Reanimacja

Po meczu numer 7 w Oklahomie straciliśmy serce do pisania. Każde zbliżenie się do laptopa było jak łokieć prosto w żebra od Stevena Adamsa. W cztery miesiące zregenerowaliśmy jednak swoje siły i wracamy po raz drugi. Mamy szczerą nadzieję, że tym razem już na stałe.


Przez najbliższy miesiąc zrobimy wszystko, aby wasz hype na nadchodzący sezon był jeszcze większy. Być może słowa "hype" i "Grizzlies" nie łączą się w naszym kraju zbyt często, ale hej!, dajcie nam szansę, a spróbujemy to zmienić. W przyszłym tygodniu wystartujemy z możliwie jak najbardziej obszernym Skarbem Kibica, w którym dowiecie się, czego należy naszym zdaniem od Niedźwiadków w nadchodzącym sezonie oczekiwać: co będzie naszą siłą, a co spowoduje, że nie będziemy mogli spać po nocach. Pytań jest dużo: "Jak daleko (i czy w ogóle) za górką jest już Zach Randolph?", "O co tak naprawdę chodziło w zamieszaniu z Davidem Joergerem?", "Jak w naszej ekipie sprawdzi się Vince-14 lat temu przeleciałem nad Frederickiem Weissem-Carter?" i wreszcie "Czy my w ogóle jesteśmy drużyną na mistrzostwo?". Odpowiedzi na nie wszystkie poznacie przez najbliższe 30 dni.

Szybciej, bo już jutro wystartujemy z serią 3on3, którą planujemy kontynuować przez cały sezon. Oprócz naszej dwójki na pytania odpowiadać będą osoby/eksperci znane z polskiej blogosfery o NBA. 

Tak więc, żeby nie przedłużać, do przeczytania i (kto wie?) usłyszenia!

redakcja Polish Grindhouse

PS. Na Twitterze i innych pamiętajcie o hashtagu #GrizzliesPL


niedziela, 4 maja 2014

Grizzlies vs. Thunder, czyli dziękuję Wam Memphis Grizzlies

To koniec. Nie będzie II rundy, nie będzie upsetu. Było naprawdę blisko, jednak czegoś zabrakło. Mimo wszystko możemy być dumni z postawy Niedźwiadków, którzy jeszcze przed rozpoczęciem serii byli skazywani na pożarcie. Nikt nie wierzył, w to że Grizzlies są w stanie urwać więcej niż 1/2 mecze. Tymczasem oni pokazali jak potężną bronią jest wola walki oraz zespół. Zdziesiątkowani, osłabieni, wyczerpani, jednak mimo tak dużej różnicy talentu nie poddawali się i potrafili zaskoczyć całą ligę.


Ten match-up był czymś więcej niż tylko I rundą Playoffs. Tak naprawdę walczyliśmy nie tylko z potężnym, dwugłowym smokiem, ale też z niedowiarkami, wszelkiej maści "ekspertami", a także z całym koszykarskim światkiem.

Ostatecznie ponieśliśmy klęskę, Kevin Durant znów był "reliable", a Russell Westbrook sprawił, że Scoot Brooks może spać spokojnie.

Jeśli chodzi o samo Game 7, to powiem szczerze, że byłem mocno zaskoczony, gdy ujrzałem wyjściową piątkę Miśków. Widać Dave Joerger postawił wszystko na jedną kartę, zdecydował się na wymianę ciosów z OKC, co przy takiej dozie talentu musiało skończyć się tak, jak się skończyło.

W samej pierwszej kwarcie rzuciliśmy aż 36 punktów, jednak już wtedy wiedziałem, że długo tak nie pociągniemy. Thunder musieli w końcu odpalić swoje działa, a pech chciał, że akurat mieli tej nocy przysłowiowy "dzień konia". Gospodarze rzucali na imponującej 60% skuteczności z gry i trzeba przyznać Grizzlies bronili fatalnie. Cóż to przecież wciąż tylko ludzie, których też dopada zmęczenie. Być może błąd popełnił trener gości, nie wystawiając na parkiet Davisa, czy Johnsona. Nie chce się tu zagłębiać i gdybać, bo przecież nie o to teraz chodzi. I tak Wielkie Propsy dla Dave'a za to co osiągnął z tym teamem. Przecież jeszcze w Grudniu dawano mu nie więcej niż 0,2% szans (pozdro John Hollinger) na to, że wprowadzi tych walczaków do PO.

Cóż, przegraliśmy. Szkoda. Taki jest sport. Zapytacie czego zabrakło?

- Po pierwsze szczęścia. Tak naprawdę przy odrobinie zwykłego farta (szczególnie w meczu nr 4 w Memphis, gdzie zwycięstwo praktycznie było w kieszeni) moglibyśmy zakończyć tą serię w 5 spotkaniach;

- Po drugie wciąż brakuje nam typowego go-to-guya. Gościa, który zdobyłby punkty w trudnym momencie, kiedy przeciwnik zbliża się bądź odskakuję. Patrząc realnie i biorąc pod uwagę politykę oszczędnościową właściciela Grizzlies, jeszcze przez długi czas możemy się nie doczekać takiego gracza;

- Po trzecie i ostatnie, wspomniany Ed Davis nie był należycie wykorzystywany. Wszyscy widzieli, że Niedźwiadki w każdym spotkaniu przegrywały deskę. Przeciwko silnym, dobrze zastawiającym podkoszowym Thunder o zbiórkę na atakowanej tablicy powalczyć mógł przede wszystkim ktoś skaczący (nie Zach, nie o tobie mowa), zwłaszcza, że Davis niejednokrotnie pokazywał się z dobrej strony na tle frontcourtu OKC.

Tyle o samej serii. Teraz czas na to, co czeka nas w najbliższej przyszłości. Mianowicie o tym, co powinni zrobić włodarze Memphis Grizzlies podczas najbliższego okresu letniego. Najważniejszą sprawą jest oczywiście zatrzymanie trzonu drużyny tj. Conley-Randolph-Gasol. Sam Z-Bo oświadczył, że pragnie dokończyć swoją karierę w stanie Tennessee.

Drugim priorytetem dla GM'a Miśków będzie wywalenie/zwolnienie/wytrejdowanie/amnestiowanie (whatever) Tayshauna Prince'a. Facet, który przez cały sezon był najsłabszym ogniwem organizacji, w samych rozgrywkach zaliczył może ze dwa, trzy mecze, które przypominały Tejszona z jego najlepszych lat gry w Detroit Pistons. W wielu spotkaniach większość zastanawiała się jak taki człowiek może w ogóle grać w NBA i zarabiać ponad 7 milionów dolarów za sezon?!

Całkiem miło byłoby także zatroszczyć się w końcu o porządny backup dla Mike'a Conleya. Powiedzmy sobie szczerze, Nick Calathes czy Beno Udrih to nie jest to czego potrzeba na ławce rezerwowych. Rozumiem, że ten pierwszy jest dopiero pierwszy rok w Dużej Lidze, jednak zapewne wszyscy liczyliśmy na nieco więcej. Marzy mi się tutaj powrót do miasta Greivis'a Vásqueza, który obecnie świetnie spisuje się jako zadaniowiec Toronto Raptors. Na pozycji drugiego rozgrywającego potrzebujemy gracza dynamicznego, z naciskiem na defensywę (Eric Bledsoe byłby tutaj mega przechwytem, jednak nawet się nie łudzę, że uda się go sprowadzić).

Na koniec chciałbym podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami jeśli chodzi o grę wszystkich zawodników w przekroju całego sezonu 2013/14. Przeżyjmy to jeszcze raz:

Mike Conley - Do czasu skręcenia stawu skokowego był naszym go-to-guyem, którego tak bardzo potrzebowaliśmy od odejścia Rudy'ego Gaya. Mike do połowy sezonu robił wszystko, rzucał w ciężkich momentach, asystował, świetnie bronił, kontrolował tempo gry oraz wygrywał mecze. Myślę, że gdyby nie kontuzja mógłby spokojnie powalczyć o nagrodę Most Improved Player.
Ocena: 5

Tony Allen - Gracz tragiczny, którego w jednej akcji kochasz, w następnej nienawidzisz. Sporą część sezonu opuścił z powodu kontuzji nadgarstka, jednak biorąc pod uwagę jego match-up z Kevinem Durantem w pierwszej rundzie Playoffs, Tony jest dla mnie absolutnym mistrzem i naprawdę chciałbym grać z taką pasją, energią i zaangażowaniem. Wielkie dzięki Grind Ojcze!
Ocena: 5



Tayshaun Prince - No dobra, wszyscy jechaliśmy po nim przez cały sezon, nie będę go już dobijał. Mimo wszystko, dzięki za walkę Tejszon, tej na pewno ci nie brakowało.
Ocena: 5

Zach Randolph - Długo przekonywał nas, że jeszcze potrafi mielić swoich rywali i choć chcieli go min. Phoenix Suns, Z-Bo ostatecznie przetrwał kolejny Trade Deadline, myślę, że z korzyścią dla nas. Jego staty z całego sezonu: 17,4 punktów, 10,1 zbiórek, 2,5 asysty. Aha, za te bądź co bądź głupie zawieszenie, powinien zaprosić cały klub na swoją działkę na niedzielnego grilla.
Ocena: 5

Marc Gasol - I znów, co by było gdyby nie kontuzja... Teraz można tylko przypuszczać, na którym miejscu skończylibyśmy sezon, gdyby Hiszpan był zdrów. Ostoja defensywy, spryt, inteligencja, umiejętności. Można tak wymieniać w nieskończoność.
Ocena: 5

Mike Miller - Jako jedyny z ekipy rozegrał wszystkie 89 spotkań w całym sezonie. Grał w kratkę, dobre mecze przeplatał kompletnie nie udanymi, jednak nieoceniona była jego obecność zarówno na jak i poza parkietem. Wielka szkoda, że nie było go rok temu. Myślę, że zakończy karierę w tym klubie.
Ocena: 5

Kosta Koufos - Przez całe rozgrywki pokazywał jak mądrym posunięciem było ściągnięcie go z Denver. Per36 praktycznie co mecz osiągał double-double. W Playoffach rzadko kiedy pojawiał się na parkiecie. Mam nadzieję, że zostanie.
Ocena: 5

Ed Davis - Mimo, że wciąż jest surowy w grze tyłem do kosza, widać, że lekcje od Marca Gasola i Zacha Randolpha nie idą na marne. Rozwijaj się chłopie, masz potencjał.
Ocena: 5

Jon Leur - To dzięki niemu mieliśmy okazję przeżywać małe Jonsanity przy okazji kontuzji Papy Gasola. Janek pokazał wielu niedowiarkom i przeciwnikom jego osoby w tym klubie, że potrafi grać w koszykówkę. Bardzo pożyteczny zawodnik.
Ocena: 5

Jamaal Frankiln - Nie pograł sobie w tym sezonie. Joerger próbował wystawiać go na pozycji rozgrywającego, jednak widać było gołym okiem, że to mu nie leży. Podobna sytuacja co z Wrotenem rok temu. Zapewne Franklin zostanie oddany za picki w drafcie. Mimo wszystko potencjał ma ogromny.
Ocena: 5

Courtney Lee - Sprowadzony w lutym za chimerycznego Jerryda Baylessa okazał się istotnym wzmocnieniem. O dziwo wszystkie spotkania w barwach Grizzlies zagrał w pierwszej piątce. Brakowało jego trójek z czystych pozycji w starciu z OKC. Ma nad czym pracować. Solidny grajek.
Ocena: 5

James Johnson - Takiej energii oraz dynamiki nie widzieliśmy w FedEx Forum od czasów Rudy'ego Gaya. Sprowadzony z D-League JJ pokazał zarówno talenty ofensywne jak i defensywne. Zaliczył najwięcej zablokowanych trójek (17) spośród całej NBA. Pod koniec sezonu niechętnie wykorzystywany przez Coacha. Chciałbym, żeby został.
Ocena: 5

Beno Udrih - Beno Beno Beno, sprowadzony tak naprawdę nie wiadomo po co, jednak okazał się dobrych ruchem. Pierwsze spotkania z Thunder miał zabójcze. Kroił defensywę Grzmotów swoimi jumperami z półdystansu, niestety później zanikł. 31 lat, być może wróci do Europy.
Ocena: 5

Quincy Pondexter - Prawie zapomniałem o wielkim nieobecnym tego sezonu. Pokładaliśmy w nim wielkie nadzieje po świetnej serii przeciwko Spurs w ubiegłorocznych playoffach, a ten już na samym początku rozgrywek złapał kontuzję stopy, która była na tyle poważna, że uniemożliwiła mu dokończenie sezonu. Być może właśnie Q-Pon był tym brakującym elementem? Tego się już nie dowiemy.
Ocena: 5 (Dawał radę jako komentator :D)

Jak pewnie zauważyliście wszyscy otrzymali "piątki", a to dlatego, że Ci zawodnicy, którzy mieli nie załapać się do PO, którzy skazywani byli na pożarcie w pierwszej rundzie, których dotykały kolejne przeciwności losu, są dla mnie bohaterami i wzorem do naśladowania. Nic na to nie poradzę, jestem fanem tych gości i dla mnie te playoffy już się skończyły. Dzięki jeszcze raz Grizz. Do zobaczenia w następnym sezonie. Keep Grindin'!


Badylos
  

piątek, 2 maja 2014

Grizzlies vs Thunder Game 6, czyli po prostu blow-out

Tak, dobrze widzicie. To był blow-out. Thunder nas złapali, zgnietli, przeżuli i połknęli. Russell Westbrook grał tej nocy wyjątkowo inteligentnie, a Kevin Durant odnalazł w sobie żniwiarkę, przy pomocy której pokroił na kawałki defensywę Niedźwiadków.

Dla przypomnienia, przed spotkaniem, pierwsza strona gazety The Oklahoman:


Nazwanie przyszłego MVP, przed najważniejszym meczem w sezonie człowiekiem, na którym nie można polegać? Mocno ryzykowne. Mówi KD: „Taka jest ich rola, w ostatnich meczach nie zrobiłem tego, czego oczekiwała ode mnie moja drużyna

"To co zostało powiedziane czy napisane nie miało wpływu na postawę Kevina. On nie potrzebuje zewnętrznych bodźców by się zmotywować. Nie dostajesz się na ten poziom grania w oparciu o motywację ze strony innych ludzi. On motywuje się od środka." - Dodał po spotkaniu Scott Brooks.

W ten sposób Durant już od pierwszych minut przełączył się z trybu "Unreliable" w tryb "Unstoppable", pewnie prowadząc swój zespół po trzecie zwycięstwo w serii.

Sam mecz przebiegał (o dziwo) bez większej historii. Thunder szybko osiągnęli sporą przewagę, której nie oddali już do końcowej syreny. Wydaje się, że najistotniejszym aspektem było desygnowanie do pierwszej piątki Carona Butlera, dzięki któremu gra obwodowa OKC wyraźnie odżyła. Wydawałoby się, że przy takim obrocie spraw więcej swobody będzie miał Mike Conley, jednak ten kompletnie zawiódł. Co gorsza nasz rozgrywający naciągnął ścięgno udowe, przez które musiał oglądać końcowe minuty z perspektywy ławki rezerwowych. Na szczęście Mike już zapowiedział, że wystąpi w Game 7, pytanie tylko na ile ograniczy go ta nieprzyjemna kontuzja.


Jeśli chodzi o liczby to Grizzlies spudłowali aż dziewięć osobistych, a także grali na fatalnej 37% skuteczności z gry. Przyjezdni wygrali walkę na tablicach 47-36 oraz byli lepsi w punktach z kontry 17-5.

Tak wysoka wygrana na boisku rywala może budzić respekt, jednak moim zdaniem, nie ma opcji, żeby ten wynik powtórzył się w sobotę. Nie ma co liczyć także na to, że David Joerger wprowadzi korekty w wyjściowej piątce i według mnie słusznie. Nie ma co kombinować, przez jedno niepowodzenie.

Przygotujcie się więc na kolejne zawały i być może na kolejne dogrywki. Coś czuję, że poleje się krew. To będzie prawdziwa wojna. Start: 2:00!


Mike Conley - Zauważcie, że gdy Conley gra dobrze tj. trafia z (pół)dystansu, penetruje to zazwyczaj wygrywamy. Wiele zależy w tej serii od jego formy. 2/10 to zdecydowanie za mało. Liczę, że wreszcie odpali z dystansu. Musi także więcej próbować wjeżdżać pod kosz, przecież nikt na nogach nie jest w stanie mu ustać! C'mon Mike!
Ocena: 2

Courtney Lee - Nie o to chodzi. Wszyscy wiemy, że Lee nie jest dobrym catch and shooterem, ale w przypadku wyczyszczonej pozycji na obwodzie, musi trafiać. Musi. Nie wiem, może niech robi jeden-dwa kozły przed rzutem?
Ocena: 2

Tayshaun Prince - A idź pan w... Totalny NO-FACTOR!
Ocena: 1

Zach Randolph - Początek miał mocny - w pierwszej połowie, do spółki z Gasolem zdobył 25 punktów, jednak potem przyszedł... Steven Adams, który odebrał Zachowi chęci do gry. 3 razy zablokowany. 16 punktów, 8 zbiórek. Nie istnieje na atakowanej tablicy
Ocena: 2+

Marc Gasol - W boxscorze wygląda nie najgorzej - 15 punktów, 5 zbiórek i 4 asysty, ale wciąż to nie jest to, czego od niego oczekujemy. Aha, nie wiem jakim cudem chudy jak tyczka Durant mógł zatrzymywać takiego tura tyłem do kosza. Ktoś wytłumaczy?
Ocena: 3

Tony Allen - Nie tym razem Tony. Parę razy zatrzymał KD'ego, ale ten był wczoraj nie do zatrzymania. Próbował rozruszać atak, jednak skończyło się to dla niego tragicznie:

Ocena: 3

Beno Udrih - Jakiś taki mało widoczny był w tym spotkaniu. Nawet nie zauważyłem, że Słoweniec spudłował aż 7 rzutów. Potrzeba jego punktów z ławki. Aż boję się pomyśleć co będzie jak Conley nie podoła...
Ocena: 1+

Mike Miller - Trafił szybkie dwie tróje i wydawało się, że może powtórzyć świetny występ z Game 5, jednak później było już tylko gorzej. Świetnie izolowany przez graczy Thunder.
Ocena: 2

James Johnson - Wreszcie zagrał więcej (20 minut) i zdobył przyzwoite 15 punktów oraz 5 zbiórek. Podczas jego obecności na parkiecie graliśmy totalny chaos w ataku. Akcje nie przygotowane, dużo 1 na 1, zupełnie nie w stylu Memphis Grizzlies.
Ocena: 3


Badylos

niedziela, 27 kwietnia 2014

Grizzlies vs. Thunder runda IV, czyli do trzech razy sztuka

Game 4, drugie spotkanie w świątyni zwycięstwa. To już piętnaście spotkań bez porażki w FedEx Forum. Grindhouse wypełniony po brzegi. Na hali jak zwykle panuje gorąca atmosfera. Kibice są żądni wygranej.


Zaczęli! Oba zespoły grają wolno i męczą każde posiadanie w ataku. Czas akcji jest wykorzystywany do maksimum, czyli coś co Niedźwiadki lubią najbardziej. Po 12 minutach siermiężnej gry gospodarze prowadzą 3 punktami.

W drugiej kwarcie z pomocą dla Grzmotów przybywają rezerwowi, a mianowicie Reggie Jackson oraz Caron Butler, którzy swoimi celnymi trójkami wyprowadzają gości na 10 punktowe prowadzenie. Dzień konia ma tej nocy zwłaszcza ten pierwszy, który od niecelnego lay-upu (3-21 z gry w całej serii) zaczął trafiać na potęgę. Mamy szczęście, że liderzy Thunder zostali w hotelu, bo gdyby wpadła im chociaż połowa tego co rzucali, prawdopodobnie przeżywalibyśmy to co w Game 1.

W drugiej połowie obraz meczu się nie zmienił. Jackson nadal punkuje, a Grizzlies męczą każde posiadanie w ofensywie. Mecz się pomału kończy, a Miśki wciąż nie mogą trafić zza pomalowanego. Sygnał do ataku dwoma celnymi trójkami niespodziewanie daje fatalny w tym spotkaniu Beno Udrih. Swoje dokładają Conley oraz Gasol i już tylko cztery punkty straty. Na nasze szczęście w ważnym momencie budzi się Mike Miller, który trafia wielką trójkę na nieco ponad cztery minuty przed końcem.

Kiedy wydawało się, że Niedźwiadki mają to spotkanie w kieszeni, znowu przypomniał o sobie Reggie Jackson. Przy pięciopunktowym prowadzeniu gospodarzy, 24-letni gracz w pojedynkę doprowadza do remisu a zarazem do dogrywki. Niesamowite. Trzecia dogrywka w trzecim kolejnym meczu pierwszej rundy playoffs!

Znów gramy dodatkowe pięć minut, a tam gospodarzy punktuje nie kto inny jak młody RJ. Urodzony w północnych Włoszech zawodnik, z zimną krwią wykorzystuje swoje talenty ofensywne, żeby następnie wbić gwóźdź do trumny Grizzlies rzutami osobistymi. Koniec. Przegrywamy 92:89, przerywając tym samym najdłuższą serię zwycięstw na własnym parkiecie w historii. Jackson ze łzami szczęścia opuszcza boisko.



Mike Conley - Trzeba oddać honory defensywie OKC, która uniemożliwiała naszemu rozgrywajkowi penetracje pod kosz. Thabo Sefolosha do spółki z RJ'em ograniczyli Conleya do tylko 5/16 z gry. Martwi przede wszystkim jego skuteczność z dystansu. Aha, Mike spudłował także Game Winnera na 17 sekund przed końcem dogrywki przy stanie 88:87 dla Thunder.
Ocena: 3+

Courtney Lee - Poza dwoma trójkami, w ofensywie niczym innym się nie wyróżnił. Chylę czoła przed jego defensem na Westbrooku. Świetnie stał na nogach, nie dawał się przepchać i prowokował do oddawania trudnych rzutów z 5-6 metrów. Russell tej nocy był 6/24 z gry.
Ocena: 4

Tayshaun Prince - Trafił jeden rzut, parę razy zatrzymał Duranta w obronie. Tyle.
Ocena: 3

Zach Randolph - Nie był to dobry występ Z-Bo. Klocek Perkins nie dawał mu tej nocy pograć. Sporą część meczu Zach przesiedział na ławce, ponieważ na boisku panował small-ball. W 33 minuty miał 11 punktów i 7 zbiórek. Zdecydowanie musi grać lepiej.
Ocena: 2

Marc Gasol - Nie można tak w każdym meczu panie Marc? Gdyby nie Hiszpan, już po pierwszej połowie moglibyśmy się pakować na wyjazd do Oklahomy na piąte spotkanie. Dzięki swojej agresywnej a zarazem inteligentnej gry w ataku Grizzlies wciąż pozostawali w meczu. 48 minut, 23 punkty, 11 zbiórek, 4 asysty, 2 bloki. Profesor.
Ocena: 4+

Tony Allen - Zabrał wszystkie talenty jakie posiadał KD. Tony z meczu na mecz przechodzi sam siebie. Jego energia jest niesamowita. Z samych ofensywnych zbiórek (10!) uzyskał double-double. Oprócz tego miał 14 punktów, jednak tych najważniejszych zabrakło w końcówce regulaminowego czasu gry. Szkoda.
Ocena: 4


Beno Udrih - Scott Brooks odrobił pracę domową i nakazał swoim wysokim wychodzić przy pickach zza zasłony (tzw."show"), a nie jak to miało miejsce w poprzednich spotkaniach pod zasłoną. Jednak mimo kilku błędów, Beno swoją grą sprawia, że nie tęskno mi za zawieszonym za doping Nickiem Calathesem..
Ocena: 2+

Mike Miller - Nie siedziało mu praktycznie przez całe spotkanie, ale w najważniejszych momentach zaczął trafiać. Wielka szkoda tych dwóch niecelnych osobistych w dogrywce.
Ocena: 3+
   
Badylos