niedziela, 20 kwietnia 2014

Grizzlies vs. Thunder, czyli porażka na własne życzenie

W ostatnich 27 pojedynkach przeciwko Thunder Grizzlies są 14-13 wliczając playoffs. Mówi David Joerger: "To będzie bardzo wyrównana i fizyczna seria. Spodziewamy się mocnego uderzenia OKC od samego początku spotkania."

Miał rację, gospodarze wyszli na parkiet niezwykle zmotywowani i skoncentrowani. Trafiają wszystko i zmuszają Coacha Niedźwiadków do wzięcia szybkich dwóch przerw na żądanie. Miażdżąca przewaga Thunder w punktach z kontry. Chłopaki każdą zbiórkę zamieniają na łatwe kosze z szybkiego ataku. Grizzlies nie bronią. Grizzlies nie trafiają. Grizzlies nie istnieją. Jedyne punkty spoza trumny dla gości zdobywa James Johnson na sekundę przed zakończeniem pierwszej połowy!


W przerwie Joerger mówi zawodnikom: "Po prostu zacznijmy grać w koszykówkę!" Tony Allen siedzi na Durancie. Nawet nie zauważyłem, że Tejszon nie wyszedł na boisko. Co za defense Grindfathera! Za samą trzecią kwartę przyznaję mu nagrodę Defensive Player of the Year. OKC się gubią. Mnożą się kolejne straty. Timeout! Z -25 nagle zrobiło się -6. Niesamowite. Gospodarze utrzymują 4-5 punktowe prowadzenie. Brooks wie, że jeśli straci prowadzenie, będzie po meczu. Miller odpala z dystansu... Bang! Już tylko 2 punkty przewagi. Co za mecz.


Tymczasem Mike Conley z grymasem bólu na twarzy opuszcza ławkę rezerwowych i zmierza w kierunku szatni. Niedobrze. Pod nieobecność generała, Thunder odjeżdżają na 10 punktów. Tego meczu już nie wygramy. Koniec.


Ze względu na to, że Grizzlies byli drużyną tylko przez jakieś 1,5 kwarty, nie ma sensu wystawiać im ocen. Przypomnę tylko, że w dwóch poprzednich seriach tych zespołów to zwycięzca pierwszego meczu wypadał z gry. Do poniedziałku!

Badylos


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz