niedziela, 2 lutego 2014

Grizzlies vs. Bucks, czyli przebłyski geniuszu Nicka CalaTHREEsa

Maraton czterech meczy w ciągu pięciu dni był wyczerpujący nie tylko dla samych graczy Grizzlies, ale też i dla mnie. Przyznam szczerze, że nie wyrabiam z oglądaniem kolejnych zwycięstw Niedźwiadków, a wiadomo, że zawodnicy też nie rozpieszczają swoją grą. Przejdźmy jednak do konkretów.

Spotkanie zaczęliśmy z Calathesem na „jedynce”, który w najbliższych dniach będzie zastępował kontuzjowanego Mike’a Conleya (prawdopodobnie wróci jeszcze przed ASG). Z początku wyglądało to fatalnie, gra się nam kompletnie nie kleiła, a Bucks zaczęli od wyniku 10-1. Miśki goniły Kozły praktycznie przez całe spotkanie, jednak ci drudzy cały czas utrzymywali spokojne 8-10 punktowe prowadzenie.

Na szczęście, dzięki mądrej oraz zespołowej koszykówce, nasz zespół przegonił młode koty z Wisconsin, wskakując tym samym na ósme miejsce w tabeli. Dzięki tej wygranej, Grizzlies są teraz najgorętszą drużyną w lidze z 6 zwycięstwami z rzędu (Oklahoma przegrała w Waszyngtonie).

Nick CalaTHREES – Przejął schedę po Mike’u i od razu zaliczył nowe carrer-high w postaci 22 punktów. Sęk w tym, że nawet fenomenalny ostatnio Conley, nie był aż tak skuteczny jak Grek, który rzucił w tym meczu aż 4/5 trójek. Ciekawostką jest, że Calathes stał się jednym z czterech graczy w historii Memphis Grizzlies, który w swoim debiucie w pierwszej piątce zdobył minimum 20 punktów (pierwsza pozycja należy do niejakiego Pau Gasola - 27 pkt).
Ocena: 5

Courtney Lee
– Świeeetny mecz przede wszystkim w defensywie. Na bronionej połowie (na atakowanej zresztą też) jest o klasę lepszy od cieniasa Baylessa. Courtney idealnie wpasował się do systemu gry Niedźwiadków. W tym spotkaniu miał 8 punktów, 5 zbiórek oraz 7 asyst (carrer-high).
Ocena: 4

Tayshaun Prince
– Jego największym highlightem było jaranie się kolejnymi triplami Calathesa. 23 minuty, 0 punktów, 3 zbiórki, 3 asysty i 1 przechwyt.
Ocena: 2

Zach Randolph – Z-Bo wygrał nam poprzedni mecz w Minneapolis i także dzisiaj pomógł chłopakom zwyciężyć zaliczając 23 punkty, 10 zbiórek i 3 asysty. Jeśli włączy tryb bestii, nie zatrzymasz go nawet czołgiem.
Ocena: 4+

Marc Gasol
– Utrzymywał nas w grze swoimi fadeaway’ami z 3/4 metrów praktycznie przez 3 kwarty. Swoimi manewrami irytował „gorącego” Sandersa, który w końcu nie wytrzymał i dostał „dacha”. Hiszpan zdobył najwięcej punktów po powrocie po kontuzji (19), miał także 6 zbiórek, 2 asysty i 2 bloki.
Ocena: 4

James Johnson
– Ależ on jest przydatny w tym pechowym sezonie. Znowu pokazał co myśli o „obronie” Bucks i wrzucił im aż 14 punktów z ławki. Po za tym zmieścił piękny Putback po niecelnym rzucie Davisa, który notabene nie znalazł się nawet w Top 10 akcji wieczoru.
Ocena: 4

Jon Leuer
– Tego to podziwiam. Potrafi usunąć się w cień i przesiedzieć na ławie nawet kilka meczy, ale gdy jest naprawdę potrzebny, to prawie zawsze dorzuci te 8-10 punktów. Profesjonalista.
Ocena: 4

Mike Miller
– Sypnął jedną tróję i wystarczy. Jeśli mogę jednak trochę ponarzekać, to mógłby poprawić skuteczność z dystansu, zwłaszcza z czystych pozycji.
Ocena: 3

Franklin, Davis, Koufos – Chyba występowali, ale głowy nie dam.

Badylos

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz