czwartek, 20 listopada 2014

Grizzlies vs. Raptors, czyli flu game

Kilka godzin przed spotkaniem świat NBA obiegła informacja o tym, że kilku naszych zawodników dopadł wirus żołądka i prawdopodobnie nie zagrają oni w meczu z Toronto. Courtney Lee, Tony Allen, Beno Udrih, Kosta Koufos i Jon Leur zamiast na przedmeczową rozgrzewkę udali się do szpitala, a to oznaczało, że w składzie Grizzlies zostaje tylko ośmiu zawodników w tym naszych dwóch rookies, którzy w tym sezonie łącznie zagrali niecałe dwadzieścia minut.



Sztab szkoleniowy bardzo szybko postanowił dokooptować jeszcze Kalina Lucasa i Hassana Whiteside'a i tak spotkanie zaczęliśmy piątką: Conley-Q-Pon-Prince-Z-Bo-Gasol. Mimo absencji prawie połowy składu, na boisku nie było widać różnicy między zespołami. To właśnie Niedźwiadki przez 3/4 meczu kontrolowali przebieg gry, utrzymując w miarę spokojną 10-punktową przewagę.

Niestety nie możesz wygrać spotkania, w którym przez cztery najistotniejsze minuty zdobywasz tylko 2(!) punkty. Oczywiście swoje dołożyli gospodarze, a mówiąc konkretniej Terrence Ross, który wbił nóż w serce Niedźwiadków aplikując nam trzy kolejne trójki i and-one'a w ostatniej kwarcie. Wielka szkoda tego meczu, bo naprawdę była duża szansa wyrwać zwycięstwo na trudnym terenie. Być może przyczyną porażki było zmęczenie naszych starterów, którzy zagrali naprawdę konkretną ilość minut. Ale wiem jedno, na pewno możemy być dumni z postawy Miśków, a jeżeli ktoś z Was chce sobie poprawić humor, niechaj spojrzy na tabelę. 10-2!

Mike Conley  - Po cichu udało mu się uzbierać bardzo ciekawą linijkę. Do triple-double zabrakło 5 asyst. Nie udało mu się obronić zwycięskiego rzutu Lowry'ego, więc ten pojedynek byłych kolegów z zespołu z lekkim wskazaniem na gracza Raptors.
Ocena: 4

Quincy Pondexter - Zastępował Courtneya Lee i miał być alternatywą na dystansie, jednak w tym meczu jak i w całym sezonie nie może odnaleźć rytmu. 2/6 z gry i najniższy wskaźnik +/- (-11) w zespole pokazują, że nie jest jeszcze przygotowany do roli startera.
Ocena: 2

Tayshaun Prince - Uwaga, to nie jest żart - Tejszon był wczoraj najskuteczniejszy na boisku! Oprócz 75% skuteczności, były gracz Detroit Pistons był także autorem najlepszego highlighta w meczu:


Jeszcze nie zapomniał jak to się robi.
Ocena: 4

Zach Randolph - Z-Bound zaprezentował nam kolejne monster double-double w postaci 18 punktów i 18 zbiórek, co było jego setnym DD od sezonu 2012/13. Beast.
Ocena: 4+

Marc Gasol - Trzymał w ryzach naszą grę po obu stronach parkietu. Zazwyczaj bronią go statystyki, ale mam wrażenie, że czasami zbyt często forsuje rzuty zamiast puścić piłkę po obwodzie. Tej nocy przestrzelił aż cztery osobiste, w tym dwa, które doprowadzały do remisu.
Ocena: 4

Vince Carter - Miał swoje małe święto. Miejscowi w końcu uhonorowali go piękną kompilacją jego najlepszych zagrań w barwach Raptors. W samym spotkaniu marne 3-11 z gry i tylko jedna trójka. Pozwól mu wreszcie kreować grę, Dave!
Ocena: 2



Jordan Adams - Dopiero nieobecność całej ławki rezerwowych sprawiła, że trener postawił na tego niezwykle utalentowanego zawodnika. Na razie trochę boi się penetracji i oddawania rzutów, ale to przyjdzie z czasem. Oczywiście jeżeli będzie miał możliwość grania na najwyższym poziomie. Chłopak ma smykałkę do przechwytów. Jestem fanem!
Ocena: 3

Jarnell Stokes - Liczyłem na przynajmniej taką samą ilość minut co jego rookie-kolega. W obliczu słabej dyspozycji Leura, widzę Stokes'a jako zmiennika Z-Bo.
Ocena: Brak


Łukasz Pawlak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz