wtorek, 12 listopada 2013

Grizzlies vs. Pacers, czyli wracamy do rzeczywistości

Po dobrym meczu i ważnym zwycięstwie u siebie z Golden State Warriors, na Niedźwiadki spadł kolejny już w tym sezonie zimny prysznic. Przegrać z tak dysponowaną Indianą Pacers to żaden wstyd, Brak podjęcia jakiejkolwiek walki może już jednak martwić. Pacers grają tak jak my byśmy chcieli. Niestety, do ich stylu brakuje nam jeszcze bardzo dużo, co dobitnie pokazała porażka 95:79.

źr: smh.com.au
Mike Conley - (29 min., 11 pkt., 2 as., 1 prz., 4/11 z gry) - Po świetnym występie i 9/11 z gry przeciwko Stephenowi Curry'emu, przyszedł czas na nijaki mecz w Indianie. Conley nie istniał w ataku trafiając 4 próby na 11 oddanych, a do tego kompletnie nie sprawdził się jako kreator gry, będąc ciągle skutecznie krytym przez George'a Hilla.
Ocena: 2+

Tony Allen - (24 min., 8 pkt., 3 zb., 3 as., 3/4 z gry) - Wątpię, aby Lance Stephenson kiedykolwiek myślał, że swoje pierwsze triple-double w karierze zanotuje przeciwko Tony'emu Allenowi. Tym bardziej triple-double, w którym 12 asyst obuduje zaledwie jedną stratą. Tony nijak nie radził sobie ze swoją wersją 2.0, którą wyhodowali w Indianie i przeszedł gdzieś obojętnie obok meczu. Zaliczył do tego najgorszy wskaźnik +/- w ekipie (-15)
Ocena: 2

Tayshaun Prince - (26 min., 6 pkt., 1 as., 2/5 z gry) - W ciągu spotkania napisał nikomu niepotrzebny poradnik pt. "Jak przez 26 minut na parkiecie być kompletnie niewidocznym". Oglądając mecz, gdy kamera zjeżdżała na jego rozkojarzoną twarz myślałem sobie "O Boże Tajszon ty grasz?!". Prince w ogóle się nie starał, o czym świadczy łącznie 10 (słownie dziesięć) samotnych zer przy jego nazwisku w boxscorze na NBA.com. Tym razem statystyki nie kłamią.
Ocena: 1

Zach Randolph - (27 min., 12 pkt., 6 zb., 1 as., 6/12 z gry) - Chyba jedyny zawodnik Grizzlies, któremu zależało na pokazaniu czegokolwiek pozytywnego w tym spotkaniu. ZBo jakimś cudem (pomogła gra w 4Q) zdołał nawet być na plusie, znajdując się na parkiecie. W ataku miał utrudnione zadanie, gdyż Frank Vogel zmyślnie posyłał na niego często Roya Hibberta, który absolutnie musi być waszym pierwszym kandydatem na miano najlepszego defensora tego sezonu. Przed nami teraz mecz z Raptors, więc miejmy nadzieję, że Zach odpije sobie trudy pojedynku z Big Royem.
Ocena: 3+

Marc Gasol - (30 min., 15 pkt., 6 zb., 3 as., 2 prz., 1 blk., 5/13 z gry) - W cyferkach lepszy niż w rzeczywistości. Marc obok Quincy Pondextera jest dla mnie jak na razie największym rozczarowaniem tego sezonu. Zakochał się w staniu na 4-5 metrze i ani myśli o walce bliżej obręczy. W pewnych momentach spotkania grał tyłem do kosza przeciwko Luisowi-freakin-Scoli i zupełnie nie potrafił tego wykorzystać... To chyba najlepsze podsumowanie jego występu.
Ocena: 2+

Nick Calathes - (25 min., 4 pkt., 6 as., 2 zb., 1 prz., 1 str., 2/5 z gry) - Taki mały promyczek radości. Calathes wyglądał tak jak w najlepszych meczach preseason, gdy wychodził na 20 minut i świetnie dysponował piłką po pick&rollach. Sześć asyst i tylko jedna strata robią pozytywne wrażenie. Miejmy nadzieję, że Joerger da mu więcej minut na pozycji back-upu dla Mike Conleya, a Baylessa przesunie na jego optymalną (brrr!) pozycję - rzucającego (BRRRR!) obrońcy.
Ocena: 3+

Mike Miller - (22 min., 8 pkt., 3 zb., 2 as., 2/3 3P., 3/6 z gry) - Nie tak dobry jak w meczu z Warriors, ale na pewno bardziej przydatny ekipie niż Tayshaun Prince. Trafił dwie trójki i absolutnie musi dostać w końcu szansę na wyjście w s5.
Ocena: 3

Kosta Koufos - (22 min., 8 pkt., 3/6 z gry., 0 zb.) - Chyba jeden z gorszych meczów Koufosa w barwach Grizzlies. Gdy był na parkiecie jednocześnie z Marciem Gasolem, musiał grać na przeciwko Roya Hibberta, stąd ta fatalna dyspozycja na tablicach.
Ocena: 2

Ed Davis - (17 min., 5 pkt., 7 zb., 2 blk., 2/8 z gry) - przyzwoite minuty w garbage-time. Najwięcej zbiórek spośród wszystkich Niedźwiadków i znowu mechaniczność w ofensywie. Jakby ktoś się pytał - Nie jest jeszcze gotowy na zastąpienie ZBo. Ciekawe czy kiedykolwiek będzie...

Quincy Pondexter (0/4 z gry) po siedmiu minutach zszedł z parkietu ze złamanym nosem i już na niego nie wróci. Prawdopodobnie opuści też kilka najbliższych spotkań.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz